baner

Artykuł

Waneko o jednolitej cenie książki

Martyna Taniguchi
List Martyny Taniguchi z wydawnictwa Waneko do profesora Piotra Glińskiego, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wiceprezes Rady Ministrów.

Szanowni Panie Ministrze,

jako mały wydawca, chcielibyśmy się odnieść do proponowanego projektu ustawy o regulacji ceny nowości książkowych na naszym rynku, wyrazić swoje obawy i wątpliwości.

Z góry chcielibyśmy zaznaczyć, że współpracujemy głównie z siecią księgarni internetowych, które na pewno również żywo są zainteresowane, by proponowana przez Państwa ustawa nie weszła w życie.
Oczywiście mamy też wątpliwości jako czytelnicy i odbiorcy książek, ale wracając na nasze wydawnicze podwórko:

  • Zależy nam, żeby wypuszczać na rynek jak najwięcej nowości, ale czytelnictwo w Polsce i tak jak wszyscy alarmują, stoi na najniższym, poziomie w Europie.
    Wiele osób kupuje książki nowe, gdyż mogą skorzystać z rabatu przy ich zakupie.

  • Błędem wydaje nam się myślenie, że jeśli nowości nie będą mogły zostać zrabatowane, wzrośnie liczba zakupywanych starszych pozycji.
    Przede wszystkim zadajmy sobie pytanie czy na pewno odbiorcy, którzy obecnie nie kupują książek nowych, mimo rabatów oferowanych przy dzisiejszym systemie promocji, to ci, których te książki w ogóle zainteresują? Z naszego doświadczenia wynika, że np. młody odbiorca, który ciągle szuka nowych tytułów i wręcz wysyła propozycje lub prośby do wydawcy o wypuszczenie na rynek tego czy owego, nie interesuje się starszymi pozycjami, których wcześniej nie kupił. I nawet duży rabat nie powoduje wielkiego zainteresowania starszym tytułem.

  • Czytelnik po wprowadzeniu ograniczeń nie kupi załóżmy 3 czy 4 pozycji z oferty, a ograniczy się do 1-2 i, czekając na możliwość zakupu z rabatem, może w powodzi innych wydawnictw o interesującej go książce zapomnieć. Wobec tego te niekupione książki zamiast trafić do rąk Czytelnika dalej będą zalegać w magazynach sprzedawców/małych księgarni lub hurtowników. Będzie to zapewne generowało większe zwroty przy sprzedaży konsygnacyjnej i koszty magazynowania, jeśli wydawca będzie trzymał książki u siebie.

  • Czytelnik nie będzie się zaopatrywał w nowości w sklepie internetowym wydawcy, który taki sklep prowadzi (a jest nas na rynku trochę), jak również nie zdecyduje się na ich zakup w mniejszej księgarni internetowej, oferującej mniejszy asortyment (gdzie z natury jeszcze dojdą koszty wysyłki), a i tak pójdzie do dużego sklepu internetowego lub do dużej sieci stacjonarnej, gdzie znajdzie asortyment większy.

  • Ceny nowości mogą nawet wzrosnąć. Gdy okazuje się bowiem, że mały wydawca nie może rabatować cen dla swoich Czytelników w swoim sklepie internetowym np. lub w swoim sklepie stacjonarnym (jeśli taki posiada), a współpracująca z nim sieć małych kontrahentów internetowych lub stacjonarnych też nie generuje zysków, jedynym wyjściem wydaje się pewne podniesienie cen nowych książek, aby wyrównać poziom przychodów ze sprzedaży nowości przez pierwszy rok (bo taki czas bez rabatu przewiduje ustawa).

  • Obecnie by zachęcić młodzież, która często zamiast książek w wydaniu papierowym sięga po grę komputerową i internet czy wydawnictwo pirackie na sieci lub, wydawcy nierzadko dodają do nowych książek drobne gadżety dostępne jedynie w sklepie wydawcy. To bywa naprawdę fajnym bonusem – widzimy to po reakcjach Czytelników, a sprzedaż bezpośrednia, pomijająca pośredników, jest dla wydawcy najbardziej opłacalna. Jeśli takich dodatków nie będzie można załączać, wiadomo, spadnie atrakcyjność pozycji kupowanych bezpośrednio w sklepach wydawców, co spowoduje, że bezpośrednio zarobimy mniej, bo Czytelnik po książki najprawdopodobniej znowu pójdzie do dużego sklepu w chętnie odwiedzanej galerii handlowej albo zamówi większą partię u dużego hurtownika internetowego, czy takiego, który oferuje odbiór osobisty w wielu punktach na terenie kraju.

