baner

Recenzja

Dwa razy nie nabiorę się na ten sam numer!

Tomasz Kleszcz recenzuje Przygody TinTina #05: Błękitny lotos
6/10
Dwa razy nie nabiorę się na ten sam numer!
6/10
Rudzielec z psim przyjacielem po zwieńczonym sukcesem śledztwie w sprawie cygar kontynuuje podróż i dociera do Indii, gdzie zażywa zasłużonego wypoczynku u samego Maharadży. Sielanka jak to u TinTina szybko się kończy i bohater musi ruszać do Szanghaju.

"Błękitny Lotos" nie jest zupełnie oddzielną opowieścią, a kontynuacją przygód z poprzedniego albumu, co wydatnie uświadamia nam wstęp, przypominający, że tajemniczy herszt bandy parającej się handlem narkotykami nie został przecież pojmany. Herge jak zawsze nie każe nam zbyt długo czekać i TinTin błyskawicznie ląduje w samym środku kryminalnej intrygi. O ile sam schemat prowadzenia opowieści nie przeszkadza, o tyle zastosowane w niej rozwiązania znanego z poprzedniej części już tak. Ponownie reporter zostaje porwany, zamknięty, a następnie uratowany przez tajemniczych pomocników. Tym razem należą oni do stowarzyszenia Synów Smoka, a ich przełożony, Wang Czendż Mi od początku za pomocą swoich wpływów pomaga TinTinowi w śledztwie i działaniach zmierzających do powstrzymania handlu opium.

Historia w zestawieniu z dotychczasowymi albumami jest dość zawiła i zawiera elementy polityczne. Komiks powstał w roku 1935. W jednej ze scen autor nawiązuje, a wręcz przedstawia wprost incydent mukdeński z 18 września 1931, w którym Armia Kwantuańska wysadziła w powietrze odcinek należącej do Japonii Kolei Południowomandżurskiej i oskarżyła o to Chiny. Ten akt sabotażu doprowadził ostatecznie do aneksji Mandżurii, co przedstawiło Japonię w zdecydowanie negatywnym świetle na arenie międzynarodowej i doprowadziło do zaostrzenia konfliktu z Chinami. I dokładnie tak przedstawieni są w komiksie Japończycy, którzy odgrywają rolę jednolicie czarnych charakterów.

Można się spierać, czy wykorzystywanie rzeczywistych, opartych na ludzkiej tragedii wydarzeń do tworzenia lekkich i przyjemnych opowieści to dobry sposób na budowanie fabuły. Każdy czytelnik musi odpowiedzieć na to pytanie sam. Na plus należy zdecydowanie zaliczyć fakt, że autor nie bawił się we wszechobecną dzisiaj i momentami szkodliwą poprawność polityczną i pokazał rzeczy takimi, jakie są. Minusem jest jednak zbyt powierzchowne pokazanie problemu i całkowite przemilczenie tragedii ludzi, jaka z tych wydarzeń wynikła.

Ilustracje w stosunku do poprzedniego albumu nie przeszły zmian. Jeśli lubicie styl Herge’a, nie ma się nad czym zastanawiać, jest bardzo dobrze, klimatycznie i na wysokim poziomie.

"Błękitny Lotos" to – pomimo poruszenia poważnych kwestii – lekkostrawna opowieść, która kończy się happy endem. Kilka powtórnie wykorzystanych motywów zgrabnie komponuje się w całość i nie razi tak bardzo, aby zniechęcać do lektury. Po raz kolejny dostajemy solidną porcję rozrywki, z lekkim politycznym sygnałem. Szkoda tylko, że autor posłużył się autentycznymi wydarzeniami bez przedstawienia choćby powierzchownie ich prawdziwego ciężaru. Może niektóre postaci nie powinny dojrzewać, aby nie stracić swego uroku.

Opublikowano:



Przygody TinTina #05: Błękitny lotos

Przygody TinTina #05: Błękitny lotos

Scenariusz: Herge
Rysunki: Herge
Wydanie: II
Data wydania: Kwiecień 2016
Seria: Przygody TinTina
Tytuł oryginału: Le Lotus bleu
Rok wydania oryginału: 1936
Wydawca oryginału: Casterman
Tłumaczenie: Daniel Wyszogrodzki
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 64
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328116450
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Dwa razy nie nabiorę się na ten sam numer! Dwa razy nie nabiorę się na ten sam numer! Dwa razy nie nabiorę się na ten sam numer!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-