baner

NEWS

- Ukazały się

Czerwcowy pakiet Egmontu


EgmontDo sprzedaży trafił czerwcowy pakiet Egmontu. Okładki, informacje i przykładowe plansze - w rozwinięciu newsa.

Big Guy i Rusty Robochłopiec


Tłumaczenie: Michał Cetnarowski
Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Geof Darrow
Oprawa: twarda
Format: 220 x 295 mm
Stron: 80
Cena: 45,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2561-9
Data wydania: czerwiec 2009

Znakomity komiks Franka Millera!

Naukowy eksperyment wymyka się spod kontroli! W Japonii odradza się pradawne Zło!
Armia i rząd są bezsilne wobec potwornego jaszczura i legionu zmutowanych mieszkańców miasta!

Czy Tokio, a potem cały świat muszą ulec niepowstrzymanej, uwolnionej po eonach sile? Kiedy zawodzi wojsko, do walki z pierwotną rasą drapieżników staje tajna broń japońskiego rządu, mechaniczny Rusty Robochłopiec. Co czeka Ziemię, jeśli i on nie pokona bestii?! Pozostanie tylko robot, patriota, wojownik i tytanowy kolos w jednym – Big Guy! Czy jest jeszcze nadzieja dla świata?

Frank Miller i Geoff Darrow znów uderzają! Po oszałamiającym mnogością detali Hard Boiled nadchodzi utrzymany w podobnej mistrzowskiej stylistyce Big Guy i Rusty Robochłopiec – inteligentny pastisz pełnych patosu komiksów z lat 70. i filmów z Godzillą.

[Egmont]



Deogratias


Tytuł oryginału: Déogratias
Rok wydania oryginału: 2000
Wydawca oryginału: Dupuis – Aire Libre
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Scenariusz: Jean-Paul Stassen
Rysunki: Jean-Paul Stassen
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 260 x 190
Stron: 80
Cena: 29
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2551-0
Data wydania: czerwiec 2009

Pozycja z Kolekcji "XX WIEK, WIEK XXI"


Nagroda im. René Goscinny’ego za najlepszy scenariusz komiksowy w 2000 roku.

Deogratias Jeana Philippe’a Stassena to piękne, poruszające, a czasami wstrząsające studium człowieka przeżywającego piekło spowodowane pogrążeniem się jego kraju w szaleństwie i ludobójstwie.

Akcja opowieści rozgrywa się na przełomie 1994 i 1995 roku w Rwandzie, małym i gęsto zaludnionym państwie położonym we wschodniej Afryce. Kraj ten dochodził wówczas do siebie po wstrząsie, jakim było masowe ludobójstwo, które pociągnęło za sobą osiemset tysięcy ofiar. Ekstremiści z Hutu – dominującej w kraju grupy etnicznej – zrealizowali starannie zaplanowaną kampanię prowadzącą do wymordowania wszystkich mieszkańców wywodzących się z ludu Tutsi. To barbarzyństwo trwało ponad trzy miesiące, a świat w tym czasie spokojnie obserwował wydarzenia i czekał na dalszy rozwój wypadków.

Niniejsza opowieść to historia Deogratiasa, młodego chłopca o udręczonej duszy, będącego uczestnikiem wydarzeń, które nigdy nie powinny przytrafić się żadnemu człowiekowi. Współczująca narracja Stassena i jego piękne, ekspresyjne, literackie mistrzostwo pozwalają nam wyobrazić sobie coś niewyobrażalnego i to w sposób, który niewielu ludziom uda się zapomnieć.

[Ze wstępu Alexis Siegel]


Wstrząsający obraz tragicznych wydarzeń w Rwandzie i jednocześnie poruszające studium człowieka przeżywającego piekło spowodowane pogrążeniem się jego kraju
w szaleństwie i ludobójstwie. W 15. rocznicę wydarzeń w Rwandzie prezentujemy niezwykły album poruszający ważną i wciąż aktualną tematykę.
Akcja opowieści rozgrywa się pod koniec 1994 lub na początku 1995 roku
w Rwandzie – małym, gęsto zaludnionym państwie położonym w środkowo-wschodniej Afryce. Kraj ten dochodził wówczas do równowagi po ludobójstwie, którego ofiarą padło 800 tysięcy ludzi. Ekstremiści z plemienia Hutu – dominującej w kraju grupy etnicznej – zrealizowali starannie zaplanowaną kampanię prowadzącą do wymordowania wszystkich mieszkańców wywodzących się z ludu Tutsi. Ale zabijali również Hutu, którzy sprzeciwiali się ich działaniom. To barbarzyństwo trwało ponad trzy miesiące, a świat w tym czasie obserwował wszystko spokojnie z boku i czekał na dalszy rozwój wypadków.

