Wywiad
Chcę sprawdzić czytelników - rozmowa z Dominikiem Szcześniakiem, naczelnym "Ziniola"
Łukasz ChmielewskiRozmowa z Dominikiem Szcześniakiem, redaktorem naczelnym kwartalnika „Ziniol”.
Dlaczego zdecydowałeś się na zmianę formuły pisma z kwartalnika na dwumiesięcznik?
Dominik Szcześniak: Ostateczna decyzja co do wyglądu "Ziniola" w najbliższej przyszłości jeszcze nie zapadła, ale sam pomysł zmiany formuły wykluł się z dość prostej przyczyny: chęci dotarcia do większej ilości odbiorców. Plan jest taki, żeby magazyn był cieńszy i tańszy. Dotychczasowa cena była dla wielu czytelników nie do przejścia. Można za nią przecież kupić album, a mając do wyboru album i magazyn – nie ma zabawy w sentymenty, każdy woli czysty komiks.
Jak zapowiadane zmiany przełożą się na zawartość pisma?
Zmiana ma dotknąć generalnie objętości, ceny i częstotliwości. Siłą rzeczy przełoży się to również na zawartość, ponieważ będziemy musieli kompletować więcej materiałów. W przypadku dwumiesięcznika liczba stron spadnie do 68. Za wcześnie jeszcze na podanie nowej ceny. Jeśli jednak magazyn pozostanie kwartalnikiem, to jego objętość wyniesie 96 stron, czyli o 32 strony mniej teraz. I odpowiednio taniej niż teraz. Decyzja o zmianie profilu powinna zapaść w ciągu najbliższych tygodni.
Zmiana formuły wydawniczej to sukces kwartalnika, czy raczej jego porażka?
Ani sukces, ani porażka, bo te pojęcia w ogóle nie funkcjonują w przypadku "Ziniola", ani też w przypadku komiksu w Polsce. To jest po prostu zmiana, mająca na celu sprawdzenie sensowności tego, co do tej pory robiliśmy. Mam na myśli charytatywność przedsięwzięcia, jakim jest "Ziniol". Nakład magazynu, powiedzmy sobie szczerze, jest niewielki. Nakład pracy i czasu, jaki w niego wkładamy, powiedzmy sobie równie szczerze, jest bardzo duży. Chcę sprawdzić, czy to rzeczywiście tylko cena jest zaporą, czy może fakt, że w Polsce nie ma czytelników, którym potrzebny jest magazyn. I w zależności od tego, podjąć odpowiednie kroki. Nawet te najdrastyczniejsze, których konsekwencją będzie zniknięcie Ziniola z rynku. Walenie głową w mur nie jest przecież najciekawszym zajęciem na świecie.
Jakie będą losy magazynu w wersji on-line?
Tu zmiany już są widoczne. Mamy (w miarę) stałe cykle: poniedziałkowa "Piguła", wtorkowe "Przygody Leszka", recenzje, czwartkowe wywiady, cykl milliganowski. Planuję też wiele innych rzeczy, ale co z tego planowania wyjdzie - zobaczymy.
„Ziniol” ciągle kojarzy się z undergroundem. Z czasem sięgnęliście jednak po bardziej mainstreamowe tematy. W którą stronę zamierzasz rozwijać pismo?
Początkowo magazyn był w ogóle najbrudniejszym undergroundem z możliwych - mówię tu o pierwszych numerach xero z 1998 roku. Natomiast co do "magazynowej" wersji "Ziniola”, to nie wydaje mi się, żeby była ona kiedykolwiek jakoś specjalnie undergroundowa. Były takie momenty, kiedy na okładkę załatwiałem komiksiarzy z Ameryki, Breyfogle’a czy Portacio, a wewnątrz magazynu pojawiała się masa tekstów na tematy mainstreamowe. Zamierzamy iść w stronę dobrego komiksu i dobrej publicystyki. Wszystko jedno w jakich klimatach się obracających. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w pewnym momencie istnienia nowej formuły "Ziniola" powinny w nim być trzy seriale komiksowe (w tym znane już "Fotostory") oraz kilka cyklicznych artykułów na tematy komiksowe.
Rozmawiał Łukasz Chmielewski
Opublikowano:
Tagi
Dominik Szcześniak Wywiad ZiniolKomentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-