  • Nowe pozycje wydawców komiksowych, do których i my należymy, nie będzie mogło być sprzedawanych na imprezach młodzieżowych, gdy imprezy te nie osiągną rangi targów książki. Takie wydarzenia kulturalne (bo tak należałoby je określać) cieszą się coraz większą popularnością wśród młodzieży, a w ostatnich latach widujemy tam również rodziców tych młodych ludzi oraz naszych dorosłych już Czytelników. Wobec powyższego wydawcy komiksu i sf, coraz rzadziej będą brać udział w takich imprezach przez co umrą one śmiercią naturalną. Pragniemy podkreślić, że byłaby to wielka szkoda, gdyż wydarzenia te stanowią również okazję do spotkań na żywo, gdzie fani fantastyki i komiksu, uczestniczą w panelach dyskusyjnych, zachęcają się wzajemnie do czytania i oglądania najnowszych produkcji filmowych.

  • Czytelnik młody, który nie będzie mógł kupić tłumaczenia książki z rabatem po polsku, sięgnie po wydawnictwo obcojęzyczne, może nawet zamówi kilka nowości z rabatem w dużej sieci zagranicznej (dla młodzieży to obecnie nie problem, jeśli naprawdę chcą coś przeczytać – zwłaszcza gdy idzie o komiks czy literaturę fantasy).

  • A zatem na ustawie nie zyskają ani Czytelnicy, którzy już teraz biją na alarm, ani wydawcy (zwłaszcza średni i mali, którzy sami również prowadzą sprzedaż). Wydawcy ogółem, chcąc nie chcąc, i tak będą musieli sprzedawać książki dużym hurtownikom, a dysproporcje pomiędzy ceną zakupu przez hurtownie/sieci a ceną okładkową pozostaną bez zmian. Zatem na ustawie zyskają w dalszym ciągu tylko wielkie sieci i wielcy dystrybutorzy.

  • Wiele nowości może zalegać albo u wydawcy, albo u hurtownika, co spowoduje spadek bieżących zysków, a co za tym idzie płynności finansowej wydawców. Małe sklepy internetowe też bardzo na tym ucierpią.

  • Powyższy spadek sprzedaży nowości spowoduje spadek ich nakładów, a wiele tytułów w ogóle się nie ukaże, rynek zubożeje.

  • Aby obniżyć koszty związane z produkcją w pierwszym etapie sprzedaży, wydawcy mogą zdecydować się na obniżenie pierwszego nakładu, co może odbić się również na drukarniach, dostawcach papieru itd. Problem zdaje się być głębszy i nie dotyczy wyłącznie księgarni, importerów i wydawców, ale też wszystkich instytucji biorących bezpośrednio lub pośrednio udział w procesie produkcji.

  • Nie widzimy powodu, dla którego zwłaszcza młody czytelnik lub człowiek zapracowany, który do tej pory kupował w wielkiej sieci lub w księgarni internetowej miał zacząć kupować książki w małej księgarni stacjonarnej, nawet jeśli ceny nowości zostaną ujednolicone. (Przyzwyczajenie jest drugą naturą, a nasz rynek już się zmienił).

  • Uważamy, że należałoby zająć się nie ujednolicaniem ceny nowości, a raczej monopolistycznymi praktykami dużych dystrybutorów, ich gigantycznymi rabatami oraz ich kuriozalnymi terminami płatności. My powodu takich problemów nie współpracujemy już z wieloma sieciami, zaś jedną, gdzie mamy jeszcze resztki zapasów, musimy regularnie pozywać do sądu o spłatę należności.

  • Nie wydaje się, abyśmy mogli porównywać się z rynkami zachodnimi takimi jak Anglia, Niemcy, czy Francja. Do takich wniosków skłania nas już choćby nasze komiksowe poletko. Tym bardziej nie powinniśmy porównywać działania jakichkolwiek regulacji wprowadzanych w ww. krajach w latach minionych do tego, co może się zadziać na naszym rynku dzisiaj. Kto bowiem zaręczy, że gdyby wprowadzono tam takie czy inne regulacje dziś, wynik byłby taki sam?
    Wiadomo nam, że w Izraelu analogiczna ustawa została zniesiona po dość krótkim okresie obowiązywania ze względu na spory, bo ponad 30-procentowy, spadek sprzedaży nowych książek.


Mamy nadzieję, że nasz głos nie pozostanie bez wpływu na zaniechanie wprowadzenia w życie projektu, który może przynieść więcej szkody niż pożytku małym wydawcom i księgarniom, zaś tylko wzmocni pozycję wielkich spółek i dystrybutorów książek.

Z poważaniem

Martyna Taniguchi
Członek Zarządu Waneko Sp. z o.o.

Opublikowano:



Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-