baner

Recenzja

Kochanie, zmniejszyłem się, by gonić króliczka

Krzysztof Zimiński recenzuje Ant-Man i Osa
6/10
Kochanie, zmniejszyłem się, by gonić króliczka
6/10
W trakcie, gdy większość bohaterów z kinowego uniwersum Marvela poleciała ratować wszechświat przed Thanosem, Scott Lang, znany nam już jako Ant-Man przebywał w areszcie domowym. To nie brzmi jak dobry pomysł na początek filmu, ale nie takie rzeczy już widzieliśmy. Oczywiście przygoda i emocje czekają na niego za progiem domu i wystarczy tylko, że ktoś wyciągnie go za drzwi, a będzie działo się wręcz za dużo. Pojawia się bowiem archetypowy Zły, archetypowa Tajemnicza Postać w Super Mocami, a wszystkie fabularne zawijasy będą prowadzić w jedną stronę. Wszystkie wydarzenia dążą w efekcie do próby uratowania żony pierwszego Ant-Mana, Hanka Pyma, która utknęła w wymiarze kwantowym, w czym uczestniczyć będą naukowiec, jego córka w stroju Osy oraz sam Lang.

Pierwszy "Ant-Man" był dość odświeżającym widowiskiem na tle goniącego wtedy zupełnie w piętkę MCU. Choć punkt wyjścia wydawał się jeszcze mniej obiecujący (jak zrobić ciekawy film o facecie co gada z mrówkami?), to nadrabiał pomysłowymi i świetnie zrealizowanymi scenami akcji oraz autodystansem, a nawet nieszczególnie wymyślna fabuła trzymała ten film w kupie. Najprawdopodobniej swoją rolę odegrało wtedy zaangażowanie Edgara Wrighta, którego jednak później odsunięto od projektu.

Kontynuacji brak choćby ułamka tego bezpretensjonalnego luzu, który miała pierwsza część. Być może to efekt właśnie tego, że Wright o wspólne przygody Ant-Mana i Osy na poziomie preprodukcji nawet się nie otarł? Otrzymujemy bowiem film bardzo porządnie zrealizowany od strony oprawy wizualnej, ale to coś, do czego jesteśmy już przyzwyczajeni i czego oczekujemy już na wstępie. Schody zaczynają się dalej. Coś nie tak dzieje się na poziomie fabuły, która jest w zasadzie chaotyczną pogonią różnych postaci za komponentami niezbędnymi do kwantowej podróży. Pym ma swój cel, ktoś mu jednak bruździ, powracają wątki z przeszłości, i choć nie jest to zbyt złożone, to próba prostego wyjaśnienia 'kto-co-po-co' przypomina szarpanie się z węzłem gordyjskim. Intryga w efekcie zanadto nie emocjonuje, bo zamiast rozwoju fabuły mamy pogoń za klasycznym narzędziem narracyjnym, mającym popychać film od jednej sceny akcji do drugiej.

"Ant-Man i Osa" ma kilka plusów - ciekawym zabiegiem jest przełożenie punkt nacisku z gapowatego Langa na tytułową Osę, która radzi sobie z kostiumem pozwalającym na zmianę rozmiaru i samą walką dużo lepiej niż poczciwy recydywista. Dobrze (choć nie zawsze doskonale) wyglądają efekty specjalne. Ciekawe są pomysły na granie możliwością zmiany rozmiarów bohaterów. Bardzo dobra jest obsada. Michael Peńa w roli Luisa błyszczy w niemal każdym momencie, gdy jest na ekranie, kradnąc innym show. Ale to raczej wszystko.

Poza tym mamy prostą, na siłę zamotaną, pretekstową fabułę, której głównym celem jest dostarczanie okazji do wykorzystania efektów specjalnych. Niestety tych okazji przez pierwszą połowę filmu nie ma za dużo. Niezbyt oryginalnie wyglądają lokacje poszczególnych scen - laboratorium Pyma to wzorcowe, acz banalne Laboratorium Naukowca, gdzie jest dużo błyszczących obiektów niewiadomego zastosowania. Także wymiar kwantowy ze swoją psychodelicznością wygląda jak odbicie mistycznych światów między którymi przemieszcza się dr Strange. Coś nie tak dzieje się z tempem, żarcikami, nawet muzyka brzmi momentami dość tanio. W dodatku wszystkie te pseudonaukowe wynurzenia o fizyce kwantowej brzmią jak bełkot. W trakcie seansu miałem deja vu - czułem się, jakbym oglądał jakiś familijny film Disneya o ratowaniu rodziny, tyle że zrealizowany za duży, a nie telewizyjny budżet. Po chwili przypomniałem sobie, że przecież w istocie tak właśnie jest.

Pewnym zawodem były też dołączone na Blu Rayu dodatki. Sceny wycięte w dość oczywisty sposób sugerują, dlaczego je wycięto. Wpadki z planu, często zabawne, tu są monotonną serią wygłupów przed kamerą. Także dość skąpe dokumenty o realizacji są w większości czystym słodzeniem sobie przez ekipę oraz przypominaniem widzowi, co właśnie przed chwilą obejrzał. Ciekawych informacji o tym, jak zrealizowano ten film, jest tu mało.

Gdzieś uleciał niezobowiązujący nastrój pierwszego Ant-Mana, gdzie bohater nie próbował uratować świata, ani nawet miasta, tylko starał się zawalczyć o własne relacje z córką. Autorzy poszli dalej tym tropem, wchodząc jednak na poziom kina familijnego, co być może docenią ci młodsi i mniej wymagający fani MCU, w końcu teoretycznie to do nich jest skierowane to całe uniwersum. Starszych widzów ten film pewnie zawiedzie dziurawą fabułą, której istotą jest po prostu napędzanie pogoni za króliczkiem, i nawet efekty nie są w stanie tej historii uratować. Prawdziwy fan MCU oczywiście jednak nie może sobie tego filmu odpuścić, bo finał dostarcza wydarzeń, które na pewno doczekają się swojej konkluzji w kolejnych produkcjach z tego świata.

Opublikowano:



Ant-Man i Osa

Ant-Man i Osa

Premiera: Grudzień 2018
Seria: Ant-Man
Oprawa: DVD, Blue ray
Wydawnictwo: Galapagos
  • Reżyser: Peyton Reed
  • WASZA OCENA
    Brak głosów...
    TWOJA OCENA
    Zagłosuj!

    Galerie

    Kochanie, zmniejszyłem się, by gonić króliczka Kochanie, zmniejszyłem się, by gonić króliczka

    Komentarze

    -Jeszcze nie ma komentarzy-