Artykuł
Topy i wtopy pierwszego półrocza 2016 roku według Pawełka

Skalp


Seria Aarona i Guery to dla mnie ogłuszający cios z bańki między oczy, poprawiany szybko uderzeniem w żołądek. Mieszanina westernu i czarnego kryminału pokazuje mrok życia Indian z rozkładającego się rezerwatu, jednocześnie unikając jednoznacznych sylwetek bohaterów czy prostych osądów. Każdy ma tu coś na sumieniu, każdy tu u kogoś sobie przechlapał. Drugi tom utwierdza mnie w przekonaniu, że to obecnie moja ulubiona ukazująca się w Polsce seria.
Gotham Central / Jessica Jones: Alias


Dwa cykle z zupełnie innych komiksowych światów, ale bazujące na podobnym pomyśle. Bierzemy universum, budujemy kryminalne fabuły, przeplatamy je zwykłymi problemami zwykłych ludzi - detektywów, śledczych, policjantów - ale nie zapominamy, że to ciągle świat, w którym gdzieś tam grasują trykociarze. Cykl DC to bardziej serial o policjantach z Nowego Jorku, Alias skręca w stronę pani detektyw prowadzącej własną agencję, i choć zmienia się nieco punkt wyjścia, to obie serie łączy pomysł na fabułę, jak i fakt, że są równie dobre.
Tutaj

McGuire w tym komiksie idzie po bandzie. W polskim wydaniu to nawet nie album, a arkusz kolorowych plansz, gdzie zamiast spójnej fabuły autor proponuje podróż w czasie i przenikanie się różnych scen z różnych epok - od zarania świata, aż po daleką przyszłość. Nie jest to dzieło dla osób, które chcą poznać konwencjonalną historię, jednocześnie "Tutaj" pokazuje, że z komiksu można sporo jeszcze zrobić, choćby zaburzając konsekwencję upływu czasu czy proponując graficzny ekwiwalent "Gry w klasy" Cortazara.
Wieczne Zło: Wojna w Arkham

Crossover "Wieczne zło" zebrał całkiem przchylne opinie recenzentów, "Wojna w Arkham" niestety nie trzyma poziomu. W czasie gdy Liga Sprawiedliwości jest rozbita, a w Gotham panuje anarchia, nie ma kto przywrócić porządku (czy może - być siłą napędową fabuły), więc zamiast sztampowego grupowego mordobicia Dobrych ze Złymi, tym razem Źli biją Złych - w różnych konfiguracjach, i w zasadzie zupełnie daremnie, przecież istnieją inne miasta, którymi można się podzielić, zamiast szarpać się o Gotham.
Rani


Największym grzechem komiksu awanturniczo-przygodowego może być chyba tylko nuda. Autorzy serii mają na sumieniu i to, i inne przewinienia. Czytając kostiumową opowieść o bohaterce, na którą wszyscy się zawzięli, nieustająco prześladowało mnie deja vu - nie mogłem uwolnić się od skojarzeń z "Pasażerami wiatru", gdzie podobnie zarysowano bohaterkę oraz fabułę i wyważono proporcje, choć serię Bourgeona wspominam jako mniej przegadaną.
Star Wars Legendy #05: Mara Jade: Ręka Imperatora

Świat Gwiezdnych Wojen ma olbrzymi potencjał - w zależności od wybranych bohaterów można opowiedzieć z ich udziałem western, typową historyjkę przygodową czy metaforyczną przypowieść o walce dobra ze złem. Mara Jade - tajna agentka lojalna wobec Imperatora - to jedna z tych niejednoznacznych postaci, z których można wykrzesać dużo, a nazwisko Timothy'ego Zahna na okładce obiecywało co najmniej przyzwoitą rozrywkę. Otrzymaliśmy płaską, papierową postać i sporą dawkę nudy.
Autor tekstu jest pracownikiem Polskiego Radia.
Opublikowano:
Komentarze
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego