baner

Recenzja

Egipskie księżniczki #1

Paweł Panic recenzuje Egipskie księżniczki #1
6/10
Egipskie księżniczki #1
6/10
Wydawać by się mogło, że starożytny Egipt to temat praktycznie wyeksploatowany w kulturze popularnej, w tym również na jej komiksowym polu. Wystarczy jednak chwilę się zastanowić, a dla pewności jeszcze szybko przejrzeć internet, aby dojść do wniosku, że dzieł osadzonych w dolinie Nilu wcale nie ma tak dużo, jak podpowiada pierwsza myśl. Ten niedobór szczególnie widoczny jest w przypadku komiksów. Na dobrą sprawę jedyną serią spod znaku faraonów i piramid, która trafiła również na rodzimy rynek, jest „Papirus”. Timof najnowszym dziełem Igora Baranko stara się wypełnić tę lukę.

Początek „Egipskich księżniczek” jest naprawdę obiecujący. Oto dwie córki faraona, Kiki-Nefer i Titi-Nefer, otrzymują w świątyni Totha zwoje ze swoimi horoskopami. Na nieszczęście księżniczek osobą, która pierwsza zapoznaje się z przepowiedniami dotyczącymi ich dalszych losów, jest Ka-Bubi, kobieta o naprawdę sporej ambicji. Nietrudno w związku z tym zgadnąć, że powrotna droga ze świątyni do Teb nie będzie dla sióstr bezpieczną wyprawą. Co prawda, udaje im się przeżyć napaść pustynnego plemienia, ale podczas ucieczki trafiają do przeklętego miasta, Achetaton, dawnej stolicy faraona Echnatona. Tutaj rozpoczyna się właściwa przygoda, podczas której, jak można się spodziewać, dopełnią się proroctwa dotyczące tytułowych bohaterek.

Pierwszy rozdział charakteryzuje się sporą dynamiką, nie gorzej wypada również początek kolejnego. Podróż przez pustynię, atak Meszuszów, pierwsze kadry z opuszczonego Achetaton. Te fragmenty zostało bardzo dobrze skonstruowane i idealnie wprowadzają w opowieść, zaostrzając apetyt czytelnika na rozbudowaną, epicką historię rozgrywającą się w realiach egipskiego Nowego Państwa. Niestety, dobre wrażenie zostaje zepsute już pod koniec drugiego rozdziału, wraz z pojawieniem się groteskowego ministra Penhewiego i krótkim fragmentem poświęconym spiskowi, który w stolicy został zawiązany w celu obalenia urzędującego władcy. Dalej nie jest wiele lepiej. Postać nieśmiertelnego maga Amenhotepa Hapu nie wydaje się ani złowroga, ani tym bardziej wszechmocna. Właściwie ciężko zgadnąć, jaka ona miała być w zamierzeniu twórcy komiksu. Wiadomo tylko tyle, że Amenhotep chce odnaleźć grobowiec Echnatona. Równie nieprzekonująco wypada Ptahmozis, kapłan i wojownik owładnięty pragnieniem poznania historii Mojżesza. Kolejne fragmenty opowieści są przy tym prowadzone nieco chaotycznie i w pewnym momencie czytelnik może czuć się we wszystkim równie zagubiony, co tytułowe bohaterki. Baranko chciał urozmaicić opowieść, wprowadzając do niej mędrca Amenhotepa, a także poruszając wątek jednego z najbardziej tajemniczych, a przy najsłynniejszych władców Egiptu, czyli Echnatona, ale czy naprawdę musiał jeszcze do wszystkiego dorzucać wspomnianego Mojżesza, a także... Heraklesa? Opowieść o poszukiwaniu grobowca przeklętego faraona niestety nie wciąga, a sam motyw spisku wydaje się być dodanym na siłę, zwłaszcza że szybko schodzi on na dalszy plan. W tym wypadku najlepiej wypadają retrospekcje. Opowieść o faraonie Snefru i historia Jahmozisa to jaśniejsze fragmenty „Egipskich księżniczek”, które pomagają wczuć się w tajemniczy, przepełniony magią klimat komiksu. Co się tyczy samego Jahmozisa, to ta tragiczna, niejednoznaczna postać jest zdecydowanie najciekawszą spośród przewijających się przez cały tom.

Największe brawa należą się Igorowi Baranko za nasycenie swojego dzieła klimatem starożytnego Egiptu. Zagłębiając się w opowieść, nie ma się najmniejszych wątpliwości, że bogowie i magia są w niej stale obecni, a religia nie sprowadza się tylko do ciągu obowiązkowych rytuałów. Ten magiczny nastrój doskonale oddają rysunki. Dopracowane, niezwykle szczegółowe, a przy tym - jeśli chodzi o wizerunki postaci - często wręcz karykaturalne. Modelowym przykładem jest tutaj Herakles, w „Egipskich księżniczkach” wyraźnie odbiegający od sztandarowych wyobrażeń tej postaci. Doskonale dzięki temu widać szaleństwo antycznego herosa, który w wersji ukraińskiego artysty przypomina nieco Nabuchodonozora II ze słynnego obrazu Williama Blake'a. Na osobną wzmiankę zasługuje sposób, w jaki Baranko operuje plamami czerni, sprawiając, że w tej czarno-białej historii równie sugestywnie wypada rozpalona słońcem pustynia, co spowity mrokiem Nil. Ilustracje to najmocniejszy punkt omawianego komiksu, a wizja Egiptu, która się z nich wyłania, powinna ucieszyć każdego miłośnika tego starożytnego państwa. Szkoda tylko, że w omawianym dziele nie ma więcej takich kadrów, jak całostronicowa grafika pokazująca Titi-Nefer odkrywającą zrujnowane Achetaton.

„Egipskie księżniczki” rozczarowują. Może gdyby autor przedstawił fabułę bardziej typową dla starożytnych realiów, to efekt końcowy byłby lepszy? Igor Baranko zamiast epickiej historii stworzył jednak kameralną opowieść skupiającą się na kilku bohaterach, z których niestety mało który wypada przekonująco. Mimo wszystko, jako jednorazowa lektura, omawiany komiks nie jest taki zły i pozostaje mieć nadzieję, że w drugim i zarazem ostatnim tomie opowieść zostanie zgrabnie zakończa, a ocena całości wypadnie znacznie lepiej. Już teraz jednak można pokusić się o opinię, że na „egipski” odpowiednik „Tysiąca okrętów” przyjdzie jeszcze trochę poczekać.

Opublikowano:



Egipskie księżniczki #1

Egipskie księżniczki #1

Scenariusz: Igor Baranko
Rysunki: Igor Baranko
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2013
Seria: Egipskie księżniczki
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 205x285 mm
Stron: 128
Cena: 49,00 zł
Wydawnictwo: Timof Comics
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-