baner

Komiks

Shi Ki #11

Shi Ki #11

Scenariusz: Fuyumi Ono
Rysunki: Ryu Fujisaki
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2020
Seria: Shi Ki
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 21,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Brutalne starcie między ludźmi a Shiki wieńczy serię śmierci, która rozpoczęła się gorącym latem 199X roku. Obie strony uwięzione są między życiem i śmiercią. Czy w końcu uda im się znaleźć spokój i azyl? Jur niebawem poznamy odpowiedź na to pytanie.

[opis wydawcy]

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

SHIKI KONTRA LUDZIE



„Shiki” w końcu dobiegło do finału. Ciekawa seria z gatunku horroru, choć przyjęta przez czytelników z mieszanymi uczuciami, okazała się bardzo przyjemną opowieścią o dusznej atmosferze, której szybko się nie zapomina. Po jedenastu tomach szkoda, że to już koniec, ale dobrze, że rzecz pojawiła się na polskim rynku. Tym bardziej, że niewiele mamy rasowych komiksów grozy, a jeśli już się pojawiają, nie są tak klasycznie poprowadzone, jak ta seria.



Fabuła, co tu dużo mówić, ogranicza się w tym wypadku właściwie do tego jednego, ostatecznego starcia, na które wszyscy czekali. To,.co zaczęło się latem 199X roku, jako seria dziwnych, niewyjaśnionych śmierci, z czasem przerodziło się w walkę o przetrwanie, by ostatecznie stać się polowaniem na shiki. Teraz nadchodzi pora przekonać się kto wygra, a kto poniesie klęskę. Trupów przybywa, wydarzenia nabierają tempa… Czy w takiej sytuacji zwycięstwo w ogóle jest możliwe? A jeśli tak, to jakim kosztem?



Jak na mangę „Shiki” zawsze było dość nietypową opowieścią grozy. Niemal swojskie dla nas zło, zamczyska rodem z Europy itd. sprawiały, że to, co dla Japończyków było dość orientalne, choć mocno przecież splecione z ich wierzeniami i codziennością, dla nas miało znajomy posmak, przełamany odleglejszymi motywami. Nie każdego mogło kupić takie podejście, jeśli przywykł do typowych straszaków z Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie zabija kaseta wideo, martwe ryby biegają po lądzie na dziwnych robotycznych nóżkach albo po prosu jakiś gościu w samurajskich wdzianku torturuje kobietę, odcinając po kawałku kolejne fragmenty jej ciała, ale na pewno swój urok ma.



Bo siłą „Shiki” jest panująca w mandze atmosfera. Ten duszny, gęsty klimat, który wręcz przylepia się do skóry czytelnika, kiedy czyta się tę serię. Starszy to? Mnie nie, ale nie oszukujmy się, jakieś namiastki niepokoju czułem jedynie, kiedy czytałem „Dōmu” Katsuhiro Ōtomo czy „Uzumaki” i „Gyo” Junjiego Ito, więc nie jestem w tej kwestii miarodajny, ale za to dałem się uwieść tej opowieści i cieszę się, że mogłem przeczytać całość. Tym bardziej cieszę się, że na gruncie light novelowym, na jakim debiutowało „Shiki”, udało się zbudować coś tak udanego, bo nie ma się co oszukiwać, fanem LN nie jestem.



A jak to wszystko prezentuje się od strony graficznej? Cóż, ta może budzić więcej kontrowersji, bo większość tła to nic innego, jak poddane obróbce fotografie, a postacie i design ich twarzy jest bardzo specyficzny – mocno anemiczny i wielkooki nawet, jak na mangę – pełen cartoonowych naleciałości. Ale jednocześnie ma to swój urok i na pewno jest mroczne i klimatyczne i właśnie o to chodzi.



Kto lubią horrory, nie zawiedzie się. Nie jest to wybitna seria, ale na tym polu śmiało wystarczy dobra rozrywka, a tym właśnie jest „Shiki”. I warto to docenić.