baner

Recenzja

Mierność w strojnych szatach

Tomasz Kleszcz recenzuje Batman. Sekta
4/10
Mierność w strojnych szatach
4/10
Wykorzystywanie religijnej tematyki do tworzenia superbohaterskich przygód zdarza się dość rzadko, bo nie jest to łatwe zadanie. Jim Starlin podjął się tego wyzwania, chcąc stworzyć coś ambitniejszego niż błahą lekturę na jeden wieczór. Cóż, nawet w przypadku takiego klasyka chcieć nie od razu oznacza móc.

W Gotham nasila się zjawisko znikania przestępców. Obywatele są co prawda zadowoleni, niemniej Batman wraz z Komisarzem Gordonem mają pewne wątpliwości. Nocny Rycerz odkrywa, kto stoi za tym zamieszaniem. To diakon BlackFire. Między tymi dwoma silnymi - przynajmniej z założenia - postaciami dochodzi do konfrontacji, która okaże się dla Batmana dość traumatyczny przeżyciem.

Diakon to mizerny charakter, co mocno rzutuje na odbiór całej opowieści. Charyzmatyczny przywódca religijny - a takim miał być antagonista - jest konstrukcją słabą. Wypowiadane przez niego kwestie są nierealistyczne, przesycone naiwnym językiem i bufoniastym stylem. Wielka operacja przejęcia Gotham wydaje się żyć własnym życiem, gdzieś poza czytelnikiem. Początkowo grupa kilku bezdomnych o niewielkim zasięgu przeistacza się niespodziewanie w potęgę, z której powstrzymaniem trudności ma nawet armia. Ale od czego jest Batman? Z poziomu pierwszego piętra wjeżdża na swoim Monstertrucku czy też Batmonsterze (a może Batmonsterbilu) i pruje - przy wsparciu Robina zasiadającego w pleksiglasowej gondoli - do wroga z broni maszynowej. Tak, to jest tak słabe, na jakie wygląda.

Mocnym punktem albumu mógł być motyw indoktrynacji Batmana i próby pozyskania go dla celów sekty. Niestety, podobnie jak reszta albumu, napisany został bez głębi, bez polotu, nie będąc w stanie do niczego czytelnika przekonać. Jim Starlin pomimo podjęcia próby nie wyszedł poza pewne utarte schematy narracyjne, jakie stosował w innych swoich historiach. Scenariusz jest naiwny, mało przekonujący i zdecydowanie się zestarzał.

Niewiele lepiej można się wypowiedzieć o ilustracjach. Fakt, Bernie Wrightson ma kilka dobrych, wręcz bardzo dobrych momentów. Niektóre kadry, tudzież plansze po prostu mu siadły i mają klimat. Cóż z tego, skoro stanowią może 5-10% objętości. Reszta prezentuje się przeciętnie. Twarze są kanciaste i brzydkie. Całość zestarzała się równie mocno jak scenariusz. Najciekawszym eksperymentem po latach wydaje się kolorystyka. Komiks pochodzi z początku lat 90., kiedy dominowały kropkowane rastry w jednorodnej palecie kolorystycznej. Nie są to co prawda cyfrowe, przebojowe efekty studia FX, ale nie jest to też toporna wszechobecna wtedy paleta. Jest to coś innego.

Werdykt jest brutalny, jak sama rzeczywistość. Sekta to komiks tylko dla wybranych. Dla kręgu wiernych, fanatycznych wielbicieli swojego Batmentora. Dla tych, którzy z Nietoperzem biorą wszystko. Ci bardziej wybredni, tudzież mniej wierni czytelnicy mogą spokojnie poprzestać na obejrzeniu okładki w spisach wydanych tytułów. Znacznie ciekawsze rzeczy scenarzysta ma do powiedzenia w krótkim tekście od autora, który znajdziemy na początku albumu.

Opublikowano:



Batman. Sekta

Batman. Sekta

Scenariusz: Jim Starlin
Rysunki: Bernie Wrightson
Kolor: Bill Wray
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2021
Seria: Batman
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170x260 mm
Stron: 200
Cena: 79,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328159358
WASZA OCENA
6.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Mierność w strojnych szatach Mierność w strojnych szatach Mierność w strojnych szatach

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-