baner

Komiks

Sherlock Frankenstein i Legion Zła

Sherlock Frankenstein i Legion Zła

Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: David Rubin
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2018
Seria: Sherlock Frankenstein, Czarny Młot
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 152
Cena: 49,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
7.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
7 /10
Zagłosuj!
Śledztwo prowadzone przez zdeterminowaną reporterkę, pragnącą dowiedzieć się, co stało się z jej ojcem Czarnym Młotem. Od starcia legendarnych herosów z Antybogiem w Spiral City minęło dziesięć lat. Lucy, córka Czarnego Młota, nie wierzy w śmierć ojca i innych obrońców miasta. Sądzi, że zostali gdzieś przeniesieni. Kiedy osiąga pełnoletniość, pewien człowiek wręcza jej tajemniczą przesyłkę. W ten sposób zaczyna się wielka przygoda Lucy zmierzająca do wyjaśnienia zagadki zniknięcia Czarnego Młota i jego przyjaciół. Wszystkie odpowiedzi zdają się prowadzić do azylu dla obłąkanych, w którym przetrzymywani są niebezpieczni złoczyńcy.

W drodze do prawdy Lucy odkrywa mroczne sekrety kilku największych przeciwników Czarnego Młota. Przy okazji dowie się też wielu zaskakujących rzeczy o swoim ojcu. Czy w końcu uda się jej dotrzeć do legendarnego złoczyńcy Sherlocka Frankensteina, który może znać sekret zaginięcia herosów?

Autorem scenariusza jest gwiazda amerykańskiego komiksu Jeff Lemire (Opowieści z hrabstwa Essex, Animal Man), a rysunki stworzył hiszpański rysownik David Rubín (The Fiction, The Rise of Aurora West).

Album zawiera cztery zeszyty miniserii Sherlock Frankenstein and the Legion of Evil oraz Black Hammer #12.

[opis wydawcy]

Recenzja

Córka szuka Czarnego Młota, Jan Sławiński

Galerie

Sherlock Frankenstein i Legion Zła Sherlock Frankenstein i Legion Zła Sherlock Frankenstein i Legion Zła

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

CO SIĘ STAŁO Z TYMI BOHATERAMI?



Nagrodzony Eisnerem dla najlepszej serii „Czarny Młot” okazał się jednym z największych i najbardziej pozytywnych komiksowych zaskoczeń ostatnich lat. Zbudowany z doskonale wszystkim znanych motywów, zaludniony postaciami, które (pod innymi imionami) zna każdy miłośnik komiksów, okazał się pięknym hołdem dla opowieści graficznych ze Złotej i Srebrnej Ery tego medium, a także powiewem świeżości. Szybko jednak całość dobiegła końca, nie kończąc się wcale. Trzynasty zeszyt, finałowy głównej serii, urwał się w najlepszym momencie. Lemire nie przestał jednak pisać fabuł związanych z „Młotem” i tak oto wkrótce na rynku pojawiła się pierwsza z miniserii, „Sherlock Frankenstein i legion zła”. I chociaż można by po takim zabiegu obawiać się, że skończyły mu się pomysły na ciąg dalszy, niniejszy album bynajmniej nie zawodzi i dostarcza miłośnikom cyklu solidnej porcji dobrej zabawy.



Dziesięć lat temu superbohaterowie stoczyli wielką walkę z Antybogiem i zginęli. Tak przynajmniej sądzi cały świat, ale niegdysiejszy Doktor Star, który obwinia się o to, że sam nie pomógł im w starciu, święcie wierzy, że jednak gdzieś tam wciąż oni żyją. Trzeba ich tylko odnaleźć, ale jak? Te przekonania dzieli z nim córka największego z herosów, Czarnego Młota, Lucy, która od najmłodszych lat musiała zmagać się nie tylko z brakiem ojca, ale przede wszystkim z ukrywaniem przed całym światem kim on w rzeczywistości był. Buntowała się przeciwko temu, chciała móc być dumna z ojca… Teraz nadarza się okazja, by dowiedziała się więcej o nim, a także, jako dziennikarka, zaczęła badać sekret jego zniknięcia. Lucy zaczyna więc szukać, pytać i grzebać, gdzie tylko jej się uda. Powoli odkrywa tropy przybliżające ją do prawdy, ale jednocześnie ukazujące jej sekrety wrogów Czarnego Młota, a także jej własnego ojca…



Cóż, nie ma się co oszukiwać: jak na spin-off przystało, „Sherlock Frankenstein” jest dziełem nieco słabszym od „Czarnego Młota”. Jednocześnie zachowuje wszystko to, co w serii najlepsze i co pokochały miliony czytelników. Problemem jest tu nie rozbudowywanie świata, który wymyślił Lemire, a fakt odwlekania rozwiązania. Czy scenarzysta nie ma na nie pomysłu i czeka na oświecenie? A może niewiele zostało mu już do powiedzenia w głównej fabule, a nie chce tak szybko żegnać się z tym światem? Cokolwiek się za tym kryje, trzyma czytelników w niepewności. Jednych to rozdrażni, innych tylko bardziej zachęci do czekania. Ja chciałby już dowiedzieć się wszystkiego – także z obawy, że seria może się skończyć zanim to nastąpi – ale cieszę się, że ten album trzyma naprawdę wysoki poziom.



Lemire, jak w „Młocie”, tak i tu bawi się motywami znanymi z komiksów, literatury fantastycznej i horrorów. Coraz mniej się ogranicza w swoich zapożyczeniach (już tytuł mówi to wyraźnie, w środku zaś mamy np. Cthu-Lou), choć robi to w zupełnie inny sposób, niż Alan Moore w swojej „Lidzie niezwykłych dżentelmenów”. Bawi się tym, cieszy z odtwarzania ukochanych motywów, a jego radość udziela się nam. Czyta się to świetnie, bo nie brak tu emocji i humoru, a akcja toczy się w szybkim tempie. Rysunkowo rzecz jest co prawda trochę zbyt cartoonowa i udziwniona, jak na powagę fabuły, ale Rubín daje mimo wszystko radę.



Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak coś innego. Pytanie „gdzie się podziali bohaterowie”, zadane przez Lemire’a, ma większy zasięg, niż tylko odniesienie do losów Czarnego Młota i całej reszty. Autor zdaje się pytać tu, co właściwie stało się z tymi bohaterami komiksów, których kochał, a którzy obecnie wydają się być jedynie cieniem swoich dawnych wcieleń. Cieniem skazanym na przeżywanie wciąż tego samego, bo twórcy nie potrafią wykrzesać już z siebie choćby iskry inwencji. Lemire tęskni za starymi komiksami, za historiami może naiwnymi, infantylnymi i rażącymi głupotą, ale świeżymi i pełnymi magii i stara się odtworzyć to wszystko, przepuszczone jednak przez filtr ciężaru, jaki na gatunek superhero nałożyło 80 lat jego istnienia. Może w „Sherlocku Frankensteinie” nie udaje mu się to tak doskonale, jak w „Czarnym Młocie”, jednak siła całości jest wielka i każdy miłośnik komiksu koniecznie powinien poznać to dzieło.