baner

NEWS

- Ukazały się

Ekologia w komiksie


Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne, odpowiedzialne za albumy Dziwne przygody kropelki wody i Czego pragną śmieci, Randi, Linka i dzieci wznowiło swoją działalność wydawniczą. Do życia powołano także wydawnictwo Maar odpowiedzialne za publikacje edukacyjno-ekologiczne.

Komentarz: Adam Rusek, Robert Zaręba
We współpracy z firmą Per Aarselff Polska, zajmującą się bezwykopową naprawą rur wodociągowych, BPK wypuściło ponownie Dziwne przygody kropleki wody (klikaj tutaj by obejrzeć przykładową planszę) - narysowane od nowa przez Sławomira Kiełbusa i z rozszerzonym scenariuszem (28 stron, format: A4) autorstwa Ewy Karskiej.
Sukces komiksu zainicjował powstanie nowego wydawnictwa - Maar -, które samodzielnie wydało ten komiks w języku angielskim i duńskim; podobno rozważana jest także wersja rosyjska. Komiksy ukazały się w nakładach 20.000 egz. (wersja polska), 10.000 egz. (wersja angielska) i 20.000 egz. (wersja duńska).



Okładki edycji zagranicznych i polskiej


Inicjatywa komiksów edukacyjnych poszła dalej i wydawnictwo Maar wypuściło kolejną pozycję (tych samych autorów) pt. Jak krecik Muki pobierał nauki (32 strony, A4), o przygodach sympatycznej kreciej rodziny zagrożonej wysiedleniem przez firmę wodociągową.

"Oba komiksy, wydano w formacie A4 i na dobrej gatunkowo kredzie. Umiejętności literackie Ewy Karskiej doskonale współgrają z miłą dla oka kreską Sławka Kiełbusa, który tu i ówdzie pozwolił sobie na graficzne żarty..."





[Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg na podstawie informacji nadesłanej przez Michała Antosiewicza]


..........................................................................

Okiem znawcy

..........................................................................

Adam Rusek
Pracownik Biblioteki Narodowej, znany badacz i miłośnik komiksu, autor m.in. książki Tarzan, Matołek i inni: Cykliczne historyjki obrazkowe w Polsce w latach 1991-1939 i zapowiadanego na jesień 2006 Leksykonu polskich bohaterów i serii komiksowych.

Komiksy edukacyjne i reklamowe pojawiają się w naszym kraju od dawna i zapewne - w miarę postępów integracji z Europą - będzie ich coraz więcej, bo przecież obrazkowy gatunek świetnie się do takiego wykorzystania nadaje. Dobrze, że rysują je świetni graficy. Szkoda tylko, że nie ukazują się jednocześnie ich inne albumy. Zamiast zeszytów o rozkoszach internetu w Srebrnej Górze albo o kretach i zaletach naprawiania rur wodociągowych nową metodą wolałbym przejrzeć nowy album o przygodach Popmana czy choćby zbiór starych historyjek o Milky Menie - były zabawne. Cóż, pewnie "nie kalkuluje się"... Ale diabli biorą!

..........................................................................

Okiem znawcy

..........................................................................

Robert Zaręba
Pisarz, cenarzysta i rysownik komiksowy, wydawca periodyku Magazyn Fantastyczny.

W pierwszym odruchu do idei komiksu ekologicznego podszedłem z wyjątkowym entuzjazmem. Dziura ozonowa, kwaśne deszcze, efekt cieplarniany, pustynnienie ogromnych obszarów naszej planety, to tylko kilka negatywnych skutków cywilizacji przemysłowej, które już dają nam się we znaki, a których całą niszczycielską moc odczują dopiero przyszłe pokolenia. Warto więc uświadomić dzieciom, jak ważna jest ochrona środowiska naturalnego.
Już miałem pisać radosne peany, ale podszedłem do okna i spojrzałem na panoramę mojego miasta. Jeszcze niedawno był to przemysłowy moloch, najeżony dymiącymi kominami, każdego dnia wydalający z siebie setki ton odpadów i hektolitry ścieków, które spływały z wartkim nurtem przecinającej miasto rzeczki. Rzeczka ta, w zależności od dnia (a nawet pory dnia), przybierała najróżniejsze kolory, zaś kierunki stron świata ustalało się po zapachu (znając typografię miasta i potrafiąc odróżnić odór danej fabryki, można było określić kierunek wiatru dokładniej, niż podawały to telewizyjne wiadomości).
Teraz zobaczyłem idealnie czyste niebo, bez jednego choćby dymiącego komina, zaś rzeczka i zbudowany na niej zalew, pełna jest ryb i ptactwa wodnego. Przemysłowe miasto w ciągu kilkunastu lat przekształciło się w ekologiczną wioskę.
I naszły mnie wątpliwości. Przecież tego ekologicznego cudu nie osiągnięto drukując proekologiczną literaturę czy komiksy, ale wprost przeciwnie. Wystarczyło pozamykać wszystkie fabryki i zwolnić 50 tysięcy ludzi, aby problem ekologii rozwiązał się sam. Ponadto wprowadzając restrykcyjne przepisy proekologiczne, o wiele ostrzejsze niż obowiązują w najbardziej uprzemysłowionych krajach świata, uniemożliwiono przemysłowemu feniksowi powstanie z popiołów, co zaowocowało emigracją zarobkową znacznej części społeczeństwa, a w konsekwencji dalszą poprawą stanu środowiska naturalnego w moim mieście.
Po co więc drukować ekologiczne komiksy?
“Ale niech tam - pomyślałem sobie - promocji ekologii nigdy dość”. Tym bardziej, że nakład 2000 egzemplarzy wydał mi się sensowny. Jednakże okazało się, że przy pierwszym czytaniu podanej na “Alei” informacji, przeoczyłem jedno zero i nagle dotarło do mnie, że komiks został wydrukowany w nakładzie 20.000 egzemplarzy! W naszym pięknym kraju takiego nakładu nawet rozdać za darmo nie bardzo byłoby komu, a co dopiero sprzedać go w “wybranych księgarniach”!
Tak przesadny optymizm zazwyczaj ma miejsce tylko w jednym przypadku, kiedy projekt realizowany jest z państwowej kasy.
I wtedy przypomniałem sobie rzeź przydrożnych drzew, jaka miała ostatnio miejsce w niemal całej Polsce. Mam cichą nadzieję, że z żadnego z nich nie wyprodukowano papieru, na którym ktoś mógłby wydrukować komiks ekologiczny.


Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-