baner

Recenzja

Strażnicy galaktyki

Przemysław Pawełek recenzuje Strażnicy Galaktyki
8/10
Strażnicy galaktyki
8/10
„Strażnicy galaktyki” idealnie wpisują się w formułę kina wakacyjnego. Dostajemy spektakularne efekty specjalne, charakterystycznych bohaterów, dobre i zabawne dialogi, a do tempo akcji jest tak szybkie, że nie pozwala zastanowić się, czy fabuła nie skręca w stronę trudnego do zaakceptowania idiotyzmu. Nic tylko wziąć kubełek napoju gazowanego i wiadro popcornu, po czym zanurzyć się w zupełnie nowy świat, będący tak naprawdę odpryskiem od universum, które dobrze znamy i oglądamy na srebrnym ekranie z różnych stron już od lat.

Historia zaczyna się od retrospekcji. Młodemu chłopakowi umiera matka. Zdesperowane dziecko wybiega ze szpitala, ale nie dane jest mu oddać się niezakłócanemu przez nikogo cierpieniu. Zamiast tego zostaje uprowadzony przez przelatujących właśnie kosmitów. Zanim widz zacznie zastanawiać się nad absurdem tej sceny, na ekranie pojawia się dorosły już Peter Quill, zabawiający się właśnie w kosmicznego Indianę Jonesa. Tak jak na początku „Poszukiwaczy Zaginionej Arki” w jego eskapadę, której celem jest przechwycenie cennego artefaktu, mieszają się wojownicy związani z kosmicznym watażką. Wkrótce okazuje się, że od losów artefaktu uzależniona jest przyszłość całej galaktyki, a o jej bezpieczeństwo może zadbać tylko każący obecnie tytułować się Star-Lordem Quill i jego przypadkowi towarzysze.

Od samego początku czuć świadome pogrywanie sprawdzonymi schematami. W prologu „Bliskie spotkania trzeciego stopnia”, potem pierwsza część „Indiany Jonesa”, a następnie pozbawiona skrępowania zabawa motywami z „Gwiezdnych Wojen”, „Star Treka” czy „Kronik Riddicka”. „Strażnicy galaktyki” to nowoczesne Kino Nowej Przygody, niepróbujące nawet zamaskować swoich korzeni. Nie czuć tu bogactwa świata wykreowanego przez Lucasa, ale i nie ma na nie zbyt wiele miejsca, gdyż dwie godziny projekcji wypakowano zabawą po brzegi.

Podobnie jak Luke w kultowej trylogii, Quill wpisuje się w campbellowską podróż bohatera, która zmieni zarówno świat, jak i jego samego. Oczywiście wędrówki nie można dokonać bez towarzyszy. Nowy film Marvela cierpi niestety na jeden, jedyny błąd, którego nie dało się uniknąć, czerpiąc z zacnej klasyki. Star-Lord to synteza Hana Solo – wyjętego spod prawa, ale o złotym sercu – i Luke'a Skywalkera, prostaczka z międzygwiezdnej wsi, ale gotowego do wzięcia na swoje barki nawet najcięższego brzemienia dla dobra ogółu. W efekcie wypada blado na tle swoich towarzyszy. Ekipy dopełnia zielonoskóra zabójczyni, pozbawiony zdolności myślenia abstrakcyjnego osiłek, żywe drzewo o ograniczonej leksyce oraz sfrustrowany i agresywny humanoidalny szop pracz. Oczywiście zanim zawiąże się sojusz, Quill będzie musiał wszystkich przekonać do swoich racji, a w efekcie każdy dołączy do niego z innych powodów. Owoc porozumienia przedstawia się nadzwyczaj ciekawie. Udało się uniknąć problemu „Avengersów”, kiedy to każdy heros po kolei dostawał swoje 5 czy 10 minut. Tu po prostu mamy współdziałającą i uzupełniającą się grupę zupełnie niepasujących do siebie indywiduów.

Kolejnym plusem „Strażników galaktyki” jest ich odejście od formuły superbohaterskiej w stronę klasycznej space opery. Być może dzięki temu uda się do kin ściągnąć rzesze widzów stroniących od historii o gościach w trykotach i przekonać ich, że komiksy to dobra baza do ekranizacji. Fanom komiksów nie powinno to w niczym przeszkadzać. W końcu wiadomo, że to adaptacja przygód komiksowych bohaterów, a i komiksowych smaczków tu nie brakuje. Osią fabuły jest kolejny ze znanych już z filmowego universum kamieni nieskończoności. Jedną z głównych sił kosmicznego świata Marvela są Nova Corps, czyli międzygalaktyczna policja. Pozwala to mieć nadzieję, że jeden z przyszłych filmów studia poświęcony będzie przygodom wywodzącego się spośród nich superherosa Novy. Kolejnym ciekawym detalem jest pojawienie się dosłownie na chwilę sylwetki jednego z Celestiali, zresztą to nie jedyne pojawienie się w filmie tych tajemniczych istot. Być może liczę na zbyt dużo, ale chciałbym doczekać się pełnego rozmachu filmu poświęconego kosmogonii universum Marvela. Sensownej adaptacji historii o Galactusie i jego heroldzie, wprowadzenia Eternalsów i właśnie gigantycznych Celiestiali. Było by to godne zwieńczenie drugiej, kosmicznej fazy komiksowego universum amerykańskiego wydawcy, acz być może liczę na zbyt dużo.

Na razie otrzymaliśmy solidny, kosmiczny film akcji bez przestojów, za to z barwnymi bohaterami o soczystych tekstach. Nic nie da się zarzucić ani realizacji, ani aktorom. Świetnie spisali się komputerowi graficy, którzy ożywili cyfrowe drzewo i zmodyfikowanego genetycznie szopa. Kropkę nad i postawili Vin Diesel jako drzewo o ograniczonym słownictwie i świetny Bradley Cooper w roli zwierzaka. Ta para wygrała dla mnie film. Nawet wieloletni zapaśnik o ograniczonym doświadczeniu filmowym idealnie sprawdza się tu w roli Draxa, ograniczonego mięśniaka. Być może pomogło doświadczenie na ringu, a być może lekcje aktorstwa, na które rzekomo miał przed zdjęciami zapisać się Dave Bautista, ale nawet do niego nie da się tu doczepić, w czym pewnie wielka zasługa reżysera. James Gunn skręcił bezpretensjonalny film, nieudający że jest czymś więcej niż rozrywką, ale za to świetnie realizujący swój cel – ubawić widza. Nie zmusza do myślenia, ale i nie epatuje głupotą. Spektakularne sceny akcji przerywa paroma szybkimi żartami, by ponownie rozkręcić tempo. Nie czuć tu wspomnianego bogactwa „Gwiezdnych Wojen”, ale jest zbliżony potencjał. „Strażnicy galatyki” przekonali do siebie publikę, film na siebie nieźle zarabia i ma wysokie noty, szansa na kontynuację jest więc duża. A i dużo pozostało do opowiedzenia, jak choćby pochodzenie ojca Quilla, dalsze losy będącego tu jednym z wrogów Thanosa, czy odpowiedź na pytanie, jak Nova Corps wykorzystają jeden z kamieni nieskończoności. Jest potencjał na stworzenie kapitalnego, kosmicznego universum, łączącego się z ziemskim światem Marvela. Już czekam na kontynuację. Tymczasem rezerwuję sobie bilety na powtórną projekcję.

Opublikowano:



Strażnicy Galaktyki

Strażnicy Galaktyki

Premiera: Sierpień 2014
Tytuł oryginału: Guardians of the Galaxy
Wydawnictwo: Disney
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-