Niniejsza opowieść to historia Deogratiasa, chłopca o udręczonej duszy, będącego uczestnikiem wydarzeń, które nigdy nie powinny przytrafić się żadnemu człowiekowi. Wraz z bohaterem odbywamy wędrówkę w głąb jego wspomnień, które stopniowo układają się w obraz tego, co przeżył. Współczująca narracja autora i jego piękne, ekspresyjne, literackie mistrzostwo pozwalają nam wyobrazić sobie coś niewyobrażalnego, i to w sposób, który niewielu ludziom uda się zapomnieć.
Deogratias to trudne, ale wspaniałe i szczere arcydzieło jednego
z najwybitniejszych twórców komiksowych naszych czasów, Jeana-Philippe’a Stassena.

[Egmont]


Przykładowe plansze:



Wieczna Wojna


Tytuł oryginału: La guerre éternelle
Rok wydania oryginału: 1988/1989
Wydawca oryginału: Editions Dupuis
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunki: Marvano
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 260 x 190
Stron: 168
Cena: 49
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2592-3
Data wydania: czerwiec 2009

Pozycja z kolekcji "Science Fiction"

Zbiorczy album głośnej serii, do której scenariusz napisał słynny Joe Haldeman, autor powieści fantastycznych i zdobywca licznych nagród (m.in. pięciu Nagród Nebula, pięciu Nagród Hugo oraz Word Fantasy Award, Campbell’s Award i James Tiptree Award), a rysunki stworzył znany belgijski grafik – Marvano. Ta para autorów znana jest w Polsce z wydanych w ramach Klubu Świata Komiksu albumów: Dallas Barr i Wieczna wolność (kontynuacja Wiecznej wojny).
Wieczna wojna jest graficzną adaptacją powieści Haldemana, która w latach 70. była jedną z najbardziej znanych na świecie książek science fiction i zdobyła obie najważniejsze amerykańskie nagrody literackie branży fantastycznej – Nagrodę Hugo oraz Nebula. Powstała w wyniku przeżyć autora podczas konfliktu wietnamskiego i jest przejmującym głosem przeciwko wszelkiej wojnie, której bezsensowi Haldeman przeciwstawia potęgę najstarszego znanego człowiekowi uczucia – miłości.

[Egmont]

Wieczna wojna – pierwsze polskie wydanie zbiorcze słynnej trylogii komiksowej autorstwa klasyka literatury fantastycznej, Joe’ego Haldemana, i belgijskiego grafika Marvano.

Seria jest graficzną adaptacją bestsellerowej powieści science fiction Haldemana, która w latach 70. XX wieku zdobyła dwie najważniejsze amerykańskie nagrody literackie branży fantastycznej – Hugo i Nebula.

Zainspirowany przeżyciami autora w Wietnamie przejmujący głos przeciwko wojnie, który od kilku lat znów brzmi aktualnie.

Jest rok 2010. Grupa specjalnie wyselekcjonowanych żołnierzy szkoli się w warunkach kosmicznych, by utworzyć pierwszy oddział gwiezdnych wojowników. Jednym z rekrutów jest szeregowy Mandella, który wcale nie miał zamiaru zostać żołnierzem, tylko fizykiem… W tym samym czasie ziemski statek zostaje zniszczony przez nieznanych wcześniej obcych. Wybucha galaktyczna wojna, która potrwa ponad tysiąc lat…

[Egmont]


Przykładowe plansze:


