baner

NEWS

- Ukazały się

Gałgankowy skarb


Zbigniew Lengren nie tylko rysował dla "Przekroju" paski z Filutkiem, ale tworzył także książki dla dzieci. W "Gałgankowym skarbie" wykorzystał także charakterystyczną dla komiksu narrację. Okładkę i przykładowe plansze, które właśnie dodaliśmy do bazy, pochodzą z wydania Babaryby sprzed pięciu lat.

Gałgankowy skarb

Gałgankowy skarbScenariusz: Zbigniew Lengren
Rysunki: Zbigniew Lengren
Data wydania: Listopad 2010
Oprawa: miękka
Format: 20,0 x 14,0 cm
Stron: 14
Cena: 22,00 zł
Wydawnictwo: Babaryba
ISBN: 9788393180516


Katarzyna Lengren:

Mój ojciec napisał Gałgankowy skarb dla mnie. Nie umiałam jeszcze czytać więc uznał, że wiersz będzie w sam raz – nauczę się go na pamięć i nie będzie musiał w kółko zajmować się czytaniem, bo sama sobie wyrecytuję, oglądając ilustracje na których narysował mamę, mojego brata, babcię, kota, psa i w dodatku mnie samą w takiej zabawnej fryzurze, fartuszku i skarpetkach, jakie wówczas nosiłam. Jak zwykle ta praca w założeniu podjęta z lenistwa (przypominam – nie chciał mi czytać!) przyniosła jak najlepsze rezultaty.

Książeczka doczekała się kilku wysokonakładowych wydań, na podstawie tej bajki powstał film krótkometrażowy pt. Murzynek (reż. Jadwiga Kędzierzawska, scenariusz i scenografia Zbigniew Lengren), który w 1960 roku dostał nagrodę na festiwalu filmów w Wenecji(Brązowy Lew św. Marka).

Gałgankowy skarb to książka bardzo rodzinna. Historię zgubionej w ogrodzie lalki, którą znalazł pies, opowiadała moja mama. Jej opowiadania pełne były epizodów związanych ze zwierzętami, dziećmi i dużą rodziną, która potrafiła biec na ratunek wszystkim, którzy tej pomocy potrzebowali.

Lalka, ukochany „murzynek”, nie była wcale od początku czarna – stała się taka na skutek intensywnej miłości pięciorga dzieci. Najpierw starto jej nos, potem scałowano policzki, jaśniejsze miejsca pociemniały od kąpieli i mniej lub bardziej przypadkowych, jagodowych maseczek. Mimo braku urody „murzynek” był jednak serdecznie kochany, a jego strata była prawdziwą tragedią. Za to pies w rzeczywistości był rasową suczką foxterierką o przedwojennym imieniu Fifka, która miała szczególny dar odnajdywania zagubionych przedmiotów. Mniej ufni w jej dobry charakter twierdzili, że najpierw sama wynosiła różne przedmioty, żeby potem w glorii i chwale przynieść je z powrotem, oczywiście dopiero wtedy kiedy już stracono nadzieję na odzyskanie zguby. Jak z tym odnajdywaniem było naprawdę, tego do końca nikt nie wie, bo przecież pies jak chce, umie być dyskretny.

Ta ciepła historia, która wydarzyła się w ogrodzie, którego już dawno nie ma, napisana dla małych dzieci, które szybko rosną, ciągle może być czytana choćby dlatego, że się naprawdę bardzo dobrze kończy.

Warszawa, jesień 2010 roku


O AUTORZE:

Zbigniew Lengren (1919–2003)

Jeden z najwybitniejszych polskich ilustratorów i rysowników; także scenograf, grafik, plakacista, felietonista, autor wierszy dla dzieci i dorosłych.

Ukończył studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1946 roku związany z tygodnikiem „Przekrój” Mariana Eilego, gdzie regularnie przez ponad 50. lat drukował rysunkowe przygody kultowego dziś Profesora Filutka oraz jego psa Filusia.

Współpracował z Teatrem Buffo oraz z Teatrem Komedia. Publikował także w „Szpilkach” oraz w „Playboyu”. Zilustrował niezliczoną ilość książek – m.in. serię przygód Doktora Dolittle (Hugh Loftinga). Wśród licznych nagród, jakie otrzymał za swą pracę, najcenniejszym odznaczeniem był dla niego Orderu Uśmiechu.


Fragmenty rozmowy Ludwika Jerzego Kerna ze Zbigniewem Lengrenem pt. „Nie wstydźmy się naszych tatusiów” z książki „Pogaduszki”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002

Zbigniew Lengren o swojej twórczości: Ja bym tylko nie chciał, żeby widziano we mnie wyłącznie rysownika, a co gorsze – wyłącznie autora Filutka. Komizm niejedno ma imię. Jeżeli ja mam pomysł do teatrzyku, to piszę skecz, jeśli mam pomysł na żartobliwy wierszyk dla dzieci, to piszę wierszyk, jeśli mam pomysł do telewizji, to robię telewizyjny gag. Nie chciałbym raczej, żeby mnie nazywano rysownikiem, natomiast zgadzam się na humorystę, bo to jest pojęcie szersze.

Zbigniew Lengren o swych korzeniach: Mój ojciec był Szwedem, ale chodził w Warszawie do szkoły Wawelberga i Rotwanda, jedynej zresztą uczelni w Królestwie z językiem wykładowym polskim i w dodatku ożenił się z warszawianką. Musiał przejąć się tą nową ojczyzną (pewnie z miłości do mojej mamy) tak dalece, że nawet zadał się z jakimiś socjalistami i został aresztowany. Jako obcokrajowca po jakimś czasie go jednak zwolniono. Pracował w firmie Nobel, tej od nagród, tylko że ona handlowała również naftą, a mój ojciec pracował w nafcie. Firma podczas pierwszej wojny światowej została ewaukowana w głąb Rosji, właśnie do Tuły. I ja się tam urodziłem. Poczęty zostałem w Warszawie, urodziłem się w Tule, ale na chrzciny wróciłem z powrotem do Warszawy.

[opis wydawcy]

Przykładowe plansze:
Gałgankowy skarb Gałgankowy skarb Gałgankowy skarb Gałgankowy skarb Gałgankowy skarb




[ljc]


Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-