baner

Komiks

Bezdomne wampiry o zmroku

Bezdomne wampiry o zmroku

Scenariusz: Tadeusz Baranowski
Rysunki: Tadeusz Baranowski
Okładka: Tomasz Lew Leśniak
Wydanie: I zebrane
Data wydania: Wrzesień 2017
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 215 × 290 mm
Stron: 88
Cena: 59,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-64858-65-9
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Wampiry Szlurp i Burp znowu się obudziły i ruszają na poszukiwania świeżej krwi. Choć zadowolą się także zapasami trzymanymi w lodówce (to nieprawda, że wampiry kręci tylko bulgocąca, gorąca krew – w wyjątkowo ciepłe noce lubią zanurzyć kły w schłodzonej posoce i pogrzechotać kostkami... lodu, oczywiście).

„Bezdomne wampiry o zmroku” to wznowione w jednym tomie dwa albumy – „O zmroku” i „Bezdomne wampiry” – z przygodami słynnych krwiopijców stworzonych przez Tadeusza Baranowskiego. Znajdują się tutaj historie publikowane przed laty w czasopiśmie „Na Przełaj”, opowieści powstałe podczas pobytu polskiego autora w Belgii, w tym historie według scenariuszy Jeana Dufaux, i komiksy, które nie ukazały się nigdzie indziej.

Podczas lektury bardzo prosimy uważać na szyję.


[opis wydawcy]

Galerie

Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

WAMPIRY BEZ DOMU, ALE Z HUMOREM



Chyba nie ma osoby, która nie znałaby twórczości Baranowskiego, nawet jeśli nie kojarzy jej z tym właśnie autorem. „Orient Man”, „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”, „Podróż smokiem diplodokiem”, „Porady praktycznego pana” czy „Skąd się bierze woda sodowa” to dzieła, na jakich wychowało się niejedno już pokolenie czytelników, bawiące zarówno dzieci (okej, „Praktyczny pan” jest tutaj wyjątkiem, bo najmłodszym bym go nie polecił), jak i dorosłych. „Bezdomne wampiry” to jedno z najmniej znanych, ale zarazem najlepszych dzieł autora, dostarczające mnóstwa znakomitej zabawy dla starszych odbiorców.



Poznajcie dwa wampiry, Szlurpa i Burpa, które mają wieczny wielki apetyt na ludzką krew, ale i jeszcze większego pecha. Kiedy w ich zamku zjawia się tajemniczy przybysz, to nie on ucieka ze strachem z budowli, a gdy spotkają kosmitę, żeby go wyssać, ten musi okazać się robotem z innej planety, a nie bytem biologicznym. Na tym kłopotów oczywiście nie koniec. Bo jak tu żyć w świecie potworów, gdy człow…znaczy wampir boi się nawet ludzi albo dotyka go zmiana ustroju obowiązującego w kraju. Gdy musi mierzyć się z problemami pokroju braku wolnych miejsc, gdzie można by spędzić w ciemności zaczynający się dzień czy też stawić czoła pomylonej przesyłce kurierskiej, która doprowadza do starcia głównych bohaterów z zombie! Ale tak to już bywa, jak jest się polskim bohaterem komiksu stworzonego przez Polaka. Można próbować coś zmienić, Szlurp i Burp porywają się nawet na to, by zostać… Thorgalem i Aaricią (lepsze to niż samobójstwo przy użyciu osikowego kołka), ale w ostatecznym rozrachunku i tak najlepiej wychodzi im pokazanie tego, na co stać nie światowych herosów, a wampiry z Polsylwanii!



Naprawdę szkoda, że przygody Szlurpa i Burpa nie są szczególnie znane, bo to zdecydowanie jeden z najlepszych komiksów stworzonych przez Baranowskiego. Nieco inny od dzieł, do jakich nas przyzwyczaił – mniej tu absurdalnego humoru (zastąpił go czarny, czasem nawet bardzo), mniej też gier słownych (nie zniknęły jednak, nie bójcie się!) – ale jakże znakomity. Warto tu także zauważyć jedną rzecz, „Bezdomne wampiry o zmroku” to album pokazujący, jak przez niemal ćwierć wieku ewoluowała i twórczość, i kariera autora. Zebrane tu epizody, wszystkie, jakie stworzył Baranowski, powstawały od roku 1985 do 2009. Część z nich ukazała się na rynku belgijskim w magazynie „Tintin” (niektóre do scenariuszy Jeana Dufauxa, Baranowski jednak zmienił w nich dialogi na własne, niezadowolony z dokonań scenarzysty), część już na rynku polskim. Zaczyna się lekko, prosto i przyjemnie, można powiedzieć, że w sam raz dla dzieci. Potem całość staje się mroczniejsza, przybywa krwi, pojawia się satyra i metafikcja (bohaterowie aż nazbyt są świadomi tego, że występują w komiksie i korzystają z tego faktu), a wreszcie na sam koniec autor serwuje nam coś w klimacie „Przygód praktycznego pana”.



Także graficznie obserwujemy tu niemałą rewolucję. Początek i koniec to typowyBaranowski; cartoonowy styl, obłe rysunki, prostota. W środkowych epizodach przybywa detali, kreska zmienia się w bardziej realistyczną (Thorgala i Aaricii nie powstydziłby się sam Rosiński), kolor też staje się nieco inny, choć to akurat zmiana minimalna. Całość nieodmiennie robi duże wrażenie, ogląda się znakomicie i we mnie osobiście budzi sentyment, bo w końcu na pracach Baranowskiego się wychowałem.



Jak dla mnie „Bezdomne wampiry o zmroku” to album rewelacyjny. Coś do śmiechu, coś do sentymentalnych wspominek, ale przede wszystkim coś, co świetnie się czyta. Dobra zabawa gwarantowana, dlatego polecam gorąco.