Dilbert #7: Jestem przeciw idiotom, a nie biznesowi


Tłumaczenie: Agnieszka Mitraszewska
Scenariusz: Scott Adams
Rysunki: Scott Adams
Druk: czarno-biały
Oprawa: kartonowa
Format: 215 x 230 mm
Stron: 128
Cena: 27,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2553-4
Data wydania: czerwiec 2009

Scottowi Adamsowi udała się nadzwyczajna rzecz. W popularnej serii o Dilbercie przemienił codzienną orkę w pracy w świeży, komiczny komentarz do życia. Ten tomik komiksów, które zostały opublikowane w gazetach pomiędzy 20 listopada 1995 a 31 sierpnia 1996 roku, opowiada o przedziwnych rozrywkach osób przebiegłych, sfrustrowanych i wiecznie zielonych. Obok wybryków Dilberta, szefa, Alice, Wally’ego

i Dogberta, zachwyci was niestereotypowa kobieta Antina, która rozbiera na części ekspres do kawy „dla przyjemności”. Dowiecie się, jak Ratbert został zatrudniony
w charakterze wiceprezesa do spraw marketingu, mając za całe doświadczenie jeden dzień spędzony w kontenerze na śmieci firmy Procter & Gamble. Wstrząśnie wami widok Carla, zapuszczającego korzenie, wiecznego malkontenta, przed którym Dilbertowi udaje się uciec z boksu tylko dzięki specjalnemu tunelowi.
Dilbert po raz pierwszy użyczył swego głosu wszystkim zestresowanym lokatorom biurowych boksów w 1989 roku, a dziś ten najszybciej rozprzestrzeniający się komiks jest publikowany w 1700 gazetach, w 51 krajach i 19 językach.

[Egmont]


Przykładowe plansze:


Eden #17


Wydawca oryginału: Kōdansha Ltd.
Tłumaczenie: Zbigniew Kiersnowski
Scenariusz: Hiroki Endo
Rysunki: Hiroki Endo
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 115 x 180 mm
Stron: 240
Cena: 22,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-3642-4
Data wydania: czerwiec 2009

Manga science fiction łącząca ze sobą treści sensacyjne, społeczne, polityczne i filozoficzne. Mniej więcej rok po wielkich trzęsieniach ziemi nadal trwa walka cywilizacji o przetrwanie. Na całym świecie nie ustają zamieszki i krwawe jatki spanikowanej ludności. Jest coraz więcej śmiertelnych ofiar. Są tacy, którzy sądzą, że jedyną drogą na przeżycie jest „wejście” do tajemniczego koloidu, który opanował planetę. Natomiast inni, nie zważając na anomalia, za wszelką cenę próbują toczyć normalne życie. Tymczasem w Chicago są prowadzone intensywne badania nad rozwijającym się koloidem, który stworzył imponującą strukturę – kolumnę sięgającą z Ziemi aż w przestrzeń kosmiczną. Czym naprawdę jest koloid – wrogiem czy sprzymierzeńcem człowieka? Czy rodzaj ludzki czeka globalna katastrofa?

[Egmont]


Przykładowe plansze:


Largo Winch tomy 1-4


Wydawca oryginału: Dupuis
Tłumaczenie: Magdalena Cholewa
Scenariusz: Jean Van Hamme
Rysunki: Philippe Francq
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 190 x 260 mm
Stron: 200
Cena: 59 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-3651-6
Data wydania: czerwiec 2009
Kolekcja: Sensacja


Trzymająca w napięciu sensacyjna seria, do której scenariusz napisał Jean Van Hamme, współtwórca bestsellerowego "Thorgala".

W Nowym Jorku spada z tarasu własnego wieżowca jeden z najbogatszych ludzi świata, Nerio Winch, twórca gigantycznego Koncernu W. Po śmierci właściciela firmie grozi rozpad lub bankructwo. Ale wtedy nagle pojawia się tajemniczy spadkobierca, adoptowany syn Neriona – Largo. Dziedzic miliardowej fortuny będzie musiał szybko odnaleźć się w nowej roli, bo inaczej straci nie tylko majątek, ale i życie…

Zawrotne tempo akcji, rozgrywającej się zarówno w zaułkach Stambułu, w dzikich ostępach Bałkanów, jak i na nowojorskich salonach, skomplikowane rozgrywki wielkiej finansjery, pościgi, morderstwa, oszustwa – oto największe atrakcje komiksu Francqa i Van Hamme’a.

