baner

Wywiad

Komiksy szyte na miarę - czyli wywiad z Sutoris

Grzegorz Ciecieląg
Grzegorz Ciecieląg: Rynek komiksowy w Polsce nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszym polem do inwestycji. Skąd więc koncepcja powołania do życia nowego wydawnictwa?

Bartłomiej Sutor: Ależ oczywiście, że rynek komiksowy to doskonałe pole do inwestycji!
No dobra, żarty na bok. Z każdą inwestycją jest podobnie. Można wtopić albo wygrać. I moim zdaniem mniej zależy od przedmiotu inwestycji, a więcej od sposobu podejścia, zaangażowania, pracy włożonej w projekt. No i szczęścia. Oczywiście – raz ryzyko jest większe, raz mniejsze. Mogłem co prawda zainwestować w obligacje, czy postawić kiosk z hamburgerami (ludzie komiksów mogą nie czytać, ale jeść będą zawsze). Mój problem polega na tym, że złapałem silnego bakcyla, pracując wcześniej w jednym z większych krajowych wydawnictw komiksowych. Popatrzyłem sobie trochę, podziałałem, posmakowałem. I powiedziałem – czemu nie spróbować samemu? Więc mój wybór okazał się taki a nie inny i teraz trzeba się zmierzyć z jego skutkami. Ja wciąż niczego nie żałuję.

Pozwolę sobie zatem zapytać – w jakim wydawnictwie się wcześniej udzielałeś? Egmont? Mandragora?

Tak ;-)

Ok., nie drążę Od jak dawna interesujesz się komiksami? Kiedy złapałeś bakcyla?

Komiksem interesuję się praktycznie od zawsze. Ale bakcyl, o którym mówiłem, to nie tylko zachwyt nad komiksem jaką takim, lecz może przede wszystkim chęć zrobienia czegoś swojego, zebrania czegoś w całość, a może nawet (przepraszam za patos) próba odnalezienia swojego miejsca w zawodzie.

Ile osób jest zaangażowanych w pracę w wydawnictwie?

Łącznie z „cichymi wspólnikami” do stworzenia albumu potrzeba około 4-5 osób.

Czy prowadzenie Sutoris jest dla Was – tak jak dla wielu innych wydawców – działalnością poboczną, podczas gdy środki finansowe czerpiecie z regularnej pracy?

Po części tak. Ale ta sytuacja musi się wnet zmienić. Mam już upatrzonego Jaguara w salonie samochodowym na sąsiedniej ulicy.

Przeciętny zjadacz chleba nie zastanawia się, przez co musi przejść wydawca, by zaistnieć na rynku. Zdradzisz co nieco o drodze, jaką musiało przejść Sutoris do momentu wydania „Chicanos”?

Kluczowym jest oczywiście zdobycie licencji bądź materiału oryginalnego (w wypadku wydawania komiksów krajowych twórców). Potem trzeba to przetłumaczyć, złożyć, sprawdzić przecinki i wydrukować. Tyle, jeżeli chodzi o zrobienie książki. Ale wiadomo, najtrudniejsze jest zainteresowanie swoim tytułem czytelników. Więc na pytanie: „co zrobić, by ZAISTNIEĆ na rynku” odpowiem za rok, jak na tym rynku zaistniejemy. Bo na razie na nim tylko jesteśmy.

Czemu Wasz wybór padł właśnie na „Chicanos”?

Trzy powody. Risso, Risso i jeszcze Risso (no dobrze – i fabuła. Zabawna, wciągająca i z albumu na album coraz ciekawsza). Ale przede wszystkim tym powodem jest osoba rysownika, Eduarda Rissa. Bardzo sobie cenię tego artystę i, choć nie wszystkie jego prace są najwyższych lotów, uważam, że seria Chicanos prezentuje bardzo dobrą, nie schodzącą poniżej pewnego poziomu jakość. Od czasów 100 Naboi nieustannie zachwycam się jego produkcjami. Uważam, że jego sposób opowiadania historii oraz kadrowanie to prawdziwe mistrzostwo świata. To niesamowite, że mimo setek, tysięcy narysowanych kadrów wciąż ma nowe i świeże pomysły. Na mojej prywatnej liście zajmuje miejsce w trójce najlepszych rysowników. I to wcale nie dlatego, że wydałem jego komiks.

Jak oceniacie obecną sytuacje komiksu w Polsce?

Mój Boże, pytanie niczym do głównego analityka giełdowego, che, che... Na wstępnie wymądrzania się na to pytanie powtórzę zasłyszane od kogoś zdanie. Otóż „obecnie na świecie branża wydawnicza przeżywa regres. Wyjątkiem jest branża komiksowa. Ale nie w Polsce”. Faktem jest, że komiks (nawet najlepszy) nie dorówna u nas pod względem sprzedaży bestsellerowi książkowemu. Sporo jest jeszcze do zrobienia. Może nadchodzące pokolenie konsumentów, którzy nie mają żadnych uprzedzeń do komiksu i potraktują go jako równorzędny gatunek, zmienią tę sytuację.
Ja uważam, że mogłoby być lepiej – wystarczy porównać legendarne nakłady komiksów z lat 70-tych i 80-tych z nakładami obecnymi. Ale sądzę też, że nie jest źle; komiks ma wciąż liczną grupę fanów, którzy uwielbiają to medium i są z nim na dobre i na złe (nawet gdy pod wpływem zewnętrznych trendów komiks raz jest modny, a raz obciachowy). Tacy odbiorcy są podwójnie ważni – trzeba ich szanować, bo bez nich zostanie się z niczym.

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



Tagi

Sutoris Wywiad

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

vision2001 -

Przeczytałem wywiad i mam nadzieję, że się im uda.
Faktem jest to, że jeszcze nie zakupiłem Chicanos, ale zamierzam coś z tym w niedługim czasie zrobić (swoją drogą jeszcze konkursu nie rozstrzygnęliście, a nie ukrywam, że odpowiedź znam ;) ).
Powiem jedno - cena za ten komiks jest rozsądna. A patrząc na rynek komiksowy takich cen oczekują w tej chwili klienci.
I wolę żeby wydawnictwa wydawały po np. tylko 2 komiksy w miesiącu i robiły to regularnie. Bo Mandra jeszcze znaku życia nie dała...

No i nigdy nie miałem tak wspaniałego stroju z "S" na klacie - a to moje wielkie marzenie... :D

empro -

"Czy polscy czytelnicy mają szansę na publikację swoich prac przez Sutoris? Jeśli tak - co muszą zrobić? "

a po cóz czytelnicy mają liczyć na publikację ??
;P

strz1 -

Z kupnem poczekam az wygram konkurs ;) a na powaznie to nigdzie go jeszcze nie widzialem. Nie bylem na MFK a w lodzkich empikach czy ksiegarniach tematycznych tej pozycji nie spotkalem. Tak samo jest z Elektra. Niestety. Bede na nie czekal chociazby po to by je przejrzec i zadecydowac o kupnie. Poki co nie mam tej szansy.

lion -

Kiedy to sie ukaze w szerszej dystrybucji :roll:. Chciałbym kupić Chice, ale nie mam jak, a później będzie, że polscy czytelnicy są źli bo nie wspierają nowych :roll:
lion