baner

Komiks

Superman. Action Comics #05: Ród Kentów

Superman. Action Comics #05: Ród Kentów

Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Klaus Janson, John Romita Jr
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2022
Seria: Superman. Action Comics, Uniwersum DC
Tłumaczenie: Jakub Syty
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167x255 mm
Stron: 180
Cena: 69,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328156210
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Ostatni tom serii „Superman Action Comics” w ramach linii wydawniczej Uniwersum DC. To również pożegnanie z przygodami Supermana znakomitego scenarzysty Briana Michaela Bendisa („Liga Sprawiedliwości”, „Naomi”). Za rysunki odpowiadają doskonali artyści jak John Romita Jr. („Powrót Mrocznego Rycerza. Ostatnia krucjata”) i Klaus Janson („Batman. Powrót Mrocznego Rycerza”).
Marisol Leone weszła na wojenną ścieżkę z niewłaściwym superbohaterem! Przez wiele miesięcy próbowała przejąć miasto Supermana – Metropolis. Teraz nadszedł czas, aby raz na zawsze to zakończyć. Na scenę wkracza ród Kentów! Superboy, Supergirl, Brainiac 5 z Legionu Superbohaterów i Conner Kent z Ligi Młodych wracają do miasta, by pomóc w walce z pochodzącym z innego wymiaru przeciwnikiem wypuszczonym przez Leone i jej Niewidzialną Mafię. Muszą jednak zachować ostrożność, gdyż tak potężna istota może położyć kres całej rodzinie superludzi! Oprócz tego poznajemy przyszłość „Daily Planet”, po tym jak znalazło się na celowniku FBI.

Album zawiera materiały pierwotnie opublikowane w amerykańskich zeszytach „Superman Action Comics” #1022–1028.

Galerie

Superman. Action Comics #05: Ród Kentów Superman. Action Comics #05: Ród Kentów Superman. Action Comics #05: Ród Kentów

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

SUPER-RODZINA W AKCJI



Saga Bendisa o Supermanie dobiega właśnie końca. Szkoda, bo był to kawał naprawdę świetnego komiksu, który eksplorował zarówno superbohaterski aspekt opowieści, jak i ten bardziej ludzki i przyziemny – tym większa, że komiksy o Supku, które pojawiły się potem niestety już tak udane nie były – ale z drugiej strony dobrze, że mogliśmy wszystko to przeczytać po polsku. I chociaż to już koniec i został właściwie czas jedynie na domknięcie otwartych dotąd wątków, Bendis robi to w satysfakcjonujący sposób i dostarcza nam naprawdę dobrej rozrywki.



Od miesięcy Leone robiła wszystko, by przejąć Metropolis. A wszystkie jej działania zmierzały do jednego, ostatniego, tego właśnie punktu. Z pomocą swojej Niewidzialnej Mafii wypuszcza na świat coś z innego wymiaru. Coś, z czym będzie musiała zmierzyć się cała supermanowa rodzina, od Superboya zaczynając, na Brainiacu 5 kończąc. Ale nawet oni mogą sobie nie poradzić! A tymczasem Daily Planet zmaga się ze swoimi problemami…



Praca Bendisa nad „Supermanem” podzielona została na dwa, różniące się od siebie tory. Pierwszym scenarzysta ten puścił pociąg opowieści bardziej skupionej na Supermanie, jako samodzielnie działającym herosie, który zmaga się z kolejnymi wielkimi przeciwnikami („Action Comics”). Drugim, tym lepszym i ciekawszym, jechał skład pod nazwą „Superman”, gdzie Bendis skupił się na epickiej akcji, ale mocno splecionej z wątkami rodzinnymi i obyczajowymi, mocno skupiając się na relacjach Supka z bliskimi, znajomymi, zwykłymi ludźmi, a nawet wrogami. I właśnie na tym ostatnim skupia się nadal w tym tomie.



Oczywiście akcji tu nie brak. Fabuła, koncertując się wokół Leone, siłą rzeczy mocno stawia na akcję. Ale Superman nie jest tu sam, wspierany przez swój ród, staje do walki. A walka ta, jak fabuła tego albumu, mocniej niż pozostałych łączy „Supermana” i „Action Comics” pod rządami Bendisa w jedną, wzajemnie przeplatającą się całość. A to też stanowi dobrą kropkę nad i dla całego tego runu, który momentami sprawiał wrażenie dwóch nie do końca od siebie zależnych. Teraz ta granica nie tyle rozmyła się, ile zanikła, co wyszło opowieści na plus. Tak, jak i na plus wyszła rewaluacja, jaką scenarzysta zafundował nam podczas swojego dyżuru nad Człowiekiem ze Stali.



Graficznie album wypada dobrze. Wiem, że kreska Romity nie każdego kupi, ba, są tacy, którzy jej nie trawią i uważają za brzydką, ale ja ją lubię. Co prawda w „Supermanie” twórca ten nie pokazuje nam się od najlepszej strony, jaką widzieliśmy w czasach „Kick Assa”, „Daredevila”, „X-Men” czy „Amazing Spider-Mana”, ale nie ma też tragedii. W skrócie dobry tom dla fanów. I dobre zwieńczenie dobrej serii, która kontynuowała równie dobrą serię, jaką były przygody Supka z linii „Odrodzenie”.