Pierwszy tom polskiego wydania zbiorczego zawiera albumy 1-4 serii pt.: "Spadkobierca", "Koncern W", "POK" i "Business Blues".

[Egmont]


Przykładowe plansze:


Star Wars Komiks #10 (6/2009)


Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 48
Cena: 5,90 PLN
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: czerwiec 2009

Przykładowe plansze:




[Karol Wiśniewski za Egmont]


Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

eskos -

Już dawno tak nie zaszalałem w związku z zakupami egmontowskich komiksów - kupiłem 2, słownie dwa: Wieczną Wojnę i SW. Czy ja się zrobiłem wybredny czy zaczęli wydawać nieciekawe pozycje?

vision2001 -

Wydaje mi się, że niestety to drugie...

kokosz -

eskos pisze:Czy ja się zrobiłem wybredny czy zaczęli wydawać nieciekawe pozycje?


A może po prostu oferta Egmontu stała się bardziej różnorodna?

strz1 -

Zerkne na Largo. W sumie tyle z tego , ale ja rzadko szaleje ;)

belzebub -

ja łyknąłem Wieczną Wojnę, Deogratiasa i Largo. Deogratiasa już przeczytałem - POLECAM, super historia. Rysunki kiepskie, ale za to narracja... miodzio. Zacząłem Largo, bo nigdy wcześniej tego nie czytałem ;)

eskos -

Largo to przyjemna w lekturze sensacja. Posiadam wydanie z Motopolu więc szkoda mi wydawać powtórnie pieniądze na praktycznie ten sam komiks.

Dla tych którzy chcą nabyć całość Largo z Motopolu taniej:
http://www.incal.com.pl/komiksy/202/Largo-Winch/

pirus -

ja też mam starego Largo i styknie. Ale zaliczyłem Wieczną Wojnę i powiem wam, ze to mistrzostwo świata. Mam stare wydanie z Fantastyki, ale to z Egmontu to zupełnie inny komiks. Porównywałem prawie każdą stronę i miejscami to normalnie zupełnie inny tekst! Komiks czyta się zajebiście, bez udziwnień ze starego wydania, bez układnego przylizania. Jest mięcho, krew i atmosfera. Czad, warto kupić nawet jak się ma stare. O jakości i papierze nie wspomnę, oczywiście. Ale duży plus dla Egmontu, że dał ten komiks do zrobienia na świeżo, bo Largo z tego co widziałem to ten sam tekst z Motopolu. Deogratiasa nie kupiłem, ale po tym, co czytam i słyszę, może wydam te 2 dychy. Chociaż za bardzo dołujący chyba jak dla mnie.

eskos -

Tłumaczenie Wiecznej Wojny w wydaniu egmontowskim mnie również bardziej przypadło do gustu. Poza tym komiks faktycznie wydany jest świetnie.

Kolekcja SF staje się powoli moją ulubioną. Mam nadzieję, że sprzedaż zadowoli Pana K. i pociągnie ten cykl dłużej - fanów SF u nas nie brakuje tylko z ciekawymi tytułami gorzej.

Burps -

no Betelgeuzą nie będziesz zawiedziony! tylko ciekawe co dalej, może by jakąś ankietkę zrobić, co by kto chętnie przeczytał? co na to Moderalicja?

ljc -

Deogratias takie se mocno - głównie za sprawą grafy, ale treściowo Maus to to też zdecydowanie nie jest...

Cello -

Eden coś drogawy...

vision2001 -

Jeszcze do sklepu po zakup nowości się nie wybrałem (jedynie wstąpiłem do Empiku by zalookac czy coś z tego stoi już na półce) i czytam Wasze opinie z zaciekawieniem.
Osobiście chciałem i nadal chcę zakupić Deogratias. Teraz trochę zachęciliście mnie do Wiecznej wojny. Będę musiał się ostro zastanowić.

