baner

Komiks

Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa

Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa

Scenariusz: Tadeusz Baranowski
Rysunki: Tadeusz Baranowski
Wydanie: 2022
Data wydania: 19 Listopad 2022
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 245x325 mm
Stron: 64
Cena: 69,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-17-3
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Kolejne wznowienie legendarnego pierwszego albumu Tadeusza Baranowskiego - tym razem w powiększonym formacie! „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”, debiut Tadeusza Baranowskiego, to album legenda, którym jeden z najlepszych polskich twórców komiksu zdobył serca czytelników i nigdy ich nie oddał.

Absurdalny, szalony humor oraz kipiąca kolorami i niezwykłymi pomysłami warstwa graficzna stały się znakami rozpoznawczymi stylu Baranowskiego.

W skład „Na co dybie...” wchodzą dwa komiksy. W pierwszym, „W pustyni i w paszczy”, dwaj podróżnicy, Kudłaczek i Bąbelek, trafiają do niezwykle zaludnionej paszczy wieloryba i przeżywają tam zwariowane przygody.

W drugim, „Co w kaloryferze piszczy”, równie zwariowane przygody przeżywa słynny Orient Man, ścigany ze strony na stronę przez Eskimosa, któremu źle naprawił kaloryfer.

Nowe, czwarte już wznowienie słynnego albumu trafi do rąk czytelników w powiększonym formacie, który pozwoli cieszyć się fantastycznymi planszami Baranowskiego na nowo!

Galerie

Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

RAZ JESZCZE NA COŚ DYBIE



Najklasyczniejszy z klasycznych. Pierwszy z pierwszych, a zawierający wszystko, co twórczość Baranowskiego do zaoferowania nam ma. A ma dużo. Bo Baranowski to legenda. Wielka, bo chociaż debiutował dopiero w roku 1980, stanowi jeden z filarów rodzimych opowieści obrazkowych i żywą inspirację dla kolejnych pokoleń twórców. Więc jego debiutancki album „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”, gdzie swój początek mają wszystkie najsłynniejsze pomysły i dzieła autora, wraca co i raz. I dobrze, bo warto go przypominać. A teraz jeszcze Kultura Gniewu przypomniała go w zupełnie nowym, powiększonym formacie, byśmy jeszcze bardziej mogli cieszyć oczy pracami mistrza.



Fabuła? Jedna nie jest, bo na „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa” składają się tak naprawdę dwa komiksy. No a każdy z nich jest na dodatek zbiorem jednostronicowych humoresek, układających się w większą całość.

W pierwszym, „W pustyni i w paszczy”, dwaj słynni podróżnicy, Kudłaczek i Bąbelek, wyruszają w podróż. Cel? Poszukiwania lądu zaginionego świata. Pech chce, że zostają połknięci przez wieloryba. Na szczęście zwierzę w środku okazuje się być bogato zaludnione, pełne roślin, zwierząt i wszelkiej maści absurdalnych dziwów. To tu spotkają Jagrysa, Tygrysa i Ongrysa, przekonają się, co różowy słoń ma wspólnego z fortepianem i poznają Stanisława Nosorożca.

Drugi komiks, „Co w kaloryferze piszczy”, to debiut legendarnego Orient Mana, potomka starego rodu Super-Menów południowo-północnych. Na naszego herosa czeka tym razem niezwykłe zadanie. Wezwany przez Eskimosa do naprawy jego zepsutego kaloryfera, już przez resztę komiksu będzie musiał zmagać się z tym problemem. Nieważne, gdzie się nie uda, czy spotka króla na zamku, kosmitów czy byka (ortograficznego), Eskimos i jego kaloryfer będą go prześladować niczym duchy. A jakby tego było mało, sam grzejnik także skrywa pewien sekret…



O wielu komiksach zwykło się mówić, że są legendarne. Zresztą z tymi legendami to często bywa tak, że są nimi, bo w sumie konkurencji nie było. Więc bycie legendą to jedno, a niesienie zarazem dobrej jakości może się ze sobą mijać. Ale komiksy Baranowskiego dobre są, świetne są i niezmiennie robią wrażenie. Czy takie, jak dekady temu? Nie wiem, bo wtedy to było novum, czegoś takiego w naszym kraju nie było. Te zabawy słowne, połączone z oderwaniem od realizmu i popuszczeniem wodzy fantazji, w połączeniu z absurdami, dały dzieło niezwykłe. Może jeszcze trochę niewykształcone było to wszystko, może jeszcze najlepsze prace Baranowski miał dopiero przed sobą, ale i tak ta wciąż należy do czołówki jego dokonań. I po latach, choć już absurdów wszelkich znamy multum, nadal jest urzekająca i wciągająca.



I podana w niepodrabialnej stylistyce: i to pod względem tekstów, i rysunków. A jeśli o grafice mowa to kadry są tu gęsto zaludnione, autor upodobał sobie wszelkie obłości, którymi wzbogaca typowo cartoonowe elementy, więc wszystko, co tu widzicie, jest kręte, zaokrąglone i przyjemnie opływowe, płynne. A jeszcze podlewa to wszystko bardzo barwną kolorystyką, która z miejsca wpada w oko. W oko zresztą wpada tu wszystko, bo i samo wydanie, solidnych rozmiarów przecież (245 x 325 mm) robi wrażenie i ładnie się prezentuje. A przede wszystkim jeszcze ładniej prezentuje to, co w środku.



Warto pod każdym względem. Kultowa rzecz, którą znać powinien każdy, a przede wszystkim znać po prostu wypada. Dobra, absurdalna zabawa dla całej rodziny gwarantowana. A dla starszych jeszcze ile w tym sentymentów i nostalgii!