baner

Komiks

Miecz zabójcy demonów #15

Miecz zabójcy demonów #15

Scenariusz: Koyoharu Gotouge
Rysunki: Koyoharu Gotouge
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2022
Seria: Miecz zabójcy demonów
Tłumaczenie: Wojciech Gęszczak
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

NADCHODZI ŚWIT



Najnowszy tomik „Kimetsu no Yaiba: Miecza zabójcy demonów” sprawia trochę wrażenie, jakby był już finałem albo bardzo jego bliski. Na szczęście przed nami jeszcze sporo akcji i zabawy. A póki co możemy cieszyć się kilkoma konkretami rzuconymi nam na stronach tej części.



Pojedynek Tanjirou kontra Większy Demoniczny Księżyc Hantengu trwa! A właściwie wchodzi w kulminacyjną fazę, kiedy chłopakowi w końcu udaje się w końcu dopaść właściwie ciało wroga, jednak zbliża się wschód słońca, a to oznacza kłopoty. Nezuko bowiem może stracić przez to życie. Czy więc Tanjirou mimo wszystko zaryzykuje i zapluje demona? A jeśli tak, co stanie się z jego siostrą?



Z shounenami już tak bywa, że albo od początku idealnie wpasowują się w oczekiwania fanów, albo muszą się stopniowo zmieniać. Czyli muszą stać się rasowymi bitewniakami. I ten los po części podzielił „Miecz zabójcy demonów”, który zaczął się jako manga z pewnym oldschoolowy klimatem i leniwą akcją. To było w nim najlepsze i nadal w pewnym stopniu zostało, bo seria nigdy do końca nie zatraciła swojego pierwotnego charakteru. I przede wszystkim nadal czyta się ją bardzo dobrze i ma ochotę na więcej.



Wszystko to sprowadza się więc do tego, że „Kimetsu no Yaiba” wciąż jest serią przyjemnie stonowaną. Niby to shounen, niby nie brak w nim dynamicznej akcji i kolejnych przeciwników do pokonania, z którymi musi poradzić sobie bohater-wybraniec, a ostatnio jest tego nawet więcej, niemniej nadal mamy tutaj jakąś taką delikatność, swobodę, nonszalancję i coś z kobiecej łagodności. W końcu za serię odpowiada właśnie autorka, a nie autor. I, przy okazji, należy pamiętać, że potrafi przy tym zarówno wywołać emocje, jak i zbudować ciekawy klimat, za które też cenię ten cykl.



I cenię też jego szatę graficzną. Dość klasyczna kreska, sporo czerni, dużo prostoty, połączonej z ujmująco wykreowanym światem, daje nam nastrojową rozrywkę, która wnosi sporo świeżości do shounenów. Rewolucji nie robi, ale jednak jest pewnym przyjemnym, nieco odmiennym akcentem, nawet jeśli z tomu na tom coraz bardziej wpasowuje się w gatunkowe ramy i czytelnicze oczekiwania.



Fani shounenów będą zadowoleni. Fani fantastyki i łagodnych horrorów, które nie straszą, ale jednak mają w sobie klimat, potrafią zaserwować coś dziwnego czy krwawego, tak samo. Ja horrory lubię w każdej odsłonie, shouneny też cenię, więc zawsze bawię się dobrze. Dlatego polecam, zachęcam i chętnie sam wracam do „Kimetsu no Yaiba”.