W Empiku wziąłem do ręki Big Guy i Rusty robochłopiec...
Boshe... Ciekawe jak dobrze ten Miller się im sprzeda.
I znów śmieszy mnie zarzekanie się przez Egmont w wydawaniu komiksów superbohaterskich. Czy nie ma jakichś "ambitniejszych" tytułów z DC czy Marvel'a, które na pewno są ciekawsze dla większości z nasz niż wspomniany komiks czy Eternals? Cóż...

Cello -

Eternals akurat było wyśmienite :]

A co do Wiecznej Wojny i Deogratias - bierz ten pierwszy. Jeśli go nigdy nie czytałeś to nawet się nie ma co zastanawiać a jeśli już znasz ten komiks to i tak warto kupić bo tłumaczenie jest świetne. A Deogratias lepiej sobie odpuścić, scenariuszowo wieje nudą a rysunki to totalna porażka. Ja już swojego egzemplarza się pozbyłem.

lion -

A ja zakupiłem prawie wszystko z egmontu. Nie jestem fanem pomniejszonych formatów, ale wieczna wojna i Largo winch wyglądają całkiem, calkiem :roll: . Wg mnie deogratias nie jest wcale taki zły, chociaż na pewno więcej można było wyciągnąć z tej rwandańskiej masakry. Przede wszystkim komiks powinien być dłuższy, ale moim zdaniem warto mimo wszystko zapoznać się ze stassenem(może egmont wyda jakieś inne jego komiksy w Polsce). Akurat fabularnie i graficznie deogratias wg mnie wypadł wcale nie najgorzej. Natomiast komiks millera to wg mnie całkiem udany pastisz tych wszystkich japońskich fetyszy z potworami niszczącymi miasta, dużymi robotami ito. Całkiem fajnie to wyszło, a graficznie jest po prostu świetnie. Darrow wg mnie wymiata na całej linii. Analiza (i to dogłębna) jego rysunków to czysta przyjemność. Dla mnie Darrow powinien mieć nick detalista :roll: .
Wieczna wojna to już legenda i musiszmieć prawdziwego komiksiarza :roll: .
Szkoda, że w pakiecie zabrakło armady i BBPO. Mam nadzieje, że komiksy te ukażą się w lipcu. Największą pretensję do egmontu mam właśnie o to, że pakiet czerwcowy został okrojony, a tak czekałem na powrót bbpo i armadę :roll: .
Okładka drugiego tomu Largo jakoś nie za bardzo mi się podoba, nie wiem czemu. Fajnie, że egmont chce dalej pociągnąć ten tytuł, ale nie wiem, czy ta okładka zachęci ludzi do kupna tego komiksu :roll:
lion

tommy_gun11 -

W sprawie tłumaczenia "Wiecznej Wojny".
Długo czekałem na ten komiks. Od pierwszego wydania mineło prawie 19 lat. Oryginały gdzieś zaginęły w zawierusze czasu. tym bardziej z niecierpliwością otwierałem paczkę dostarczona przez kuriera. To był ciężki dzień w pracy ale świadomość ponownego spotkania z Mandelą poprawiała mi trochę humor. Niestety, śmierć nadeszła już z pierwszym obrazkiem...
Wydanie Egmontu jest świetne, format który zastosowali, idealny to takich zbiorczych wydań. Dobrze się go czyta i ładnie wygląda na półce. Niestety nie spodziewałem się że cios w plecy może zadać tłumacz.
Jak można było zmienić oryginalną nazwę "Charon" na "Cerberus"? Może i w oryginalnym wydaniu językowym taka nazwa funkcjonuje ale jeżeli znam kogoś kto się nazywa Ania to ciężko jest się przestawić po 20 latach na Frania.
Dalej, rysunek nr 3. "ładunek o sile 20 mikroton", w oryginale 20 megaton. Mikro oznacza jedną milionową jednostki, czyli dawało by to 0,000002 tony co równa się 2 gramom siły ładunku. Nie znam się dobrze na ładunkach wybuchowych ale ładunek o takiej sile to można by sobie nawet w ogródku zdetonować.
Rysunek nr 4 Cortez mówi "Natychmiast opuścić wykop". Jeżeli uczyli sie drążyć powierzchnię planety ładunkami wybuchowymi to takie ładunki najczęściej pozostawiają kratery. Wykopy natomiast najczęściej pozostawia po sobie koparka, ewentualnie łopata lub pies sąsiada.
Boję się przejść na drugą stronę. Zapewne będzie jeszcze gorzej. Rzucę jeszcze tylko okiem czy Mandella to Mandella. Uff...
Nie rozumiem dlaczego tłumacze mają taką manierę że muszą stworzyć zupełnie nowy obraz komiksu. Po co poprawiać coś co było prawie perfekcyjne. Nie wierzę ze pan tłumacz nie widział pierwszego polskiego wydania. Wprowadzone zmiany są zbyt natarczywe i ewidentnie wskazują na chęć odciśnięcia swojego śladu. I nie wierzę ze Egmont nie mógł pozostawić tłumaczenie bez zmian. Zapewne będą się tłumaczyć brakiem praw do wcześniejszej wersji. No ale jeżeli jest "kot" to jak można inaczej przetłumaczyć jak nie na "kot"? Na pies bo będzie oryginalniej i bardziej świeżo?
Proponuję 20 batów dla tłumacza i 10 dla Egmontu za to ze zaakceptowali takie cóś.
Widzę że wielu z was jest pozytywnie nastawiona do tego wydania ale ja nie potrafię przejść z tym do porządku dziennego.

