baner

Komiks

Oblivion Song. Pieśń otchłani #03

Oblivion Song. Pieśń otchłani #03

Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Lorenzo De Felici, Annalisa Leoni
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2020
Seria: Oblivion Song. Pieśń otchłani
Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 128
Cena: 44,00 zł
Wydawnictwo: Non Stop Comics
ISBN: 978-83-66460-54-6
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Dekadę temu trzysta tysięcy mieszkańców Filadelfii nagle zniknęło w Oblivion.
Nathan Cole ryzykował życie i wolność, aby ich ocalić. Teraz, po uwolnieniu z więzienia, Nathan odkrywa, że nowa organizacja z sukcesem kontynuowała jego pracę w Oblivion. Kiedy jednak pojawiają się bezimienni i zaczynają brać ludzi do niewoli, Nathan i jego brat Ed muszą ponownie złączyć siły w walce o przyszłość dwóch światów.

Album zawiera zeszyty #13-18.

Galerie

Oblivion Song. Pieśń otchłani #03 Oblivion Song. Pieśń otchłani #03 Oblivion Song. Pieśń otchłani #03

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

TELENOWELA SF



Robert Kirkman to scenarzysta, który do historii co prawda przejdzie, ale nie za jakość swoich prac, a dlatego, że na nowo rozbudził w ludziach zainteresowanie tematem zombie dzięki swoim „Żywym trupom”. Narobił też nieco szumu „Invincible”, ale była to kolejna przereklamowana seria o kiepskich dialogach, która skonstruowana została na zasadzie kopiuj-wklej wątków i postaci z innych dzieł (nie czuć tam było ani zabawy tym, ani hołdu, a jedynie brak własnych pomysłów), a jakiś czas temu powrócił z nowym tytułem, „Oblivion Song”. Tytułem niezłym, choć dalekim od wybitności i odkrywczości, który jednak można przeczytać, w formie niezobowiązującej rozrywki.



Dekadę temu część Filadelfii wraz z jej mieszkańcami trafiła do innego wymiaru – Oblivion. Ich ratowaniem – nie bez kierujących nim pobudek osobistych – zajął się Nathan Cole, który skończył w więzieniu. Teraz znów jest na wolności i odkrywa, że są inni, którzy kontynuowali jego działalność. Niestety, kiedy pojawia się problem i bezimienni zaczynają niewolić ludzi, Nathan musi połączyć siły z bratem i stanąć do walki. A walczyć jest o co, bo od tego zależą losu obu rzeczywistości…



Dlaczego nie przepadam za scenariuszami Kirkamana? I dlaczego ludziom się one podobają? Cóż, nie przepadam za jego pisarstwem, bo brak w nim odkrywczości. Brak większego pomysłu. I przede wszystkim talentu, by przekuć to w coś więcej, niż kopię tego, co było wcześniej. Każdą swoją serię Kirkman zmienia w telenowelę i wątki obyczajowe, relacje między bohaterami i wszystko inne, plączą się jak w operach mydlanych, a ostatecznie nic z tego nie wynika. Przemiany psychologiczne postaci następują zbyt szybko i nie przekonują, wątki często są naciągane, a tempo nie porywa. Miewa wciągające momenty, czasem zdarzają mu się naprawdę świetne fragmenty, ale na tym koniec. Zostaje opowieść na poziomie popołudniowej telenoweli. Co się w tym podoba? To samo, co w telenowelach – brak konieczności myślenia, odrobina rozrywki po męczącym dniu i… lubimy to, co już znamy i on nam to daje.



Po części mamy to także w „Oblivion Song”. Tu też widać telenowelowe zapędy, bohaterowie nie są zbyt psychologicznie pogłębieni, przesłania tutaj żadnego nie uświadczycie, a fabuła nie skłania do myślenia. To tylko czysta rozrywka, ale zaważywszy na fakt, że na razie podawana jest w niewielkich porcjach i nie rozrosła się za bardzo, czyta się ją przyjemnie. Bezrefleksyjnie, ale i bez większego znudzenia. Ma kilka udanych momentów, ogólny klimat też jest niezły, szata graficzna, choć prosta, cartoonowa, też wypada nie najgorzej. Ot lekki komiks środka, do przeczytania i zapomnienia, na tyle niezły by nie żałować czasu i pieniędzy na niego poświęconych.



Kto lubi Kirkmana, „Oblivion Song” też polubi, bo autor powielił tu wszystkie typowe dla siebie schematy. Kto nie lubi, nie polubi, chyba że jest fanem fantastyki i ma ochotę na podobne dzieło. Reszta, jeśli ich ciekawi, może zaryzykować i przekonać co to. Komiks jest na tyle niezły, że można śmiało to zrobić. Kto wie, jeśli nie szukacie ambicji i głębi, może Was naprawdę kupi ta fabuła.