baner

Recenzja

Tchnienie minionej epoki

Przemysław Pawełek recenzuje Storm #02: Dzieci pustyni. Zielone pandemonium
6/10
Tchnienie minionej epoki
6/10
Drugi (a właściwie trzeci i czwarty) tom Storma podąża tą samą drogą, co poprzedni album. Oto tytułowy kosmiczny rozbitek, jego towarzyszka Rudowłosa i upadła Ziemia przyszłości. Niegdyś dumna cywilizacja uwsteczniła się do poziomu niemalże pierwotnego, gdzieniegdzie pozostały jednak symbole dawnej świetności, obecnie będące dla prymitywnej ludzkości raczej wyrzutem i drwiną. Storm nie ma dokąd pójść ani gdzie wrócić, nie ma też kogo prosić o pomoc. Pozostaje mu tylko iść z towarzyszką przed siebie w tym niegościnnym świecie.

Kontynuacja cyklu to zmiana na stanowisku scenarzysty - w fotel Dunna i Lodewijka wsiada Dick Matena. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że seria zmierza dotychczasowym torem, ale czuć tu lekką żyłkę czegoś nowego. Po licznych odwołaniach do fantastyki trącającej już myszką fabuła puszcza oko w stronę nieco współcześniejszych dokonań, ale nie zapominajmy z przełomu lat 70. i 80. W dalszym ciągu to naiwne, pulpowe historie, ale czuć tu nieco ducha Gwiezdnych Wojen, zwłaszcza w "Zielonym Pandemonium", gdzie budowle na pniach drzew mogą kojarzyć się z siedzibami Ewoków z nakręconego de facto później "Powrotu Jedi". Nie da się jednak nie zauważyć (wskazanego nawet w przedmowie) chodzenia na łatwiznę, gdy Storm z Rudowłosą co tom wpadają w nowe tarapaty kończące się niewolą, z której muszą salwować się spektakularną ucieczką. Jednocześnie głównym motorem napędowym serii zdaje się być Don Lawrence, któremu nie da się odmówić własnego stylu, bez względu na to, czy lubi się ten typ grafiki, czy też nie. Jego malarskie pejzaże czy też retro-futurystyczne urządzenia, mają w sobie pewien elegancki, choć równie naiwny co fabuła urok.

Storm to danie dla amatorów określonych, nie podawanych już dziś niemal nigdzie smaków, gdzieś z rejonów 'guilty pleasure'. To komiks z innej epoki, który zauważalnie się zestarzał. Kompozycja plansz momentami jest po prostu przekombinowana, a wszystkowiedzący narrator po prostu przynudza, dublując często oczywistości przedstawione na obrazie, do tego koncepcja świata wydaje się być dziurawa - można tak wymieniać dłużej, ale po co? Osobiście przymykam na to oko, ale i ostrzegam, że na pewno dla wielu Storm będzie niestrawną ramotą. Dla innych, tak jak na przykład dla mnie, to fascynująca swoją niedzisiejszością opowieść przygodowa ociekająca wręcz eskapizmem, do tego równie niedzisiejsza od strony plastycznej. Koniec albumu daje także sugestię, że kolejne tomy zacznie spinać nie tylko para bohaterów, ale także fabuła.

Autor recenzji jest pracownikiem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Storm #02: Dzieci pustyni. Zielone pandemonium

Storm #02: Dzieci pustyni. Zielone pandemonium

Scenariusz: Dick Matena
Rysunki: Don Lawrence
Wydanie: I zbiorcze
Data wydania: Maj 2016
Seria: Storm
Tłumaczenie: Krzysztof Janicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: A4
Stron: 104
Cena: 75,00 zł
Wydawnictwo: Kurc
ISBN: 9788392138723
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Tchnienie minionej epoki Tchnienie minionej epoki Tchnienie minionej epoki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-