baner

Komiks

Venom. Tom 3

Venom. Tom 3

Scenariusz: Donny Cates
Rysunki: Iban Coello, Ryan Stegman
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2022
Seria: Venom, Marvel Fresh
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 16,7x25,5 cm
Stron: 320
Cena: 99,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328154704
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Seryjny morderca Carnage wyszedł z ukrycia i zamierza zabić każdego, kto był kiedyś nosicielem kosmicznego symbionta. Żeby go powstrzymać, Eddie Brock łączy siły ze Spider-Manem… ale wkrótce na szachownicy pojawia się nowy gracz, i to wcale nie ten, którego się spodziewacie! Co więcej, wygląda na to, że Dylan – znany wszystkim jako młodszy brat Eddiego – jest w rzeczywistości kimś nieco innym. A kiedy prawda o jego tożsamości wyjdzie na jaw, nic nie będzie już takie samo! Przedstawiamy trzeci tom głośnej, utrzymanej w klimacie horroru i thrillera psychologicznego opowieści o Venomie autorstwa Donny’ego Catesa, scenarzysty znanego z serii „Doktor Strange” czy „Thanos”. Rysunki stworzyli Iban Coello („Deadpool & the Mercs for Money”) i Ryan Stegman („The Superior Spider-Man”, „Wolverine: Trzy miesiące do śmierci”). Album zawiera zeszyty #17–20 serii „Venom”, zeszyty #1–5 serii „Absolute Carnage”, zeszyt „Absolute Carnage: Immortal Hulk” #1 oraz materiały z zeszytu „Free Comic Book Day 2019”. Polecamy też album „Amazing Spider-Man: Rzeź absolutna”, który nawiązuje do wydarzeń przedstawionych w tym tomie.

Galerie

Venom. Tom 3 Venom. Tom 3 Venom. Tom 3

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

CARNAGE’A MASAKRA DAWNYCH SYMBIONTÓW



Trzeci tom „Venoma” to nie tyle przygody Venoma, jako takie, ile event „Absolute Carnage” wraz z dodatkami z serii „Venom” (plus „Hulk”) do niego dorzuconymi (tie-iny ze Spiderem znajdziecie w najnowszym tomie „Amazing Spider-Mana”). Kolejny tom czy nie, event czy nie, jakkolwiek by to traktować, dobry to tom i to bardzo. I jakże przyjemny powrót do klimatów lat 90. XX wieku i opowieści pokroju „Maximum Carnage”, gdzie sensu może wiele nie było, ale rozrywka była z tego przednia. A teraz mamy tu jeszcze nie tylko sens, ale i sporo iście horrorowych elementów, czym rzecz kupuje mnie już całkowicie.



Carnage wrócił. I zabija. Znów. Tym razem celem są wszyscy byli i obecni nosiciele kosmicznych symbiontów. Zaczyna się rzeź, której chce zapobiec Eddie Brock, a by tego dokonać, musi połączyć siły ze Spider-Manem. A to nie jedyni gracze na scenie. No i pojawia się pytanie, kim naprawdę jest Dylan…



Był czas, kiedy o historiach takich, jak „Maximum Carnage” pisało się źle. Narzekało się na brak sensu w nich, marudziło, że to tylko rozrywka dla samej rozrywki, ale co z tego, skro rozrywka była to dobra? Skoro miała klimat, akcję i trzymała czytelnika na brzegu fotela, jak trzymają nas tam dobre filmy akcji z czasów, kiedy jeszcze potrafiono takie filmy robić. No więc nic dziwnego, że do tych historii się wraca, jak wraca do „Sagi klonów”. Może nie tak często, jak do wielkiego klonowania (jeden z jego rozdziałów miał nawet tytuł „Maximum Clonage”), ale jednak. I dobrze, bo tym, którym się kiedyś podobało, teraz podoba się tak samo, a nawet bardziej. A ci, których wtedy nie kupiło, zaskoczeni są, jak można wycisnąć coś z tego. Bo to właśnie robi Cates, bierze, wyciska, podkręca i serwuje zarówno w formie doskonale nam znanej, jak i zupełnie nowej.



Jak poprzednie „Venomy”, tak ten jest horrorem. I to różnorodnym. Z jednej strony mamy tu horror taki typowy, straszak z klimatem. Mamy też horror krwawy, survivalowy po części, gdzie mordercza bestia poluje na bohaterów. A wreszcie ten subtelniejszy, psychologiczny. I wszystkie wychodzą Cates’owi. To miał być też komiks akcji i jest. To superhero i antihero i też jest. I ogólnie wszystko to, co być powinno, a nawet więcej. Dlatego tak dobrze się to czyta. I dlatego też żal, że tak mało mamy współczesnych historii z Carnage’em na polskim rynku. Ale oby kolejne już tak nie omijały naszych sklepów – i żeby „Epic” z „Maximum Carnage” jak najszybciej nad Wisłę także zawitał.



A wracając do „Venoma” to jest też świetnie zilustrowany, co zresztą widać na przykładowych planszach. Realizm, klimat, dobry kolor, dużo mroku, dynamika, sporo horrorowoych myków. Świetnie to wygląda, świetnie się czyta. Nic to z wyższej półki, ale jak na współczesnego Marvela to kawał naprawdę dobrej, zaskakująco udanej historii dla fanów.