baner

Recenzja

Sandman #14: Koniec Światów

Grzegorz „Yaqza” Ciecieląg, Michał "Azirafal" Młynarski recenzuje Sandman #14: Koniec Światów
9/10
Sandman #14: Koniec Światów
9/10
Grzegorz „Yaqza” Ciecieląg

Opowieść. Towarzyszy człowiekowi od zawsze – gdyż od zawsze miał on skłonności do dzielenia się swymi doświadczeniami, marzeniami i lękami. Opowieść może być straszna, może być smutna, może rozbawić lub zmusić do namysłu. Może być prawdziwa, lub zrodzić się tylko w wyobraźni opowiadającego – ale zawsze, ale to zawsze jej celem jest przyciągnięcie uwagi słuchacza. Wędrujący niegdyś między wsiami człek za garść historii ze świata liczyć mógł na pożywienie i dach nad głową. Marynarz powracający z morskiej wyprawy skupiał wokół siebie ciekawskich rozpowiadając o morskich potworach, straszliwych burzach i niezwykłych wydarzeniach. Przy ogniskach dzielimy się swymi historiami, by umilić spędzany razem czas.
Opowieść nam towarzyszy.
Nic więc dziwnego, że niektórzy z nas nie chcą już tylko opowiadać opowieści – oni chcą opowiadać o opowieściach. Uczynić to esencją własnego wywodu, schować jedną historię w drugiej, tę zaś w jeszcze następnej... tak by stały się równorzędnymi prawie; by to, co opowie pisarz przyciągało uwagę równie mocno, jak to, co opowie fikcyjna (czy aby na pewno?) postać z kart książki...


Oryginalne okładki zeszytów "Sandman" #51 i 52...


Neil Gaiman to pisarz niezwykły – przyzna to każdy, kto zetknął się z jego twórczością, nieważne czy przyjęła ona formę powieści czy komiksu. Bo niewielu jest twórców potrafiących prostym stwierdzeniem - „przegapiłeś fajną opowieść”- wypowiedzianym przez literacką kreację wywołać w czytelniku żal. I mimo, że zaraz zacznie się następna, to i tak żałujemy swego spóźnienia . A w zasadzie spóźnienia bohatera, przez którego nie usłyszeliśmy wcześniejszej historii.

„Koniec Światów” czerpie garściami z tradycji pisarskiej reprezentowanej chociażby przez Boccacia – w karczmie spotykają się osoby, które trafiły tu z powodu burzy, Burzy Rzeczywistości, wywołanej wielką zmianą, której efekty da się odczuć we wszystkich światach... Czemu burza wybuchła dowiemy się poniekąd na końcu komiksu - ale to czeka tych, którzy go zakupią.

Wszystkie przedstawione opowieści są niejako preludium do ukazania powodu burzy – co nie znaczy, że stanowią tylko delikatne, przygrywające finalnym basom takty... w każdej z nich Nieskończeni – i nie tylko oni, bo w trakcie lektury natkniemy się na niejedną znaną personę - przewijają się gdzieś w tle, pojawiają na chwilę by tuż potem zniknąć, pozostawiając po sobie jednak wyraźny ślad...
W międzyczasie czeka nas wieczór (noc? Kilka dni? Któż to zliczy?) spędzonych w towarzystwie istot, których pochodzenie nie zawsze jest oczywiste – a ceną ich pobytu w karczmie jest opowieść.

Posłuchamy niepokojącej historii śpiącego miasta – bo przecież każdy śni, nieważne, czy człek, czy zwierz, czy... właśnie – miasto. Jak by to było, będąc w pełni świadomym wydarzeń znaleźć się w śnie betonowego olbrzyma?
Usłyszymy o jednej z wielu przygód Cluracana, wysłannika Tytanii, władczyni Elfów – być może to historia ubarwiona, być może niekiedy wręcz fałszywa, a może – tak po prostu – prawdziwa? Opowieść o pysze i zadufaniu, i o karze, która nadejść musiała.
O tajemniczych zdarzeniach na morzu usłyszymy od młodego marynarza, w jego opowieści skrywać się będzie kolejna, sięgająca daleko w przeszłość...
Kolejna historia dotyczyć będzie dziecka szczęścia, złotego chłopca, któremu przeznaczone było czynić dobro; o jego wędrówce po rodzimym świecie i zmaganiach z istotą pragnącą mieć go na swoje usługi.
Odwiedzimy także nekropolię Lithargis, której mieszkańcy zajmują się zapewnieniem godnego pochówku zmarłym – i także tym razem natkniemy się na kolejną, ukrytą w niej historię... I to nie jedną! Schodząc po krętych schodach prozy Gaimana odwiedzać będziemy miejsca, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, natrafiać na historie, które nie są już jego dziełem, a częścią życia fikcyjnych na pozór postaci...


..."Sandman" #53 i 54...


Każda historia ilustrowana przez innego artystę, każda utrzymana w innym stylu graficznym i innym nastroju – wszystkie zaś jednoznacznie podsumowane na końcu tomu przez jedną ze słuchaczek.

Tom wydany został w całości – bez dzielenia trade’a na części, jak to się nierzadko zdarzało. Byłoby to zresztą zadanie karkołomne, biorąc pod uwagę fakt, iż na album ten składa się raptem sześć zeszytów regularnej serii „Sandman”, opatrzony dodatkowo wstępem Stephena Kinga, znanego chyba wszystkim wielbicielom powieści grozy.
Dodatkowym atutem komiksu jest wspaniale dobrana okładka – kolejne dziecko Dave’a McKeana powodujące zawrót głowy.

Polecam, polecam, polecam.

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Sandman

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-