baner

Recenzja

Lucyfer: Diabeł na progu

Karol Sus recenzuje Lucyfer #01: Diabeł na progu
„Lucyfer” Mike’a Carreya jest kolejnym, obok „Hellboya”, wznowieniem zaproponowanym przez Egmont. Tytułowego bohatera na pewno kojarzą wielbiciele serii „Sandman” Neila Gaimana, gdzie władca piekieł pełnił drugoplanową rolę. W 1999 roku dostał on jednak swoją szansę na wykazanie się w osobnej serii poświęconej tylko jemu.

Lucyfer opuścił czeluście piekieł, aby osiąść na stałe na ziemi i prowadzić słynny klub „Lux” w Los Angeles. Pozornie prowadzi spokojne życie amerykańskiego playboya. Niebo jednak upomina się o swoje. Gdy potrzebny jest ktoś od mokrej roboty, nie zawaha się przed zwróceniem się o pomoc do samego diabła. Nawet gdy cena jego usług jest wysoka.

Pierwszy tom komiksu zawiera trzy pełne historie. Każda z nich jest oddzielnym wątkiem o przygodach Lucyfera. W dodatku rysowana przez różnych rysowników prezentujących zupełnie odmienne style.

Najpierw jednak o tym co, a właściwie kto, łączy te historie. Wspólnym mianownikiem komiksu jest osoba Mike’a Careya, znanego między innymi dzięki serii "X-Men: Legacy". Komiksom zaprezentowanym w „Diable na progu” nie mogę wiele zarzucić. Fakt, że nie są one może przesadnie oryginalne. Może momentami są przewidywalne. Są to mimo wszystko historie ciekawie opowiedziane. Czyta się je z dużą przyjemnością. Przede wszystkim dzięki postaci Lucyfera. Charyzmatyczny diabeł doskonale wie, co to sarkazm. Interesuje go tylko jego własna osoba i dąży do celu, nie oglądając się za siebie. Może dzięki temu, że wolny jest od tych typowych dla amerykańskich superbohaterów rozterek, jest trochę bardziej prawdziwy, (może zabrzmi to paradoksalnie w przypadku postaci diabła) trochę bardziej ludzki. Poza tym historie opowiadane przez Careya niosą ze sobą pewne przesłania, takie jak modne ostatnio zagadnienia tolerancji. Najmocniejszą stroną opowieści o Lucyferze są jednak dialogi. Wolne od niepotrzebnego i nienaturalnego patosu, nieraz cyniczne i sarkastyczne. Bardzo duży plus.

Od strony graficznej cały tom prezentuje się bardzo dobrze. Ciekawym pomysłem było zatrudnienie tak różnych pod względem stylu grafików do ilustracji każdej z historii. Rysunki Scotta Hamptona („Diabelska alternatywa”) to zdecydowanie najmocniejszy punkt komiksu. Jest to zarazem najmroczniejsza opowieść. Dużo czerni i cieni oraz użycie akwareli dające wrażenie pewnej iluzoryczności dodatkowo potęguje klimat grozy. Druga opowieść („Wróżba z sześciu kart”) zilustrowana została przez duet Chris Weston i James Hodgkins. Twórcy ci prezentują wyrazistszą, mocniejszą kreskę. Brak może tej „iskierki” geniuszu, ale rysunki są jak najbardziej poprawne. Dean Ormston zilustrował natomiast „Zrodzoną z umarłymi”. Jego prace najmniej przypadły mi do gustu. Styl Ormstona cechuje się pewną niedbałością, sprawiającą wrażenie jakby komiks rysowany był „na gorącą”, w pośpiechu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie brakuje wielbicieli takich prac. Ja jednak do nich nie należę.

Scenarzysta w pewnym sensie miał trudne zadanie. Sandman ma już wyrobioną markę, dlatego Carey z pewnością musiał spodziewać się porównań do komiksów Gaimana. To duża presja. Moim zdaniem, komiks broni się sam. Można go spokojnie polecić zarówno fanom Gaimana, jak i osobom, które nigdy Sandmana nie czytały. Ominie ich wprawdzie wiele odniesień do tej serii, ale na pewno docenią oni kunszt Careya.

Opublikowano:



Lucyfer #01: Diabeł na progu

Lucyfer #01: Diabeł na progu

Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Scott Hampton, Chris Weston, James Hodgkins, Warren Pleece, Dean Ormston
Kolor: Daniel Vozzo
Okładka: Duncan Fegredo
Wydanie: II
Data wydania: Czerwiec 2012
Seria: Lucyfer
Tytuł oryginału: Devil in the Gateway
Rok wydania oryginału: 1999, 2000
Wydawca oryginału: Vertigo
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka
Format: 17 x 26 cm
Stron: 160
Cena: 59,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-4782-6
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-