baner

Recenzja

Luc Gordon

Tomasz Kleszcz recenzuje Luc Orient. Tom 1
6/10
Luc Gordon
6/10
Pięćdziesiąt lat to dla człowieka kawał czasu, można by rzec – cała wieczność. A dokładnie tyle upłynęło od daty pierwszej publikacji Luca Orienta. Jak klasyczna, młodzieżowa seria radzi sobie dzisiaj?

Przystojny samiec alfa, piękna asystentka, a do tego genialny profesor. Obca planeta, rządzona przez tyrana, rebelia, na czele której staną Ziemianie, zjednawszy sobie wcześniej przychylność lokalnych sprzymierzeńców. Brzmi znajomo? Zawęźmy to jeszcze i dodajmy, ze jedna z ras zamieszkujących uciśnioną planetę posiada skrzydła i może latać. A druga mieszka w lasach. Oraz ze między przedstawicielami obojga planet dochodzi do silnej zażyłości. Tak w bardzo uproszczony sposób można by opisać fabułę jednej z najbardziej kultowych produkcji lat 80. XX wieku, pełnowymiarową space operę w reżyserii Mike'a Hodges'a. Jak się zapewne domyślacie, mowa o Flashu Gordonie. Jednakże znany w Polsce film powstał na kanwie znacznie starszego komiksu, którego geneza sięga lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Powyższy akapit nie pojawił się tu oczywiście przypadkiem. W Lucu Oriencie dostajemy bowiem wszystkie wspomniane wcześniej elementy. Flasha zastąpił tytułowy Luc, dobrze zbudowany i wysportowany blondyn. Wraz z doktorem Hugonem Kalą oraz piękną Lorą stanowią główne trio.

Na Ziemi prowadzą oni badania naukowe, w trakcie których natrafiają na pojazdy obcej cywilizacji. Jak się okazuje, nie są one opuszczone. Przy wydatnej pomocy profesora załoga zostaje przywrócona do życia i tak czytelnicy mają okazję poznać Terangonian. Wdzięczni za pomoc kosmici odlatują do domu, ale jak się wkrótce okazuje, podczas ich długiej nieobecności władzę na Terango przejął okrutny Sektan, którego celem jest ....inwazja i podbój Ziemi. Dopiero od drugiego albumu zaczyna się prawdziwie kosmiczna zabawa.

Integral składa się z czterech tomów. W pierwszym poznajemy bohaterów, jego akcja odbywa się na Ziemi, przenosząc się w kosmos dopiero w kolejnych odsłonach cyklu. Patrząc z punktu widzenia dzisiejszego odbiorcy, trudno nazwać fabułę szczególnie ekscytującą. Ot, kolejna opowieść o dzielnym twardzielu i jego sidekickerach, którzy przeżywają mniej lub bardziej egzotyczne przygody. Z uwagi na fakt, że historie pisane przez Grega przygotowane były z myślą o młodych czytelnikach, sięgających po pismo TinTin, warstwa dialogowa oraz przebieg akcji prezentują się już nieco archaicznie. Ma to również swoje dobre strony dla czytelników, którzy od czasu do czasu lubią mieć styczność z minionymi, wydawałoby się że mniej skomplikowanymi czasami, którego ducha próżno szukać w dzisiejszych produkcjach. Jednak wszyscy pozostali odbiorcy, szukający w albumach ducha nowoczesności czy silnych wrażeń, pochodzący do albumu bez sentymentalnego ładunku mogą poczuć się rozczarowani.

W zestawieniu z lekko zestarzałą fabułą ilustracje prezentują się całkiem dziarsko. Luc Orient na papier przeniesiony został przez Eddy'ego Paepe'a. Artysta prezentuje klasyczne, europejskie podejście zarówno jeśli chodzi o styl rysowania, jak i sposób kadrowania. Dzielone średnio na osiem kadrów plansze w formacie A4 prezentują całą masę szczegółów. Rysownik radzi sobie całkiem dobrze, rozkręcając się zwłaszcza w trakcie eksploracji przez naszych bohaterów egzotycznych krain Terango. W kwestiach technicznych również poczuć można ducha epoki. Pojazdy czy maszyneria nie prezentują dzisiejszego, wyśrubowanego i oszałamiającego poziomu, niemniej mają w sobie to coś i nadają opowieści posmak przygody. Aczkolwiek ponownie wydaje się, że dzisiejsi odbiorcy nie znajdą tu obiektów godnych uwagi, ponieważ technika zarówno rzeczywista, jak i rysowana z wyobraźni poszły niewiarygodnie do przodu.

Luc Orient pomimo klasycznego wykonania odczuł upływ czasu. Prostej fabule, powtarzającym się rozwiązaniom oraz naiwnemu językowi będzie trudno zdobyć nastoletniego odbiorcę. Przyjemność z lektury mogą odczuć czytelnicy, którzy lubują się w space operach czy pulpowej fantastyce, dla których Flash Gordon pozostaje filmem kultowym. Całkiem młodzi chłopcy, marzący o ekscytujących przygodach również mogą pokochać Luca Orienta za jego niewątpliwie pozytywny charakter. Jednak dla większości czytelników dzieło Greg'a i Paape'a może jawić się jako relikt przeszłości, stanowiący co najwyżej ciekawostkę. Miłośnicy Flasha mogą do oceny dodać spokojnie jedno oczko.

Fabuła: 5, Rysunek: 7; Ocena końcowa: 6.

Opublikowano:



Luc Orient. Tom 1

Luc Orient. Tom 1

Scenariusz: Greg
Rysunki: Eddy Paape
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2017
Seria: Luc Orient
Tytuł oryginału: Luc Orient 1. Les dragons de feu, 2. Les soleils de glace, 3. Le maître de Terango, 4. La planète de l'angoisse
Rok wydania oryginału: 1969/1970/1971/1972
Wydawca oryginału: Le Lombard
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 210x297 mm
Stron: 192
Cena: 99,00 zł
Wydawnictwo: Taurus Media
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Franco -

Zgadzam się z oceną. Też przestrzegam przed zbyt
emocjonalnym rzuceniem się na ten (nietani jednak)komiks,
jeśli wcześniej się nie wybada na co się rzuca.

P.S.
Ja uwielbiam Flasha Gordona, ale swej oceny nie podwyższę.
Raczej bym tego nie mieszał. Oldskulowy pupl i kicz to raczej
inna bajka (Barbarella i raczej te rejony).
Orient to produkt docelowy raczej dla 8-9 latków i to robiony
na poważnie.

Franco -

edit: pulp

Leszek Biały -

Wiadomo kiedy drugi tom?