baner

Komiks

Zamek śpiący

Zamek śpiący

Scenariusz: Linda Medley
Rysunki: Linda Medley
Wydanie: I
Data wydania: 15 Listopad 2023
Tłumaczenie: Marceli Szpak, Agnieszka Murawska
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 140 × 204 mm
Stron: 472
Cena: 89,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-55-5
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Słynna amerykańska powieść graficzna w końcu po polsku!

Dawno, dawno temu pewna królewna ukłuła się wrzecionem, zasnęła na sto lat, po czym obudziła się i pojechała w swoją stronę. Zamek natomiast pozostał tam, gdzie stał, a jego zdezorientowani mieszkańcy musieli zacząć żyć na własną rękę.

Czas płynął, a gdzieś daleko, ciemną nocą inna kobieta uciekała z domu, mając ze sobą jedynie starą mapę prowadzącą w miejsce, gdzie nikt nie będzie mógł jej już skrzywdzić. Co czeka ją po drodze i czy miejsce, którego szuka naprawdę istnieje?

„Zamek Śpiący” Lindy Medley to porywająca, zanurzona w niezliczonych kontekstach szkatułkowa powieść graficzna o losach miejsca otoczonego magią, pełnego historii i tajemniczych mieszkańców. To baśń, w której nieraz odnajdziemy współczesne tropy, zaskakująco bliskie niepokoje i ponadczasową mądrość wielkich opowieści.

Galerie

Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący Zamek śpiący

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

BAŚNIE PO SWOJEMU



Pierwsze wrażenia? Solidne tomiszcze. Wydane trochę, jak stara książka, solidnych rozmiarów (ponad 450 stron przy tej gramaturze papieru i zamknięte w twardej oprawie jednak wygląda całkiem imponująco), już od strony edytorskiej ma w sobie to coś. Ale jako całość też robi spore wrażenie. Bo chociaż na poziomie fabularnym to do pewnego momentu po prostu retelling opowieści o „Śpiącej królewnie”, jego autorka mocno wzbogaciła i rozbudowała znane wszystkim motywy, zmieniając we własną, baśniową piaskownicę, w której ulubionymi motywami i postaciami mogła bawić się z humorem, lekkością i wyczuciem.



Były czasy tak wspaniałe, że już nigdy równie dobrze nie będzie. I było miasto Putney, które cieszyło się dobrobytem, ale w tutejszym zamku źle się działo – królewska para nie mogła doczekać się potomstwa. W końcu jednak dziecko się pojawiło, ale na nie też nie czekało szczęście, bo przeklęte przez wiedźmę, w wieku nastoletnim zapadło w śpiączkę. I… W końcu budzi się po latach, poznaje ukochanego, który do wybudzenia doprowadził i… Koniec? Happy End? Dopiero początek. I to wcale nie tego, co może się wydawać…



Geneza? Linda Medley wymyśliła to wszystko w 1984 roku, kiedy studiowała folklor i ilustrowanie książek dziecięcych. Pomysł ten wcieliła w życie jednak dopiero ponad dekadę później, kiedy to, mając już na koncie kilka lat pracy jako rysowniczka, inkerka czy kolorystyka (tak między innymi, bo było tych zajęć trochę więcej) nad seriami „Justice League America”, „Doom Patrol” czy „Batman and Robin Adventures”. No i stworzyła serię opowieści, które wyprzedziły swoje czasy, łącząc to, co na wskroś klasyczne, z często bardzo nowatorskim, świeżym podejściem na długie lata przed tym, zanim podobne (acz zdecydowanie szersze i bardziej postmodernistyczne) potraktowanie tematu zaprezentowały nam chociażby „Baśnie”.



„Zamek śpiący” to zatem nie tyle odświeżenie baśni o śpiącej królewnie, a co za tym idzie także kilku innych, jak „Żabiego króla”, „Jasia i magicznej fasoli” i tym, podobnych, w tym rymowanki „Simple Simon”, ile potraktowanie tych motywów jako punktu wyjścia do czegoś więcej. Tym więcej jest przede wszystkim opowieść nie o mitach, a ludziach. Medley bierze znane postacie i wątki i skupia się na ich codzienności, zwyczajnym życiu, takich przyziemnych losach, których nie opowiedziałby nam już baśnie, a jednocześnie na relacjach między nimi. No i robi to robotę. Pogłębia znane opowieści, rozbudowuje, łączy, jakby na naszych oczach powstawało całe uniwersum, gdzie zdarzyć mogła się każda z tych bajek, baśni i podań, które znamy i lubimy, a co więcej mogła mieć ten czy inny wpływ na całą resztę.



Do tego Medley puszcza oko do czytelników, bawi się tym wszystkim, bywa nonszalancka, ironiczna, a im dalej w ten las, tym bardziej autorskie to wszystko, z własnym pomysłem na fabułę, z ciekawym konkretem i… No i to już musicie odkryć sami, sami przekonać się o tym wszystkim, a warto. Bo to kawał fajnej baśni i dobrego fantasy. Świetna rzecz przygodowa i po prostu kawał znakomitej rozrywki w starym-nowym stylu. Bardzo przyjemnie zilustrowana – inspiracje Arthurem Rackhamem widoczne są na pierwszy rzut oka, ale i podkreślone w samej opowieści – doskonale wydana… Co tu dużo mówić, warto i tyle.