lion -

To ponoć w pierwszym wydaniu były błędy w tłumaczeniu i teraz egmont wydał poprawną wersję Wiecznej wojny. Co do tych megaton, to jakby wybuchła bomba o takiej mocy o jakiej mówicz czyli 20 megaton, to wszyscy zołnierze obecni przy wybuchu zginęliby w okamgnieniu :roll: . Z tym wykopem to jest czepianie się, przecież wiadomo o co chodzi :roll: .Boże bronię egmontu to się w pale nie mieści :roll:
lion
PS Jak nie podoba Ci się ta wersja WW, to sprzedaj ją i już będziesz miał spokój :roll:
PS 2 Mnie to wydanie i nowe tłumaczenie pasuje

belzebub -

hehe, jak człowiek poczyta sobie takie bzdury, jakie wypisuje tommy_gun11, to od razu czuje się lepiej. Naprawdę, w necie można się dowartościować ;) Przeczytałem Wojnę ale nie pisałem nic na jej temat, to to komiks, o którym każdy wie, co napisać. Ale jednak nie....

1) myślisz, że Egmont wydawał WW specjalnie dla ciebie? znawcy starego , NĘDZNEGO i IDIOTYCZNEGO wydania (mowa o tłumaczeniu)? Nowi czytelnicy zapewne wolą NORMALNE tłumaczenie
2) "Charon" - a przeczytaj sobie ORYGINAŁ Wiecznej Wojny Haldemana. A sprawdź sobie w sieci, co to jest Cerberus. Zapewniam cię, że wtedy przestaniesz się ośmieszać.
3) "Może i w oryginalnym wydaniu językowym taka nazwa funkcjonuje ale jeżeli znam kogoś kto się nazywa Ania to ciężko jest się przestawić po 20 latach na Frania." - no pewnie, żelazna logika. Nieważne, że w starym wydaniu jest błąd. Tommy się tak nauczył i nie będziemy mu mieszać w główce. Bo nie pojmie....
4) 20 MEGAton??? Buuhehehe ;) taki ładunek rozwaliłby tę planetkę na miliard części. Oczywiście tłumacz w starej wersji walnął babola, a ty nie potrafisz pojąć, że to idiotyzm. Ni ebędę mówił, o czym to świadczy.
"0,000002 tony co równa się 2 gramom siły ładunku. Nie znam się dobrze na ładunkach wybuchowych ale ładunek o takiej sile to można by sobie nawet w ogródku zdetonować." - Zdetonuj, ale wcześniej wykup miejsce na cmentarzu i zaproś rodzinkę na pogrzeb. SWÓJ
5)"wykop". "Jeżeli uczyli sie drążyć powierzchnię planety ładunkami wybuchowymi..." - a skąd to wiesz??? A może kopali to ręcznie? albo koparkami? JEzu....
6)"Boję się przejść na drugą stronę. " - nie dziwota z takim jarzeniem.... może być trudno

"Po co poprawiać coś co było prawie perfekcyjne." - chyba sam tłumaczyłeś tamtą wersję. BEZNADZIEJNĄ i uładzoną.

