dd1

Lucky Luke. W cieniu wież wiertniczych ---- :: Sprawdź komentowany komiks.

:: Sprawdź komentowany komiks. ---- :: Sprawdź komentowany komiks.

dd

Tutaj możesz komentować wszystkie wiadomości pojawiające się w naszym serwisie komiksowym.

Moderatorzy: ljc, charlie_cherry

Lucky Luke. W cieniu wież wiertniczych

Postautor: wkp » pt 24.07.2020 6:14

GORĄCZKA ROPY

Egmont tradycyjnie powraca z dwoma kolejnymi tomami „Lucky Luke’a” i tradycyjnie jeden z nich to klasyczny tom z samych początków serii, drugi zaś to zdecydowanie nowsza rzecz. A ja – także tradycyjnie – zaczynam od omówienia tego starszego, napisanego przez nieśmiertelnego René Goscinnego. I już na wstępie mogę rzec to, co mógłbym rzec bez czytania tego albumu – warto po niego sięgnąć. Tak, jak i po wszystkie pozostałe, bo to świetny cykl i jeszcze nie trafiłem na komiks z Lucky Luke’iem, który by mnie rozczarował.

Stany Zoczone się zmieniają. Gorączka złota, która rozpalała tyle umysłów i doprowadzała do równie szybkich, jak i krótkotrwałych wybuchów entuzjazmu i konfliktów, ustała, ale czy to koniec? Nic bardziej mylnego! Jedna moda zawsze wypiera inną, a oto na horyzoncie już czają się one – wieże wiertnicze. Ropa bowiem jest równie cenna, jak złoto i każdy chce ją znaleźć. I to dosłownie wszędzie! Kiedy Titusville staje się miejscem inwazji poszukiwaczy tego płynnego skarbu, burmistrz całkiem słusznie obawia się, jakie mogą być tego skutki. W przeciwdziałaniu nim niezbędny będzie Lukcy Luke, ale jak poradzi sobie z tym zadaniem?

Nikt tak nie pisał komiksów humorystycznych, jak René Goscinny. Widać to po „Asterixie”, widać także po Lucky Luke’u. Goscinny nawet z prostych i niezbyt zachęcających pomysłów potrafił wydobyć niesamowitą siłę, tak na płaszczyźnie fabuły, jak i humoru. Co wyraźnie pokazuje też „W cieniu wież wiertniczych, który urzeka od pierwszych stron i nie przestaje do samego końca. Ale czy mogło być inaczej, skoro napisał go tak legendarny twórca, jak ojciec „Iznoguda”, „Mikołajka” i wielu innych tytułów? Oczywiście, że nie, dlatego to właśnie po tomy tworzone przez Goscinnego sięgam najchętniej i w pierwszej kolejności.

Wszystko dlatego, że każdy element jest tu taki, jaki być powinien. Żarty są trafione, akcja niezła, przygody tak samo. Znalazło się też miejsce dla żonglowania motywami i autoparodii, a lekkość całości i znakomite poprowadzenie sprawiły, że połknąłem tom na raz. Jak zawsze zresztą, co tylko przemawia na korzyść „Lucky Luke’a”. Tym bardziej, że trudno nazwać mnie miłośnikiem westernu. Z drugiej strony „Lucky Luke’a” tak można określić mianem westernu, jak „Asteriksa i Obeliksa” komiksem historycznym, co nie znaczy, że fani opowieści o Dzikim Zachodzie nie znajdą tu nic dla siebie. Wręcz przeciwnie.

Szata graficzna, jak się na pewno domyślacie, także nie zwodzi. Odpowiedzialny za nią Morris, ojciec całej serii i twórca postaci najszybszego kowboja na Dzikim Zachodzie, jak zwykle pokazał się od znakomitej strony. Czysta, klasyczna, cartoonowa kreska plus prosty, ale świetnie do niej pasujący kolor nieodmiennie robią wrażenie od kilkudziesięciu lat. I nie przestaną, bo takie rzeczy się nie starzeją.

W skrócie, jeśli szukacie dobrego komiksu humorystycznego, zainteresujcie się „Lucky Luke'iem". Możecie nie lubić westernów, ale ta seria i tak się Wam spodoba. Polecam.
wkp
Książę
Książę
 
Posty: 2398
Rejestracja: wt 07.03.2017 13:38

Wróć do Komentarze i opinie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: CeroGrous i 13 gości

cron