Recenzja
O terminatora za dużo
Przemysław Pawełek recenzuje Terminator. Mroczne przeznaczenieNowy Terminator ma kilka wad i pierwszą z nich wydaje się być kulejący dramatyzm. Filmy Camerona szybko wprowadzały napięcie, a widzowi udzielało się poczucie zagrożenia i niepewności malujące się na twarzach osaczonych przez elektronicznego mordercę bohaterów. Tu to po prostu nie działa - z bohaterami tak samo trudno się zaprzyjaźnić, jak i wczuć się w ich sytuację, choć reżyser Tim Miller robi, co może, by podrabiać oryginał, praktycznie klonując pewne zwroty fabularne. Bezskutecznie. Prosta w zasadzie fabuła szybko zaczyna zresztą grzęznąć w pretekstowości, kolejnych scenach, które prowadzą do spotkania z Dobrym Terminatorem, starcia ze Złym Terminatorem, Ucieczki przed Złym Terminatorem, a w finale oczywiście ostatecznej konfrontacji ze Złym Terminatorem.
Mam wrażenie, że reżyser nie mógł się zdecydować - czy bardziej chciał się skupić na zagrożeniu wobec 'zwyczajnej kobiety', czy na samych terminatorach (naginając nomenklaturę - łącznie trzech)? Kim według niego jest tu główny bohater, chodzi o młodą Meksykankę czy zmaskulinizowaną cyborgicę z przyszłości? Sprawy nie poprawia zbyt długie kiszenie przez autorów pewnego fabularnego zwrotu dotyczącego przyszłości, który ujawniany jest w momencie, gdy przynajmniej mnie było już wszystko jedno.
Sama fabuła to nie jedyny mankament filmu. Fajnie na jednym ekranie znowu oglądać Schwarzeneggera i Hamilton (mocno zresztą wypada jedna z początkowych scen filmu z ich udziałem), ale to nie wszystko. "Terminator 2: Dzień sądu" to film, który na całą dekadę stał się wzorcem dla klasy efektów specjalnych. Tu nie mamy do czynienia z podobnym osiągnięciem - autorom nie udało się w paru momentach nawet dorównać do aktualnych standardów.
Do tego wszystkiego dochodzą kwestie ideologiczne, które autorzy nieco zbyt nachalnie chcieli tu upchnąć. Odnoszę wrażenie, że nie tyle chodziło o przekaz czy wyraźne ustawienie się po czyjejś stronie, co o szerokie, nieszczere uśmiechanie się do konkretnych grup odbiorców. Film opowiada bowiem o trzech kobietach, które razem rzucają wyzwanie przerastającej je cybernetycznej sile z przyszłości. "Stworzyliśmy film feministyczny!" - mówił w wywiadach James Cameron. Tymczasem trzy kobiety jeżdżą sobie po Meksyku i Południu USA, ale i tak koniec końców girl power nie wystarczy, bo nie poradzą sobie bez Terminatora. Amatorzy podobnych wątków znajdą tu też odniesienia do tematyki imigranckiej i relacji USA-Meksyk, a na upartego można tu doszukać się komentarza do kwestii rodziny czy aborcji (bo i na takie interpretacje trafiłem). Nie przeszkadza mi łączenie kina rozrywkowego z wątkami politycznymi czy społecznymi, ale tu jak na mój gust wyszło to mało wiarygodnie.
Owszem, jest w tym filmie wątek zmieniający zupełnie dotychczasową narrację (także w kwestii płciowej), ale to w pierwszym "Terminatorze" kobieta zdana na siebie była w stanie sama sobie poradzić. Tu nawet trzy nie wystarczą, choć jedna ma cybernetyczne wspomaganie. Acz ciągle to kwestia drugorzędna, bo wszystko sprowadza się do tego, że "Mroczne Przeznaczenie" miało budzić choć namiastkę emocji, które przynosiły niegdyś filmy Camerona. Zamiast tego dostaliśmy wysokobudżetowego przeciętniaka, niewypał, który bez wsparcia silnej marki i zaangażowanych do produkcji osób nie wzbudziłby raczej żadnego zainteresowania.
Autor recenzji jest dziennikarzem Polskiego Radia.
Opublikowano:
Terminator. Mroczne przeznaczenie
Premiera: Marzec 2020
Seria: Terminator
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 122 min.
Wydawnictwo: Imperial CinePix
Reżyser: Tim Miller
Seria: Terminator
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 122 min.
Wydawnictwo: Imperial CinePix
WASZA OCENA
10.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
10 /10
Zagłosuj!
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-