baner

Komiks

Binio Bill

Binio Bill

Scenariusz: Jerzy Wróblewski
Rysunki: Jerzy Wróblewski
Kolor: Tomasz Kaczkowski, Arkadiusz Salamoński, Jarek Składanek
Okładka: Jerzy Wróblewski, Tomasz Lew Leśniak
Wydanie: I zbiorcze
Data wydania: 18 Sierpień 2022
Seria: Binio Bill, Krótkie Gatki
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 210x285 mm
Stron: 288
Cena: 149,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-06-7
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
„Binio Bill kręci western i... w kosmos", „Rio Klawo", „Binio Bill i 100 karabinów", „Binio Bill i skarb Pajutów" oraz „Binio Bill i szalony Heronimo" - te albumy, a także kilkadziesiąt stron dodatków, wchodzą w skład zbiorczego wydania przygód słynnego kowboja autorstwa Jerzego Wróblewskiego.

O Zbigniewie Bileckim, bo tak naprawdę nazywa się Binio Bill, komiksowy świat usłyszał po raz pierwszy w 1980 roku, gdy jego przygody zaczął drukować „Świat Młodych”. Perypetie dzielnego szeryfa z Rio Klawo z zapartym tchem śledziły setki tysięcy czytelników harcerskiej gazety.

Co ich tak zachwycało? Znakomite ilustracje, dynamiczne plansze, pełne humoru historie, w których Binio Bill nie tylko przemierzał prerię, walczył z bandytami, ale także został gwiazdą filmową westernu i poleciał w kosmos. Autorem scenariuszy i rysunków do serii „Binio Bill” był Jerzy Wróblewski, jeden z najwybitniejszych twórców polskiego komiksu, stawiany w jednym rzędzie z Papciem Chmielem, Januszem Christą, czy Grzegorzem Rosińskim.

Materiały do tej edycji zeskanowano ze „Świata Młodych” i poddano pieczołowitej obróbce, polegającej między innymi na odtworzeniu na nowo kreski i kolorów. Przygody Binio Billa jeszcze nigdy nie wyglądały tak dobrze!

Galerie

Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill Binio Bill

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

POLSKI LUCKY LUKE



„Binio Billa” można nie lubić, w sumie nietrudno o to, bo to seria specyficzna, często już archaiczna dla współczesnego młodego czytelnika, bardziej trafiająca w gusta obecnych czterdziestolatków, niż dzieci, a i niejeden z nich może się nie odnaleźć. Więc okej, można nie lubić, ale nie znać, jeśli ceni się komiksy? To już po prostu nie wypada. Bo klasyk, bo legenda, bo bohater dzieciństwa paru pokoleń, długo można by wymieniać. A poznać trzeba. A przy okazji mimo wszystko warto, bo ma coś w sobie ten polski kowboj, a w takiej edycji ma przy okazji jeszcze bardzo dużo do zaoferowania, także w formie nowego materiału.



Kim właściwie jest Binio Bill? To dzielny kowboj, polskiego pochodzenia, który przybył na Dziki Zachód. Tak właściwie nazywa się on Zbigniew Bielecki, ale ponieważ miejscowi mieli problem z wymową jego nazwiska, zmienił je na krótsze i łatwiejsze. W jego przygodach towarzyszy mu równie dzielny i mądry koń Cyklon, a na obu czeka wiele wyzwań i niebezpieczeństw.



Nie da się nie myśleć o „Binio Billu” inaczej, jak o polskim „Lucky Luke’u”. Można próbować, ale skojarzenia nasuwają się same tak, jak i w przypadku skojarzeń „Kajka i Kokosza” z „Asteriksem”. Podobieństwa są, czasem mniejsze, czasem większe i o tym zapomnieć się nie da. Kiedy debiutował, tak to nie wyglądało, bo w Polsce tego Zachodu czytelnicy nie mieli za bardzo możliwości liznąć. Żyli więc takimi historiami, niby swojskimi, bo swojakiem jest ten Bill, tego odmówić mu nie można, a jednak mającymi w sobie posmak świata zza wielkiej wody, o którym tylu marzyło. Fascynowali się więc nim, wycinali z magazynu odcinki z jego przygodami, wklejali je do zeszytów.



A teraz ci sami ludzie, starsi o parę dekad, mogą sięgnąć po zbiorcze wydanie wszystkiego, co zrobił Wróblewski, legendarny przecież autor. I to w kolorze. Z dodatkami. Jak dobre wydanie DVD czy BR. Mogą sięgnąć, obudzić wspomnienia, sentymenty, bo to głównie do nich kierowana jest ta rzecz, ale mogą też pokazać dzieciom. Bo to klasyk, bo znać wypada, bo może spodoba. A może się spodobać. To, że nie każdemu rzecz przypadnie do gustu nic przecież nie znaczy. Bo fabularnie to kawał przyjemnej komediowej roboty, niegłupiej, z satyrycznym zacięciem i nieźle skrojoną fabułą.



Graficznie? Tu króluje prostota, stricte cartoonowa, lekka, z niezłym kolorem. Wolę Christę, z tym jego rozbuchaniem na polu detali, ale i Wróblewski mnie kupuje, bo ma w sobie coś, coś oldschoolowego, nieco zapomnianego, a wciąż miłego. I do odnowienia tego i dopełnienia kolorami podeszli twórcy nowego pokolenia z szacunkiem. Wyszło to znakomicie, szczególnie edytorsko. Bo po wznowieniach w formie albumów, dostajemy integral w twardej oprawie, na kredowym papierze i z porcją dodatków, które zajmują łącznie pięćdziesiąt stron. Co to za dodatki? Z jednej strony mamy tekst o autorze i historii serii, znamy z albumowego wydania „Binio Bill kręci western i… w kosmos!”, z drugiej dochodzi do tego masa prac różnych polskich autorów, składających hołd serii – od Michała Śledzińskiego, przez KRL-a, na nieco zapomnianym już Filipie Myszkowskim. I są szkice, są zdjęcia, są materiały zakulisowe, że tak powiem.



Efekt finalny satysfakcjonujący i to bardzo. Dla fanów rodzimego komiksu to absolutne musisz to mieć, sympatyczne i pięknie prezentujące się na półce. Dla reszty bardziej ciekawostka. Ale tak czy inaczej warta poznania.