baner

Recenzja

Bez ognia

Tomasz Kleszcz recenzuje Lucyfer. Tom 1
6/10
Bez ognia
6/10
Piękne, zbiorcze wydanie kultowych serii to zawsze dobra okazja, żeby w końcu zapoznać się z klasyką. Tym razem Egmont proponuje Ci, drodzy czytelniku i czytelniczko, Lucyfera. Czy to dobra oferta?

Od publikacji pierwszych zeszytów z jego udziałem mija 20 lat. Trzeba przyznać, że sam pomysł na genezę postaci do dziś wydaje się całkiem atrakcyjny. Pan piekieł postanowił porzucić swoje dotychczasowe dominium, oblec się w skórę człowieka i rozpocząć ziemski, choć wcale nie zwyczajny żywot. Aby nowe wcielenie było jak najdalsze od tradycyjnych wyobrażeń, demoniczną osobowość przybrano w blond włosy, chłodne, niebieskie spojrzenie i delikatne, wręcz chłopięce rysy. W rękach utalentowanego scenarzysty taka postać daje ogromne pole do eksploatacji.

W integralu zawarto 23 zeszyty, które składają się na kilka odrębnych opowieści. Wszystkie napisał Mike Carey. Z uwagi na fakt, że jednym z twórców postaci Lucyfera był Gaiman, a do tego piastował funkcję konsultanta czuć w niniejszym tytule nieco z jego stylu. A z czym mamy do czynienia? Scenariusz jest solidnie napisany, ale trudno nazwać go porywającym. Większość pojawiających się postaci istnieje przez chwilę, a po spełnieniu przewidzianej dla nich roli znika w niebycie. Obok tytułowego Lucyfera wyraźnie swoje miejsce zaznacza młoda Elaine - kolejny charakter o ciekawej i pomysłowej genezie. Trio pierwszoplanowych ról zamyka Mazikeen. Enigmatyczna, małomówna i mniej wyrazista kobieta, będąca prawą ręką Gwiazdy Zarannej.

Objętość albumu to wystarczająca aż nadto ilość miejsca, żeby stworzyć dzieło wybitne i zapadające w pamięć. Mike Carey nie osiąga tego celu w najmniejszym stopniu. Prawda jest dość brutalna. Jego historie są zwyczajnie słabe. Są proste, ze słabymi dialogami, brakiem konstrukcji charakterów postaci i bez szczególnego klimatu. Technicznie nic nie można im zarzucić, od strony rzemieślniczej wszystko jest z grubsza na swoim miejscu. Przez te kilka godzin, jakie spędzimy na lekturze, można się odrobinę rozerwać. Jednak ich jedyną siłą jest główny bohater. Ale komiksowy Lucyfer to tylko słabe echo postaci chrześcijańskiego Lucyfera, wokół której potężna symboliczna siła narasta od tysięcy lat. Żerując na tym potencjale, scenarzysta nie jest w stanie wykorzystać mocy, jaka drzemie w Upadłym Aniele.

Przez 20 lat dojrzało nowe, młode pokolenie, które być może sięgnie po ten album. Współczesne komiksy oferują oszałamiającą warstwę wizualną, wzbogaconą fantastycznymi efektami kolorystycznymi, coraz bardziej śmiałymi rozwiązaniami. I w tym wymiarze omawiana pozycja wykłada się praktycznie po całości.

Gros zeszytów zilustrował Peter Gross. Należy on do licznego grona solidnych, ale zupełnie nieporywających rzemieślników, na których prace patrzy się bez większego entuzjazmu. Występujące tu i ówdzie demony czy inne nietypowe osobistości zaprojektowane są tak sobie i wyglądają nijak. Scenografia nie buduje klimatu i cóż... Ten artysta jest najsłabszą stroną całego przedsięwzięcia. Blada, płaska i pozbawiona polotu kolorystyka jeszcze pogłębia wrażenie nudy ziejącej z plansz. Odrobinę lepiej radzi sobie Dean Orstom. Jego kreska odbiega nieco od poziomu, z jakim całkiem niedawno polski czytelnik miał się okazję zapoznać w głośnej serii Czarny Młot. Mimo wszystko jest w niej znacznie więcej klimatu i oryginalności. Album otwiera krótka, 3 zeszytowa opowieść zilustrowana przez Hamptona i tutaj widać, jak świetnie Lucyfer mógłby wyglądać. Niestety, to tylko krótki epizod.

Czas ujawnia słabe strony tego skądinąd ciekawego - jak na swoje czasy - projektu. Niestety, przeciętna grafika i brak ognia w scenariuszu sprawiają, że nie da się omawianego albumu zaliczyć do grona komiksów wybitnych czy klasyków, z którymi każdy szanujący miłośnik komiksu powinien się zapoznać.

Opublikowano:



Lucyfer. Tom 1

Lucyfer. Tom 1

Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Chris Weston, Dean Ormston, Peter Gross, Ryan Kelly, Scott Hampton, Warren Pleece
Wydanie: I zbiorcze
Data wydania: Kwiecień 2021
Seria: Lucyfer
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260 mm
Stron: 544
Cena: 149,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328160187
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Bez ognia Bez ognia Bez ognia

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-