Trolle z Troy. Tom 6
: wt 26.04.2022 12:10
TROLLE I KATASTROFY
Trolle to na pewno najzabawniejsze postacie ze świata Lanfeusta. Czy może, jak kto woli, świata Troy. Ta seria, wszystkie te serie, pod początku są utrzymane w komediowym tonie, jednak to właśnie „Trolle” mają go w sobie najwięcej. I chociaż to tylko spin-off, dostarczają naprawdę znakomitej, równie dobrej co oryginał, zabawy.
Wybucha gorączka złota. Trolle, które nigdy nie narzekały na spokój z ludźmi, teraz mają z nimi jeszcze większe urwanie głowy. Mało? No to przygotujcie się na poznanie dzieciństwa Wachy, odbywający się na pustyni konkurs, a także na katastrofę… nadciągającą z nieba!
„Lanfeust z Troy”, „Zdobywcy Troy”, „Odyseja Lanfeusta”, „Lanfeust w kosmosie” to tylko niektóre z serii z tego świata. Uniwersum to jest bardzo bogate, a wszystkie opowieści o dziwo ten sam znakomity poziom. To, oczywiście, zasługa tego, że za każdą z nich odpowiadają ci sami twórcy – a na pewno ten sam, niezawodny scenarzysta. W ten oto sposób całość posiada nie tylko ten sam klimat, humor i akcję, które kupiły nas w głównym cyklu, ale też i pozostają spójne i tak samo udane. A „Trolle z Troy” tylko to potwierdzają, stanowiąc jednocześnie najlepszy spin-off „Lanfeusta z Troy”.
Ten tom, jak poprzednie, to rzecz zabawna i krwawa. To zawsze było i jest podstawą cyklu. Autorzy obśmiewają motywy i schematy fantasy, a ponieważ są świadomi, że to gatunek skierowany do młodzieży, stawiają na to, co młodzież lubi – seks, przemoc i humor. Humor czasem niewybredny, ale śmieszący odbiorcę. Owszem, posuwają się przy tym tak daleko, że „Trolle z Troy” to rzecz raczej dla dorosłego czytelnika, ale w tym właśnie jej urok.
Oczywiście oprócz tego mamy tu dynamiczną akcję, zagrożenie, postacie typowe dla fantasy, chociaż przepuszczone przez filtr krzywego zwierciadła autorskiej wizji, niezły klimat i znakomite rysunki, które wszystko świetnie to oddają. Na tym polu tom wydaje się nowocześniejszy, niż wcześniejsze odsłony, co nie zmienia faktu, że jest tak samo znakomity, wpada w oko i cieszy połączeniem cartoonowej prostoty z typowym dla europejskich komiksów środka lekkim realizmem i bardzo udanym kolorem, barwnym, a jednak dostatecznie stonowanym by nie raził oczu.
W skrócie: bardzo dobra rozrywka. Czy tylko? Na szczęście nie, bo sporo w niej satyry, a momentami i nawet pewnego rodzaju przesłania. Ambicji co prawda tutaj wiele nie ma, ale i tak to jeden z najlepszych humorystycznych cyklu fantasy jakie powstały.
Trolle to na pewno najzabawniejsze postacie ze świata Lanfeusta. Czy może, jak kto woli, świata Troy. Ta seria, wszystkie te serie, pod początku są utrzymane w komediowym tonie, jednak to właśnie „Trolle” mają go w sobie najwięcej. I chociaż to tylko spin-off, dostarczają naprawdę znakomitej, równie dobrej co oryginał, zabawy.
Wybucha gorączka złota. Trolle, które nigdy nie narzekały na spokój z ludźmi, teraz mają z nimi jeszcze większe urwanie głowy. Mało? No to przygotujcie się na poznanie dzieciństwa Wachy, odbywający się na pustyni konkurs, a także na katastrofę… nadciągającą z nieba!
„Lanfeust z Troy”, „Zdobywcy Troy”, „Odyseja Lanfeusta”, „Lanfeust w kosmosie” to tylko niektóre z serii z tego świata. Uniwersum to jest bardzo bogate, a wszystkie opowieści o dziwo ten sam znakomity poziom. To, oczywiście, zasługa tego, że za każdą z nich odpowiadają ci sami twórcy – a na pewno ten sam, niezawodny scenarzysta. W ten oto sposób całość posiada nie tylko ten sam klimat, humor i akcję, które kupiły nas w głównym cyklu, ale też i pozostają spójne i tak samo udane. A „Trolle z Troy” tylko to potwierdzają, stanowiąc jednocześnie najlepszy spin-off „Lanfeusta z Troy”.
Ten tom, jak poprzednie, to rzecz zabawna i krwawa. To zawsze było i jest podstawą cyklu. Autorzy obśmiewają motywy i schematy fantasy, a ponieważ są świadomi, że to gatunek skierowany do młodzieży, stawiają na to, co młodzież lubi – seks, przemoc i humor. Humor czasem niewybredny, ale śmieszący odbiorcę. Owszem, posuwają się przy tym tak daleko, że „Trolle z Troy” to rzecz raczej dla dorosłego czytelnika, ale w tym właśnie jej urok.
Oczywiście oprócz tego mamy tu dynamiczną akcję, zagrożenie, postacie typowe dla fantasy, chociaż przepuszczone przez filtr krzywego zwierciadła autorskiej wizji, niezły klimat i znakomite rysunki, które wszystko świetnie to oddają. Na tym polu tom wydaje się nowocześniejszy, niż wcześniejsze odsłony, co nie zmienia faktu, że jest tak samo znakomity, wpada w oko i cieszy połączeniem cartoonowej prostoty z typowym dla europejskich komiksów środka lekkim realizmem i bardzo udanym kolorem, barwnym, a jednak dostatecznie stonowanym by nie raził oczu.
W skrócie: bardzo dobra rozrywka. Czy tylko? Na szczęście nie, bo sporo w niej satyry, a momentami i nawet pewnego rodzaju przesłania. Ambicji co prawda tutaj wiele nie ma, ale i tak to jeden z najlepszych humorystycznych cyklu fantasy jakie powstały.