"Proponuję 20 batów dla tłumacza i 10 dla Egmontu za to ze zaakceptowali takie cóś." - dowcip sezonu ;) Egmoncie, nie schodź z tej drogi!

PS. właśnie sprawdziłem, że tłumaczenie WW było z angielskiego, a nie z francuskiego. Zagadka: jakiej narodowości jest Haldeman? I chyba wszystko jasne.

j13 -

tommy_gun11 pisze:Nie rozumiem dlaczego tłumacze mają taką manierę że muszą stworzyć zupełnie nowy obraz komiksu. Po co poprawiać coś co było prawie perfekcyjne. Nie wierzę ze pan tłumacz nie widział pierwszego polskiego wydania. Wprowadzone zmiany są zbyt natarczywe i ewidentnie wskazują na chęć odciśnięcia swojego śladu.

Po pierwsze - jeśli tamto tłumaczenie było perfekcją, to ja dziękuję.
Po drugie - faktycznie, straszna maniera. Cholerni tłumacze! Jak mogą tłumaczyć na nowo, wykonując swoją pracę, starając się świeżym okiem spojrzeć na tekst. Przecież każdy wie, że jedno słowo w języku angielskim odpowiada jednemu słowu w języku polskim i broń Boże, ani samodzielnie, ani w łączeniu z innymi wyrazami dane słowo nie nabierze innego znaczenia.
A tłumacz? Powinien był przecież skopiować stare, perfekcyjne tłumaczenie i podpisać swoim nazwiskiem, po czym pogratulować sobie świetnie wykonanej roboty. A ile czasu zaoszczędzone! A jacy zadowoleni czytelnicy!
:lol:

pirus -

hehe,, no dokładnie tak powinien koleś zrobić. Nawet nie przepisywać, tylko poskanować stare Fantastyki i powiedzieć, że od razu zrobił robotę za techników ze składu ;)))
Ten tommy to jakiś prowokator, chciał zrobić flejma i mu się prawie udało. Prawie, bo kurde nikt nie bluzga ;))
Aż wziąłem te oba wydania na warsztat jeszcze raz po tych głupotach tommiego, i mogę stwierdzić tylko jedno: Przykro mi, Tommy, że twoja ciocia/babcia, mama/siostra/czy-kto-tam wie tak kiepsko poradziła sobie z Wieczną Wojną. Tak nędznie, że Egmont musiał tłumaczyć ten komiks jeszcze raz. Bo liczba bzdur w wydaniu z F przekracza wszelkie normy. Przykład o 20 megatonach to tylko mały kawałeczek idiotyzmów. Charon jest kolejnym (jak ktoś nie wie, czym jest Charon, niech naprawdę sprawdzi), dlatego pewnie tłumacz wolał znaczenia, które na tacy podawał Haldeman i w swojej książce, i w komiksie (kto chce, znajdzie amerykańską WW1 w necie bez trudu ;)). O takich drobiazgach, jak mówienie do żołnierzy-kobiet per "ON" nawet nie wspomnę. Takie błędy też powinny zostać w nowym wydaniu, nie, tommy? ;)) I jeszcze jedno mi się nasuwa - poprzednie wydanie WW tłumaczone było chyba wg wydania francuskiego, a nowe z j. ang, czyli wygląda na to, że z wydania amerykańskiego. Czyli z języka ojczystego Haldemana. Może być więc też tak, że część bzdur w F wynikała z tego, że takie bzdury były w wydaniu żabojadzkim. Bo przecież miejscami tekst w wydaniu E jest zupełnie inny niż w F. I nie można tu mówić o innej interpretacji tego samego oryginału.
Tak czy inaczej dopiero teraz WW czyta się tak, jak trzeba. Aż dziw, że kiedyś człowiek pochłaniał te komiksy z F po sto razy... No ale fakt, nie było nic innego. A tak w ogóle to ciekaw jestem, jaki byłby dym, gdyby E faktycznie kupił tamto stare tłumaczenie i już, puścił po staremu. :)))