baner

Recenzja

JRR. Człowiek, który stworzył Pierścień

Przemysław Pawełek recenzuje Tolkien
5/10
JRR. Człowiek, który stworzył Pierścień
5/10
Patrząc na współczesną galaktykę kultury popularnej, trudno nie zauważyć paru gigantów, którzy najmocniej odcisnęli na niej swoje piętno. Wciąż widzimy wpływ Lucasa, kolejne generacje twórców grozy inspirują się Lovecraftem, niezmiennym zainteresowaniem cieszy się twórczość Tolkiena. W przypadku tego ostatniego nie da się ukryć, że to kinowym adaptacjom, a nie książkom, zawdzięcza on swoją dzisiejszą popularność. Hobbit jednak dawno znikł z kinowego afisza, a na serial telewizyjny trzeba poczekać. Przyszedł więc czas na biografię.

Przyszedł więc czas na biografię.

No i niestety po obejrzeniu filmu przypomina mi się, że nie każdy twórca miał życiorys choćby w połowie tak barwny, jak spuścizna artystyczna, jaką zostawił. Autorzy posiłkują się więc elementami jego twórczości, z nastawieniem na najpopularniejszego "Władcę Pierścieni" (oczywiście w kinowej wersji adaptowanej), by pokazać proces prowadzący do genezy jego fantastycznego świata, a potem kolejnych powieści. Powracającym motywem pozostają więc doświadczenia z I wojny światowej, jest brytyjska prowincja, którą pisarz upamiętnił jako Shire, jest fascynacja językami i mitologiami, motyw przyjaźni i braterstwa, pojawia się nawet Sauron, smok i Pierścień. Jest i postać symbolizująca nieobecnego ojca, opiekuna, którego można powiązać z Gandalfem.

Parabole pomiędzy życiem osobistym pisarza, a jego twórczością, ubarwiają ten film, choć momentami ze swoją łopatologicznością okazują się być wręcz nieznośne. To one jednak wydają się czynić ten film oglądalnym, bo bez nich była by to prosta historia biednej sieroty z nizin społecznych, która dzięki talentowi i pracy odniosła sukces, a dzięki silnemu charakterowi wygrała życiową miłość. Brzmi banalnie i tak niestety jest, dużo ciekawsze byłyby jak dla mnie perypetie Tolkiena jako pisarza, który próbuje zaistnieć na rynku wydawniczym, dla którego teoretycznie nie ma miejsca, a który w efekcie dokłada swoją cegiełkę (a nawet wiele cegieł) do tworzenia podwalin pod oddzielny nurt literacki. "Tolkien" koncentruje się jednak na doświadczeniach formujących osobowość przyszłego pisarza, urywając się w momencie napisania pierwszych słów "Hobbita". Być może kolejne dekady życia pisarza miały posłużyć jako baza scenariusza do kolejnego filmu, ale trudno mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek na niego czekał. Ta biografia okazała się być nieco nudnawym brykiem dla tych, którzy nie wiedzieli o nim za wiele. Mnie w pamięci zapadnie tylko udział w projekcie takich aktorów jak Colm Meaney i Derek Jacobi. I konkluzja, że jeśli Drużyna Pierścienia odzwierciedlała epizod życiorysu Tolkiena, to nie był on w tym zespole Frodem, a raczej Samem. Reszta rozpłynie się w niepamięci.


Autor recenzji jest redaktorem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Tolkien

Tolkien

Premiera: Październik 2019
Oprawa: DVD
Stron: 107 min.
Wydawnictwo: Imperial CinePix
  • Reżyser: Dome Karukoski
  • WASZA OCENA
    Brak głosów...
    TWOJA OCENA
    Zagłosuj!

    Komentarze

    -Jeszcze nie ma komentarzy-