My Hero Academia. Akademia bohaterów #22
: czw 24.09.2020 6:03
WALKA KLAS
Nastoletni bohaterowie powracają by raz jeszcze pokazać, na co ich stać. Ani pierwszy to taki pokaz, ani tym bardziej ostatni… ale co z tego, skoro czyta się to znakomicie, jeszcze lepiej ogląda i chociaż tekstu jest dużo, nie ma tu miejsca na nudę. Za to zabawa jak zwykle jest przednia i przypomina czytelnikom raz po raz za co tak bardzo shouneny kocha się na całym świecie – nie tylko w grupach docelowych, czyli nastoletnich chłopców.
Przygotujcie się na walkę klas. Uczniowie z klasy A i B stają ze sobą do walki w trakcie wspólnego treningu. Każdy się udoskonalił, każdy opracował nowe techniki, każdy jest też bardziej wprawiony w swoim zawodzie. Co z tego wyniknie? Kto okaże się lepszy? I co takiego znów nawywija nasz drogi Bakugo?
„My Hero Academia” to typowy komiksowy bitewniak – nic dodać, nic ująć. Cała fabuła, cały główny motyw, siła nośna i największa atrakcja tej serii to kolejne starcia z wymyślanymi przeciwnikami, których nigdy nie brakuje. W odróżnieniu od wielu podobnych serii jednak ma tu konkretne umotywowanie, bo w końcu bohaterowie uczą się na superbohaterów, a w świecie, gdzie większość ludzi ma supermoce i nie każdy zamierza wykorzystywać je w szczytnym celu, przeciwników nie brakuje.
Ale i nie brakuje ich też w szkole. W końcu z kimś trzeba ćwiczyć, prawda? Z kimś trzeba mierzyć się, doskonalić, uczyć. Materiału do kolejnych starć nie brakuje, a że Kohei Horikoshi ma talent do ich ukazywania i bynajmniej nie brak mu pomysłowości, „My Hero Academia” trwa i trwa i ani na moment nie zawodzi czytelniczych oczekiwań. Oczywiście w każdym shounenie musi być też coś poza walkami, dlatego mamy tu i szkolne życie, i przyjaźnie, i problemy, i humor, i nutę erotyki także. A wszystko to znakomicie ze sobą skompilowane w jedną, świetną opowieść walki.
Opowieść wyśmienicie przy tym narysowaną, bo Horikoshi, chociaż upraszcza swoje ilustracje zgodnie z gatunkowymi wymogami, jednocześnie dba by były jak najbardziej realistyczne, dopracowane, pełne detali i dynamiczne. I właśnie to urzeka, momentami autentycznie zachwyca, buduje znakomity klimat i wpada w oko.
Kto zatem lubi dobre shouneny, a nie zna jeszcze „My Hero Academii” koniecznie powinien to zmienić. I to jak najszybciej. To w chwili obecnej jeden z najlepszych shounenów na rynku, który pokazuje jednocześnie, że wcale nie trzeba być oryginalnym, by stworzyć znakomite dzieło.
Nastoletni bohaterowie powracają by raz jeszcze pokazać, na co ich stać. Ani pierwszy to taki pokaz, ani tym bardziej ostatni… ale co z tego, skoro czyta się to znakomicie, jeszcze lepiej ogląda i chociaż tekstu jest dużo, nie ma tu miejsca na nudę. Za to zabawa jak zwykle jest przednia i przypomina czytelnikom raz po raz za co tak bardzo shouneny kocha się na całym świecie – nie tylko w grupach docelowych, czyli nastoletnich chłopców.
Przygotujcie się na walkę klas. Uczniowie z klasy A i B stają ze sobą do walki w trakcie wspólnego treningu. Każdy się udoskonalił, każdy opracował nowe techniki, każdy jest też bardziej wprawiony w swoim zawodzie. Co z tego wyniknie? Kto okaże się lepszy? I co takiego znów nawywija nasz drogi Bakugo?
„My Hero Academia” to typowy komiksowy bitewniak – nic dodać, nic ująć. Cała fabuła, cały główny motyw, siła nośna i największa atrakcja tej serii to kolejne starcia z wymyślanymi przeciwnikami, których nigdy nie brakuje. W odróżnieniu od wielu podobnych serii jednak ma tu konkretne umotywowanie, bo w końcu bohaterowie uczą się na superbohaterów, a w świecie, gdzie większość ludzi ma supermoce i nie każdy zamierza wykorzystywać je w szczytnym celu, przeciwników nie brakuje.
Ale i nie brakuje ich też w szkole. W końcu z kimś trzeba ćwiczyć, prawda? Z kimś trzeba mierzyć się, doskonalić, uczyć. Materiału do kolejnych starć nie brakuje, a że Kohei Horikoshi ma talent do ich ukazywania i bynajmniej nie brak mu pomysłowości, „My Hero Academia” trwa i trwa i ani na moment nie zawodzi czytelniczych oczekiwań. Oczywiście w każdym shounenie musi być też coś poza walkami, dlatego mamy tu i szkolne życie, i przyjaźnie, i problemy, i humor, i nutę erotyki także. A wszystko to znakomicie ze sobą skompilowane w jedną, świetną opowieść walki.
Opowieść wyśmienicie przy tym narysowaną, bo Horikoshi, chociaż upraszcza swoje ilustracje zgodnie z gatunkowymi wymogami, jednocześnie dba by były jak najbardziej realistyczne, dopracowane, pełne detali i dynamiczne. I właśnie to urzeka, momentami autentycznie zachwyca, buduje znakomity klimat i wpada w oko.
Kto zatem lubi dobre shouneny, a nie zna jeszcze „My Hero Academii” koniecznie powinien to zmienić. I to jak najszybciej. To w chwili obecnej jeden z najlepszych shounenów na rynku, który pokazuje jednocześnie, że wcale nie trzeba być oryginalnym, by stworzyć znakomite dzieło.