baner

Recenzja

Wstęp zNIEchęcający

Tomasz Kleszcz recenzuje Wojny nieskończoności. Odliczanie
5/10
Wstęp zNIEchęcający
5/10
Marvelowscy herosi (jak zresztą większość innych) na ogół ratują ludzkość przed zagrożeniami (głównie fikcyjnymi, a szkoda...) i walczą z superłotrami. Całkiem często ratują również cały Wszechświat, co ma stanowić wydarzenie większego kalibru. Duggan staje przed swoją szansą uczynienia w tej tematyce czegoś nowego.

Kamienie Nieskończoności to klejnoty o tyleż potężne, co niezwykłe. Posiadaczowi pojedynczego egzemplarza dają niezwykłą moc. Posiadaczowi kompletu - jest ich sześć - moc wręcz boską. Duża ilość kamieni ułatwia wprowadzenie do fabuły dużej ilości postaci, z czego scenarzysta skwapliwie korzysta. Jest to jednak broń obosieczna. Im więcej aktorów, tym trudniej nad nimi zapanować i przydzielić im sensowne zadania. Duggan stąpa utartymi ścieżkami i popełnia wszystkie błędy swoich poprzedników, tworzących epickie, ale mało ekscytujące przygody najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych postaci.

W wielkim skrócie Kamienie ujawniły swoją obecność i rozpoczął się wyścig o zdobycie nad nimi kontroli. Kluczową postacią jest tym razem Gamora, która za wszelką cenę próbuje zdobyć Kamień Duszy, jako że zawiera on część jej osobowości. Tak naprawdę mamy jednak do czynienia z niekończącą się naparzanką, gdzie wszyscy biją się ze wszystkimi, a dodatkowi herosi pojawiają się tylko po to, żeby dołączyć do bitki. Co gorsza, ciemna strona konfliktu określona jest bardzo niemrawo i naprawdę trudno wczuć się w to, co obserwujemy na kolejnych kartach komiksu.

Taki schemat fajne sprawdza się przy produkcjach a'la Niezniszczalni, wszyscy fani kochają oglądać swoich idoli z dzieciństwa w kolejnej rozwałce i to wygląda dobrze. W komiksie jednak czasem chciałoby się odrobiny więcej finezji. Do tego pojawiają się też pewne "smaczki", które pozbawiają atmosferę z resztek powagi, jak chociażby dwie poniżej przytoczone. Galactus to jedna z najpotężniejszych postaci, zamieszkujących komiksowe uniwersum. Przybycie Pożeracza Światów to zawsze ważkie wydarzenie i na ogół nie nadużywa się go. Tym razem autor - być może chcąc być przekornym - odarł jegomościa z całego majestatu, dając mu dwie strony żałosnego występu, na których zdążył zginąć. Chwilę później na polu bitwy członkini korpusu Nova (walcząca do tej pory w zaawansowanej ciąży) rodzi... co też zajmuje dwie strony.

Wizualnie album prezentuje się całkiem fajnie i nie ma się czego przyczepić. Sceny walk są widowiskowe i dynamiczne. Tego aspektu nie da się ogólnie całemu komiksowi odmówić. Prawda jest jednak bolesna, efekty specjalne to nie wszystko.

Amerykańskie komiksy zdają się zmierzać ramię w ramię z filmowymi trendami. Jest kolorowo, jest efekciarsko, tylko jakość tak, jakby bez żadnego celu. Bez głębszego sensu. A wielokrotnie nawet bez podstaw przyczynowo skutkowych. I owszem, komiksy pokroju Odliczanie są skierowane do jak najszerszej grupy odbiorców, a co za tym idzie - nie mogą być ciężkie czy skomplikowane. Ale mogłyby chociaż być o czymś albo być napisane w taki sposób, żeby to wciągało. Wytłumaczyć wszystkiego czystą rozrywką nie sposób.

Opublikowano:



Wojny nieskończoności. Odliczanie

Wojny nieskończoności. Odliczanie

Scenariusz: Gerry Duggan
Rysunki: Michael Allred, Mike Deodato Jr., Mike Hawthorne, Aaron Kuder
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2021
Seria: Marvel Fresh
Tłumaczenie: Marcin Roszkowski
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 16,7x25,5 cm
Stron: 264
Cena: 69,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328160453
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Wstęp zNIEchęcający Wstęp zNIEchęcający Wstęp zNIEchęcający

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-