Deadly Class #03: Wężowisko
: pn 07.10.2019 5:57
GDYBY CHARLES XAVIER NAZYWAŁ SIĘ LEON ZAWODOWIEC…
Nigdy nie byłem wielkim fanem Ricka Remendera. Jego scenariusze marvelowskich komiksów najczęściej były wtórną rozrywką, przeładowaną akcją i kiepskimi pomysłami. Ciekawym, choć nie do końca spełnionym (ale jakże świetnym, jak na tego scenarzystę) okazał się projekt „Głębia”, ale dopiero „Deadly Class” naprawdę mnie uwiodło. I z tomu na tom uwodzi coraz bardziej, bo stanowi rzadki przykład współczesnego komiksu, który tak mocno korzeniami tkwi w latach 80. (oczywiście nie mówię wcale o fabule), że każdego miłośnika popkultury tamtych lat zdoła kupić swoją mocą i klimatem.
Na początek przypomnijmy o co w tym wszystkim chodzi. Głównym bohaterem „Deadly Class” jest bezdomny nastolatek o imieniu Marcus. W roku 1987 chłopak żył na ulicy, żebrał o datki, kradł … Żył, ale do owego życia zbyt dobrych powodów nie miał, nic wiec dziwnego, że kusiło go skończyć ze sobą. Ale wszystko zmieniło się w dniu, kiedy wpakował się w kłopoty i spotkał – jak myślicie kogo? – dziewczynę. To dzięki niej trafił do Szkoły Zabójców, miejsca nieszczególnie legalnego, ale gdzieś przecież pociechy największych gangsterów i kryminalistów muszą zdobywać wiedzę. Marcus, wyrzutek wśród wyrzutków, musiał odnaleźć się w tej rzeczywistości, gdzie zadarcie z niewłaściwymi uczniami może skończyć się czymś o wiele poważniejszym, niż tylko pobiciem…
I teraz, choć od tamtych wydarzeń nie minął nawet rok, jego życie całkowicie się zmieniło. Znalazł swoje miejsce, dokonał rzeczy, o dokonanie jakich by się nawet nie podejrzewał, poznał ludzi. Ale w końcu wszystko musiało zacząć się sypać. Marcus, pozbawiony pomocy i nadziei, znajdzie się w sytuacji tak ciężkiej, jak nigdy dotąd. Jak sobie poradzi?
Gdyby Charles Xavier nazywał się Leon Zawodowiec, przygody X-Men wyglądałyby właśnie, jak „Deadly Class”. Na szczęście jednak komiks ten nie opowiada o przygodach obdarowanych niezwykłymi mocami herosów, a zwykłych dzieciaków szkolących się w zbijaniu. Dzieciaków charakternych, zdolnych i zwichrowanych, ale jednocześnie jakże nam bliskich. Bo nie ma znaczenia czy chodzi się do normalnej szkoły, czy do akademii morderców, problemy młodzież ma akurat podobne. I podobnie wszystko przeżywa. Jedyna różnica jest taka, że zamiast pobicia tu czeka pechowca śmierć, ale takie już uroki tego miejsca.
Remenderowi udało się oddać depresyjny, beznadziejny i brutalny klimat tego świata. To poczucie zagrożenie i niepewności, adrenalinę towarzysząca całości i brud najgorszych amerykańskich zaułków lat 80. XX wieku. Całość jest wulgarna i mocna, ale jednocześnie wcale nie pusta. Dobrze skrojeni bohaterowie i świetnie oddany świat, zostają doskonale uchwycone w rewelacyjnej szacie graficznej. Prosta kreska, dużo czerni… Rysunki to kawał doskonałej roboty, w genialny sposób oddającej atmosferę przesyconego barwnymi światłami mroku przedostatniej dekady XX wieku, a zarazem dynamikę i brutalność opowieści o mordercach.
Dla mnie osobiście to coś wspaniałego. Po pierwszym tomie nie byłem do końca pewien tej historii, ale ostatecznie kupiła mnie wraz z drugim i muszę powiedzieć, że to jedna z najlepszych serii dostępnych w ofercie Non Stop Comics. Dorośli czytelnicy chcący odpocząć od typowych komiksowych opowieści będą zachwyceni.
