Wywiad
"Jestem czytaczem fabuł" - wywiad z Tomaszem Kołodziejczakiem


Na początku lat dziewięćdziesiątych przygotowywałem dla Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego magazyn o fantastyce i kulturze popularnej, potem prowadziłem cotygodniowy Magazyn Fantastyki w radiu Wawa. I właśnie, jako twórca tych audycji dotarłem do Egmontu – recenzowałem komiksy, zrealizowałem duży wywiad telewizyjny z Grzegorzem Rosińskim. W 1995 roku w firmie nastąpiły zmiany, zaproponowano mi prowadzenie pisma dla dzieci Kaczor Donald, wtedy jeszcze dwutygodnika.
Pracując dla Egmontu wciąż realizowałem kilka dawnych aktywności, w tym pisanie. W 1996 roku otrzymałem nagrodę im. Janusza Zajdla za najlepszą powieść fantastyczną roku („Kolory sztandarów”). Działałem też w grupie literackiej Klub Tfurcuf, gdzie wydawaliśmy poświecony fantastyce fanzin „Fantom”. Z tej grupy wywodzi się wielu znakomitych pisarzy fantastycznych, że wspomnę tylko Ziemkiewicza, Kresa, Komudę, Pilipiuka, Grzędowicza, czy Piekarę.
No i zacząłem wydawać komiksy w Egmoncie.
Imponująca biografia. Czy zamierza Pan zatem zostać w Egmoncie „do oporu”, czy też rozważa Pan poszukiwanie nowych wyzwań?
Sporo, rzeczywiście, ale czy tak dużo jak na czterdziestoletniego osobnika? Nie wydaje mi się. Przez ostatnie lata leniuchowałem, jeśli chodzi o pisanie prozy. Chcę tym się na powrót mocniej zająć. Co to znaczy „do oporu”? Lubię moją pracę. Współpracuję w firmie z fajnym zespołem. Egmont właśnie rozpoczął kolejną aktywność, z obszaru, który mnie bardzo interesuje – zaczęliśmy wydawać gry planszowe. Pracuje w Egmoncie od 12 lat i na razie nigdzie się nie wybieram, ale w dzisiejszych czasach – podobno – nie da się przepracować w jednej firmie do emerytury. Więc, zobaczymy…
Co zadecydowało o wprowadzeniu na polski rynek najpierw Świata Komiksu, później zaś – KŚK? Czy była to próba rozbudowania rynku komiksowego, czy też oparto się na przekonaniu, że grupa docelowa istnieje i że skoro inni nie chcą jej wykorzystać trzeba zapełnić lukę? Kto podsunął taki pomysł?

Naturalnym krokiem było uruchomienie na bazie pisma serii komiksowej – Klub Świata Komiksu. Pierwsze tomy drukowaliśmy w 4000 egzemplarzy, a pierwszy dodruk Thorgala „Piętno wygnańców” musieliśmy robić tydzień po rozpoczęciu sprzedaży. Po latach posuchy, odbudowywaliśmy ten sektor wydawniczy niemal od zera. (w mandze tę rolę odgrywał JPF). Kiedy ruszaliśmy, w empikach nie było nawet osobnych półek z komiksami, w mediach niemal nie było informacji o komiksach, a internet jeszcze nie odgrywał takiej roli jak dziś. Wchodziliśmy w obszar, w którym prężnie funkcjonował fandom – konwenty, ziny, pisma niskonakładowe, ale właśnie gasł rynek prasowy, z którego schodził TM-Semic.
Opublikowano:
Strona
1 z 9
>>
Tagi
Egmont Tomasz Kołodziejczak WywiadKomentarze
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
vision2001 -

Fajnie jest poczytać o tym jak wygląda praca przy wydawaniu komiksów i mieć obraz tego co dzieje się za "kulisami".