baner

Recenzja

Kryminał równie czarny, co pocałunki

Przemysław Pawełek recenzuje Black Kiss
8/10
Kryminał równie czarny, co pocałunki
8/10
"Black Kiss" to komiks, który zawstydza większość amerykańskich superbohaterskich fikołków z oznaczeniem '18+' na okładce. Owszem, czasem ktoś tam da komuś po mordzie, nie zawsze nawet z tego się krew poleje, bywa, że któraś z niewiast uchyli dekoltu i pierś ukaże, ale dużo więcej z tej kategorii wiekowej zwykle nie wynika. Album Howarda Chaykina bez wątpienia na takie oznaczenie zasłużył z nawiązką.

Oto półświatek, gdzie razem kotłują się gangsterzy, okultyści, prostytutki i skorumpowani gliniarze. Opis zapowiada coś pomiędzy "Fatale" a "Sin City", z tą drugą pozycją skojarzenia może budzić też czarno-biała strona wizualna, ale w środku albumu czeka na nas coś jeszcze. Autor śmiało poszalał sobie tu z erotyką, momentami penetrując bardzo mroczne zakamarki ludzkiej seksualności, dodatkowo równie śmiało, o ile nie śmielej poczynając sobie w obscenicznych dialogach. Momentami sporo tu wulgarności, acz niekoniecznie prymitywizmu, i trzeba oddać honor tłumaczce, że przy wszystkich tych szorstkich, momentami pozerskich gadkach, dialogi nie ocierają się o groteskę czy niezamierzoną śmieszność.

"Black Kiss" to skrzyżowane noir z erotykiem, ale jako takiemu bliżej tej historii do "Chinatown" Polańskiego niż do komiksowych fabuł Brubakera i Millera. To mroczny świat, w którym każdy ma na bakier z prawem, każdy ma też swoje tajemnice, i te kryminalne, i seksualne. Album niekoniecznie jest skierowany do wszystkich fanów zwizualizowanej erotyki - w istocie, gdy przychodzi co do czego, Chaykin mniej skupia się na pokazaniu tych najbardziej pieprznych części aktów, a bardziej na zarysowaniu kobiecych ciał i ich prowokujących pozycji. Jednocześnie jest to świat fetyszy, perwersji i pewnych ekstremów, gdzie momentami zaciera się granica między seksem a przemocą - co może część czytelników odrzucać. Polański w swoim filmie pokazywał mroczne śledztwo, którego drugim dnem była mroczna strona seksualności. Podobnie jest u Chaykina, tylko że on mniej skupia się na intrydze, a bardziej na tym, co czai się po drugiej stronie podświadomości.

Komiks potrafi zrobić wrażenie swoją stroną wizualną. Jak wspomniałem - nie do końca chodzi o ekspresję w trakcie aktów, choć nie można tu zarzucić autorowi pruderyjności czy braku fantazji, tak samo jak nie można mu zarzucić (zbytniego) epatowania genitaliami. Jednocześnie album jest popisem kreski, momentami czystej i uproszczonej, zwykle w fascynujący sposób dążącej do nadmiaru detalu, niezmiennie jednak celnej i ostrej, często wzbogaconej rastrami. Widać, że Chaykin lubi rysować szybkie samochody i jeszcze szybsze kobiety, rysowanie facetów w wyraźny sposób nie sprawia mu już aż takiej satysfakcji. To kapitalne rysunki w stylu, którego się już dziś w amerykańskim głównym nurcie nie uprawia, a szkoda. Niestety stronie wizualnej lekką krzywdę robi momentami przegadanie fabuły, bo dymki przysłaniają spore fragmenty plansz.

Jedynym problemem "Black Kiss" pozostaje dla mnie akurat fabuła - rozkręcająca się powoli, mętnie i grzęznąca początkowo w i tak niewielkiej ilości wątków, z których nic nie wynika. Rytm historii przyspiesza z czasem, gdzieś w okolicach 1/3 odchodząc od klasycznej, noirowej otoczki w stronę klimatów kojarzonych z kinem eksploatacji. Wtedy robi się dziwniej i brutalniej, ale i ciekawiej. Nie chcę pisać za dużo, by nie psuć lektury, ale z opowieści o dwóch damulkach szukających tajemniczego filmu i muzyka walczącego z uzależnieniem, nad którym wisi oskarżenie o zabójstwo własnej rodziny, szybko wyrasta coś zupełnie innego, niż można się było początkowo spodziewać, a sama konwencja wchodzi po drodze w jeszcze kilka zakrętów.

Efektem pracy Chaykina jest album, w przypadku którego naprawdę trudno określić mi docelowego odbiorcę. Strona wizualna powinna przypaść do gustu miłośników zabaw czernią i bielą - by się o tym przekonać, wystarczy zobaczyć dosłownie kilka plansz. Nie jestem jednocześnie przekonany, czy to album dla statystycznych fanów erotyki - sporo tu perwersji i obrazoburczości, a w przypadku aktów stosunkowo niewiele wspomnianego epatowania genitaliami. Z drugiej strony - kimże ja jestem, by próbować zrozumieć statystycznego fana erotyki, albo nawet uważać, że ktoś taki, nawet w rozumieniu abstrakcyjnym, w ogóle istnieje? Chaykin poczyna sobie odważnie, zmierzając w rejony tabu, które mogą budzić niesmak czy zażenowanie, lub nawet posądzanie o genderową propagandę rodem z lat 80. Jednocześnie jego historia, stopniowo się rozkręcając, potrafi nie tylko zaskoczyć, ale i zaintrygować. Wydaje mi się, że warto albumowi dać szansę i przekonać się samemu, choćby dla samych rysunków. Jednocześnie biorę pod uwagę, że ktoś za taką sugestię prędzej czy później może mi dać w twarz.

Autor recenzji jest pracownikiem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Black Kiss

Black Kiss

Scenariusz: Howard Chaykin
Rysunki: Howard Chaykin
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2016
Seria: Black Kiss
Tytuł oryginału: Black Kiss
Rok wydania oryginału: 1988
Wydawca oryginału: Vortex Comics
Tłumaczenie: Maria Lengren
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260 mm
Stron: 136
Cena: 59,00 zł
Wydawnictwo: Planeta Komiksów
ISBN: 978-83-943473-2-1
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Kryminał równie czarny, co pocałunki Kryminał równie czarny, co pocałunki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-