baner

Komiks

Vigilante. My Hero Academia: Illegals #04

Vigilante. My Hero Academia: Illegals #04

Scenariusz: Kohei Horikoshi
Rysunki: Butten Court
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2019
Seria: Vigilante. My Hero Academia: Illegals
Druk: cz-b
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 21,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

MISTRZU ODMIENIONY



Chociaż „Vigilante: My Hero Academia Illegals” jest serią słabszą od „My Hero Academii” – temu nie zaprzeczy chyba żaden fan pierwowzoru – chyba całkiem nieźle przyjęła się na polskim rynku, bo w ciągu niespełna pół roku dostaliśmy już cztery tomiki. A że jednocześnie wydawany jest główny cykl, który liczy już 16 części, widać zainteresowanie czytelników serią. Ale nie ma się co dziwić, skoro to po prostu świetna rzecz nie tylko dla nastolatków.



Coś tu jest nie tak. Mistrz naszych bohaterów się zmienił – z dziwnego, na normalnego, a to nie wróży niczego dobrego. Pop ma zamiar wystąpić na festiwalu, na który ją zaproszono, mistrzu nie ma nic przeciw temu… Co tu się właściwie dzieje?



„Vigilante: My Hero Academia Illegals” to taki lekki, komiksowy bitewniak spod szyldu typowego shounena. Od głównej serii spod szyldu „Akademii bohaterów” różnią go właściwie dwie rzeczy – nazwiska twórców na okładce i kreska. Rysunki to oczywiście rzecz, której straty żałuję najbardziej, bo „MHA” po prostu zachwycało na tym polu, podczas gdy „Illegals” graficznie jest po prostu poprawną mangą, ale i tak dobrze bawię się, sięgając po kolejne jej odsłony.



Tak w tej, jak i w głównej serii, fabuła właściwie jest łudząco podobna. Główny bohater to nastolatek, który w świecie, gdzie ludzie mogą pochwalić się niezwykłymi zdolnościami, chce pomagać tym, którzy sami się nie obronią. Różnica polega na tym, że w „MHA” bohater trafia do szkoły dla herosów, podczas gdy w „Illegals” musi działać poza oficjalnymi ramami zarezerwowanymi dla podobnej działalności. Nie zmienia to jednak faktu, że służy pomocą i że wynika z tego wiele problemów i walk, typowych dla obu tytułów.



Oczywiście na tym nie koniec. Humor to kolejna rzecz, jakiej oczekuje się od podobnych opowieści, jeszcze jedną są seksowne dziewczyny – i obie tu znajdziecie. Łącznie z szybkim tempem, sympatycznymi bohaterami i licznymi podobieństwami do komiksów superhero. Jak zresztą mówią sami twórcy, w pracy nad tą serię inspirowali się zarówno „Strażnikami” i komiksami o Batmanie Franka Millera (Hideyuki Furuhashi), jak i „Spider-Manem” (Koichi). I chociaż ech tych wielkich dzieł tutaj nie widać, całość spodoba się miłośnikom amerykańskich komiksów o superbohaterach. Kto lubi takie klimaty, w obu seriach z „My Hero Academia” w nazwie znajdzie coś dla siebie.