baner

Recenzja

Saga o potworze z bagien

Karol Wiśniewski recenzuje Saga o Potworze z Bagien #1
„Potwór z Bagien” został wydany w Polsce! Matki skryły swoje córki, krytycy ze strachu połamali pióra, a Alan Moore? Lepiej się nie interesujmy, co w tamtej chwili porabiał... Faktem jest, iż kolejny klasyk trafił do naszych rąk, lecz blisko ćwierć wieku od momentu powstania oryginału. Przez ten czas sztuka komiksu zmieniła się na wskroś co najmniej kilka razy. Czy znak czasu odcisnął na „Potworze...” swe piętno?

Odpowiadam czym prędzej – ten komiks, jak wino, z wiekiem stał się lepszy. „Lekcja anatomii” dosłownie wciska w fotel. Już pierwsza plansza intryguje i składa czytelnikowi obietnicę obcowania z niezwykłą historią. Wraz z rozwojem akcji czytający zacznie czuć nieznaczne wewnętrzne poruszenie, które rychło przerodzi się w głęboki niepokój. Zamiast jednak zamknąć album, odłożyć go z powrotem będzie, kontynuował lekturę i wchodził coraz głębiej w rysunkowy horror. Czy to czytelnik ma władzę nad książkę, czy też jest na odwrót?

Uświadommy sobie, iż nie jest łatwo przestraszyć horrorem komiksowym. Natomiast łatwo można nim niechcący rozśmieszyć nieudolnymi kwestiami postaci lub chwilowo zniesmaczyć, topiąc ilustracje w krwi. „Potwór z Bagien” unika takich mielizn i stosuje własne rozwiązania. Ten album nie straszy bezpośrednio, on wprowadza niepokój w sercu czytelnika, stawia go przed nieznanymi dotąd sytuacjami. Znakomitym tego przykładem jest scena, w której Floric Man zjada wykwitnie przyrządzone roślinne bulwy wyrosłe z ciała Potwora z Bagien. Scena ta rozgrywa się przed naszymi oczyma, a mimo to nie potrafimy jednoznacznie określić, co właśnie widzimy. Czy był to akt kanibalizmu, szaleństwa, a może perwersji? A takich niezwykłości jest o wiele więcej.

Pewni malkontenci podczas lektury mogą narzekać, iż „już to widzieli” w niejednym komiksie z ostatnich lat, ale proszę pamiętać, że to ich autorzy uczyli się, bądź ściągali od Moore’a. A trzeba przyznać, że pan Alan niezwykle interesująco zmienił cały sens istnienia istoty znanej jako Potwór z Bagien. Zdarzają mu się jednak gorsze momenty, jak mocno naciągany pomysł z kontrolowaniem całej roślinności naszej planety przez jednego osobnika. Cóż, w tamtym okresie jego talent dopiero dojrzewał i oprócz idei, które wskazują na jego niebywałą inteligencję i pomysłowość (np. motyw płazińców właśnie w „Sadze o Potworze z Bagien”), miał też różne wpadki, wynikające z prostej niewiedzy. Mowa tu np. o sytuacji, w której populacja Anglii przetrwała zimę nuklearną w V jak Vendetta - sam Moore przyznał po latach, iż byłoby to niemożliwe.

Wracając do bezpośrednich rozważań nad „Potworem..” – osobiście druga część albumu wydała mi się słabsza od pierwszej, choć z drugiej strony zapowiedziała pewne wątki, które znakomicie zachęcają do sięgnięcia po ciąg dalszy opowieści. O ile oczywiście zostanie wydany. Wyrażę nadzieję, że Egmont nie poprzestanie tylko na jednym tomie i opublikuje również następne. Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż wydawca stanął na wysokości zadania – album został doskonale wydany, cieszą zwłaszcza dwa wstępy (autorstwa Ramseya Campbella i Alana Moore) znakomicie wprowadzające do historii Potwora z Bagien, jak i stylistyki całej serii.

Opublikowano:



Saga o Potworze z Bagien #1

Saga o Potworze z Bagien #1

Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Stephen R. Bissette, John Totleben
Tusz: Rick Veitch
Kolor: Tatjana Wood
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2007
Seria: Saga o Potworze z Bagien, Obrazy Grozy
Tytuł oryginału: The Saga of the Swamp Thing #21-27
Rok wydania oryginału: 1983, 1984
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 17,5 x 26,5 cm
Stron: 176
Cena: 69 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2924-2
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Obrazy Grozy

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

qba -

jak dla mnie do tej pory najlepszy tytuł w obrazach grozy

Shadowmage -

Jakiś czas temu na blogu napisałem o tym komiksie. I w sumie z zaskoczeniem zauważyłem, że część moich spostrzeżeń pokrywa się z recenzją... oprócz konkluzji, bo mi się nie podobało za bardzo. No ale takie prawo komiksowego dylatanta :)