Magi: Labyrinth of Magic #03
: wt 18.02.2020 6:51
MAGICZNE „MAGI”
Pierwsze dwa tomy „Magi” okazały się dużym pozytywnym zaskoczeniem. Kwestią czasu było więc bym sięgnął po kolejne i oto jestem. Ponieważ jednak to dłuższa seria, w której nie brak długich story arców, pozwólcie, że od razu zaatakuję Was serią zbiorczych recenzji. Ma to sens, tym większy, że cykl trzyma od początku ten sam świetny poziom, a właściwie z kolejnymi tomami staje się tylko jeszcze lepszy.
Niezwykły labirynt to jedno, ale teraz na Aladyna czeka odległa kraina, a wraz z nią niesamowite przygody. Nowi ludzie, nowe miejsca, poszukiwanie starych znajomych… I tajemnice. Walki. Akcja. Będzie się działo!
Nie ma co ukrywać, że do sięgnięcia po tę serię przekonał mnie właściwie jeden tylko fakt – a dokładniej to, że „Magi” jest shounenem. Za mało? Nie dla czytelnika, który w szczególności pokochał ten gatunek japońskich komiksów, ale dodajcie do tego jeszcze to, że wiele rzeczy z tego cyklu skojarzyło mi się z „Dragon Ballem”, którego może nie uważam za najlepszą, ale na pewno najważniejszą mangę w moim życiu i już nie trzeba dodawać nic więc, prawda? Pozostaje jednak pytanie, co poza gatunkową przynależnością obie opowieści mają ze sobą wspólnego? Pozwólcie, że powtórzę to, co już pisałem wcześniej.
A zatem… W obu przypadkach mamy dziecięcych bohaterów, którzy wyruszają na szaloną wyprawę przez niezwykły świat, podczas której mają coś odnaleźć. Do tego obaj mają dostęp do dużej siły i niezwykłego artefaktu wspierającego ich w tym wszystkim, a jakby tego było mało mogą na czymś latać (chmurka/dywan). Podobieństw oczywiście jest więcej, w końcu oba tytuły to bitewniaki, co wyraźniejsze staje się wraz z kolejnymi tomami, ale nie zmieni to faktu, że „Magi” czyta się świetnie i nie traktuje jak powtórki z rozrywki. Czy zasługa w tym arabskich klimatów? Na pewno, ale też i świetnego wykonania, bo całość czyta się znakomicie nawet jeśli „Baśni…” się nie trawi. Ja nie trawię, ale ten cykl mnie zauroczył na całego.
Tym bardziej, że im dalej wchodzimy w serię, tym więcej nabiera ona własnego charakteru. Klimat staje się cięższy, walk przybywa i stają się one bardziej epickie, pojawia się mrok, zaczynają gościć emocje, zwiększa się ilość dialogów… Baśnie i legendy są obecne, postaci z nich znanych przybywa, podobnie jak miejsc i wątków, ale przede wszystkim pozostaje shounen. Świetnie narysowany bitewniak z odrobiną łagodnej erotyki i dużą ilością humoru, od którego trudno się oderwać. Sięgnijcie koniecznie, bo warto. Ta seria jest po prostu magiczna.
Pierwsze dwa tomy „Magi” okazały się dużym pozytywnym zaskoczeniem. Kwestią czasu było więc bym sięgnął po kolejne i oto jestem. Ponieważ jednak to dłuższa seria, w której nie brak długich story arców, pozwólcie, że od razu zaatakuję Was serią zbiorczych recenzji. Ma to sens, tym większy, że cykl trzyma od początku ten sam świetny poziom, a właściwie z kolejnymi tomami staje się tylko jeszcze lepszy.
Niezwykły labirynt to jedno, ale teraz na Aladyna czeka odległa kraina, a wraz z nią niesamowite przygody. Nowi ludzie, nowe miejsca, poszukiwanie starych znajomych… I tajemnice. Walki. Akcja. Będzie się działo!
Nie ma co ukrywać, że do sięgnięcia po tę serię przekonał mnie właściwie jeden tylko fakt – a dokładniej to, że „Magi” jest shounenem. Za mało? Nie dla czytelnika, który w szczególności pokochał ten gatunek japońskich komiksów, ale dodajcie do tego jeszcze to, że wiele rzeczy z tego cyklu skojarzyło mi się z „Dragon Ballem”, którego może nie uważam za najlepszą, ale na pewno najważniejszą mangę w moim życiu i już nie trzeba dodawać nic więc, prawda? Pozostaje jednak pytanie, co poza gatunkową przynależnością obie opowieści mają ze sobą wspólnego? Pozwólcie, że powtórzę to, co już pisałem wcześniej.
A zatem… W obu przypadkach mamy dziecięcych bohaterów, którzy wyruszają na szaloną wyprawę przez niezwykły świat, podczas której mają coś odnaleźć. Do tego obaj mają dostęp do dużej siły i niezwykłego artefaktu wspierającego ich w tym wszystkim, a jakby tego było mało mogą na czymś latać (chmurka/dywan). Podobieństw oczywiście jest więcej, w końcu oba tytuły to bitewniaki, co wyraźniejsze staje się wraz z kolejnymi tomami, ale nie zmieni to faktu, że „Magi” czyta się świetnie i nie traktuje jak powtórki z rozrywki. Czy zasługa w tym arabskich klimatów? Na pewno, ale też i świetnego wykonania, bo całość czyta się znakomicie nawet jeśli „Baśni…” się nie trawi. Ja nie trawię, ale ten cykl mnie zauroczył na całego.
Tym bardziej, że im dalej wchodzimy w serię, tym więcej nabiera ona własnego charakteru. Klimat staje się cięższy, walk przybywa i stają się one bardziej epickie, pojawia się mrok, zaczynają gościć emocje, zwiększa się ilość dialogów… Baśnie i legendy są obecne, postaci z nich znanych przybywa, podobnie jak miejsc i wątków, ale przede wszystkim pozostaje shounen. Świetnie narysowany bitewniak z odrobiną łagodnej erotyki i dużą ilością humoru, od którego trudno się oderwać. Sięgnijcie koniecznie, bo warto. Ta seria jest po prostu magiczna.