Nigdy nie byłem wielkim fanem Ricka Remendera. Jego scenariusze marvelowskich komiksów najczęściej były wtórną rozrywką, przeładowaną akcją i kiepskimi pomysłami. Ciekawym, choć nie do końca spełnionym (ale jakże świetnym, jak na tego scenarzystę) okazał się projekt „Głębia”, ale dopiero „Deadly Class” naprawdę mnie uwiodło. I z tomu na tom uwodzi coraz bardziej, bo stanowi rzadki przykład współczesnego komiksu, który tak mocno korzeniami tkwi w latach 80. (oczywiście nie mówię wcale o fabule), że każdego miłośnika popkultury tamtych lat zdoła kupić swoją mocą i klimatem.
Na początek przypomnijmy o co w tym wszystkim chodzi. Głównym bohaterem „Deadly Class” jest bezdomny nastolatek o imieniu Marcus. W roku 1987 chłopak żył na ulicy, żebrał o datki, kradł … Żył, ale do owego życia zbyt dobrych powodów nie miał, nic wiec dziwnego, że kusiło go skończyć ze sobą. Ale wszystko zmieniło się w dniu, kiedy wpakował się w kłopoty i spotkał – jak myślicie kogo? – dziewczynę. To dzięki niej trafił do Szkoły Zabójców, miejsca nieszczególnie legalnego, ale gdzieś przecież pociechy największych gangsterów i kryminalistów muszą zdobywać wiedzę. Marcus, wyrzutek wśród wyrzutków, musiał odnaleźć się w tej rzeczywistości, gdzie zadarcie z niewłaściwymi uczniami może skończyć się czymś o wiele poważniejszym, niż tylko pobiciem…
I teraz, choć od tamtych wydarzeń nie minął nawet rok, jego życie całkowicie się zmieniło. Znalazł swoje miejsce, dokonał rzeczy, o dokonanie jakich by się nawet nie podejrzewał, poznał ludzi. Ale w końcu wszystko musiało zacząć się sypać. Marcus, pozbawiony pomocy i nadziei, znajdzie się w sytuacji tak ciężkiej, jak nigdy dotąd. Jak sobie poradzi?
Gdyby Charles Xavier nazywał się Leon Zawodowiec, przygody X-Men wyglądałyby właśnie, jak „Deadly Class”. Na szczęście jednak komiks ten nie opowiada o przygodach obdarowanych niezwykłymi mocami herosów, a zwykłych dzieciaków szkolących się w zbijaniu. Dzieciaków charakternych, zdolnych i zwichrowanych, ale jednocześnie jakże nam bliskich. Bo nie ma znaczenia czy chodzi się do normalnej szkoły, czy do akademii morderców, problemy młodzież ma akurat podobne. I podobnie wszystko przeżywa. Jedyna różnica jest taka, że zamiast pobicia tu czeka pechowca śmierć, ale takie już uroki tego miejsca.
Remenderowi udało się oddać depresyjny, beznadziejny i brutalny klimat tego świata. To poczucie zagrożenie i niepewności, adrenalinę towarzysząca całości i brud najgorszych amerykańskich zaułków lat 80. XX wieku. Całość jest wulgarna i mocna, ale jednocześnie wcale nie pusta. Dobrze skrojeni bohaterowie i świetnie oddany świat, zostają doskonale uchwycone w rewelacyjnej szacie graficznej. Prosta kreska, dużo czerni… Rysunki to kawał doskonałej roboty, w genialny sposób oddającej atmosferę przesyconego barwnymi światłami mroku przedostatniej dekady XX wieku, a zarazem dynamikę i brutalność opowieści o mordercach.
Dla mnie osobiście to coś wspaniałego. Po pierwszym tomie nie byłem do końca pewien tej historii, ale ostatecznie kupiła mnie wraz z drugim i muszę powiedzieć, że to jedna z najlepszych serii dostępnych w ofercie Non Stop Comics. Dorośli czytelnicy chcący odpocząć od typowych komiksowych opowieści będą zachwyceni.