baner

Komiks

Dororo i Hyakkimaru #02

Dororo i Hyakkimaru #02

Scenariusz: Osamu Tezuka
Rysunki: Satoshi Shiki
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2020
Seria: Dororo i Hyakkimaru
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 21,00 zł
Wydawnictwo: Waneko
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

OPOWIEŚĆ O PRZESZŁOŚCI



„Dororo i Hyakimaru” to remake kultowej, choć nie tak znanej, jak np. „Black Jack” czy „Atom” mangi mistrza i ojca japońskiego komiksu Osamu Tezuki. Remake całkiem udany, może nie tak bardzo, jak ocierająca się o geniusz seria „Pluto”, niemniej nadal warty poznania, jeśli lubcie shouneny. I bardzo klimatycznie przy tym zilustrowany.



Głównych bohaterów opowieści jest dwóch. Pierwszym z nich jest Hyakkimaru, ponury, potężny wojownik polujący na demony. Przemierza on kraj, nie zważając na nikogo, byle tylko wypełnić swój obowiązek. Zamiast rąk ma miecze, wydaje się nie znać strachu ani litości, ale…

Dororo to sierota, która każdego dnia próbował zdobyć coś do jedzenia, by przetrwać w biedzie wojennej rzeczywistości świata u schyłku okresu Muromachi. Kradzież to jedyne, co mu pozostało i tak pewnego dnia wpakował się w kłopoty, z których chcąc nie chcąc wybawił go Hyakkimaru, który stanął do walki z okolicznym demonem. Od tamtej pory los połączył tę dwójkę i teraz obaj lepiej się poznają. Nadchodzi czas, by na prośbę Dororo Hyakkimaru opowiada o swoją historię!



Remake’i w świecie mang i anime nie są żadnym niezwykłym zjawiskiem. Co prawda to domeną Amerykanów jest kręcenie filmów na podstawie innych filmów i wciskanie ich widzom, jako coś absolutnie wartego uwagi, ale i Japończycy w ostatnich latach postawili na powrót do kultowych anime. Seria „Neon Genesis Evangelion: Rebuild” (która w trzecim filmie poszła w dziwne rejony, ale to nie miejsce do takich rozważań), „Dragon Ball Kai” czy „Sailor Moon Crystal” są na to najlepszym przykładem. W świecie mang zdarza się to rzadziej, ale zdarza, o czym mogli przekonać się polscy czytelnicy sięgając po wspomnianego już przeze mnie „Pluto”, a teraz także czytając „Dororo i Hyakimaru”. A czy warto?



Jeśli lubicie shounenowe klimaty, opowieści przygodowe o walce z nieczystymi siłami, klimatyczne, że momentami ocierające się o horror, ale proste przy tym i bardzo lekkie w odbiorze, to tak. Podobnie jak w sytuacji, gdy jesteście miłośnikami twórczości Tezuki. Satoshi Shiki, autor m.in. „Kamikaze” nie jest co prawda twórcą tego kalibru, co odpowiedzialny za „Pluto” Naoki Urasawa, ale też daje radę, tworząc opowieść dynamiczną, nastrojową i sympatyczną w odbiorze, zaludnioną przez wyraziste postacie i poprowadzoną w szybkim tempie.



Do tego dochodzą bardzo udane ilustracje, dość mroczne, choć jednocześnie nie za ciężkie i dobrze pasujące do charakteru mangi, a także świetne wydanie. Co prawda nadal mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się po polsku oryginału Tezuki, bo klasyki nic nie zastąpi, jednak na „Dororo i Hyakimaru” narzekać nie mogę. To dobry komiksowy akcyjniak i mi to wystarcza.