Strona 1 z 1

X-Men. Jim Lee

Post: śr 02.10.2019 6:14
autor: wkp
KWINTESENCJA X-MENÓW LAT 90.

Oto tom, który musi znaleźć się w kolekcji każdego miłośnika X-Menów. Nie ma bowiem dla tej serii bardziej kultowego scenarzysty, niż Chris Claremont. I nie ma też chyba bardziej kultowego rysownika lat 90. niż Jim Lee – o to co prawda można by się spierać, ale chyba przyznacie, że autor ten był wielką gwiazdą tamtego okresu i po dziś dzień jego kolejne projekty przyciągają rzesze fanów. Nic więc dziwnego, że pierwszy zeszyt serii „X-Men”, którą stworzył ten duet, sprzedał się tak dobrze (8.1 milionów egzemplarzy!), że trafił do „Księgi rekordów Guinnessa” jako najlepiej sprzedający się komiks w dziejach i dzierży ten tytuł po dziś dzień. Zanim to jednak nastąpiło, ta sama ekipa (z pomocą m.in. znakomitej scenarzystki Ann Nocenti) stworzyła kilkanaście klasycznych zeszytów, które znajdziecie w tym właśnie albumie. Gotowi na ich poznanie?

Wolverine ruszający w podróż do Azji, żeby razem z towarzyszami walczyć z wrogami z Dłoni? Zapoznanie z Kapitanem Ameryką i Czarną Wdową? Wspólna misja Magneto, Rouge i Fury’ego w Savage Landzie? To tylko niektóre z atrakcji, jakie czekają na czytelników tego tomu. Przygotujcie się więc na niezwykłe i niebezpieczne przygody, kiedy Mutanci wyruszą z misją ratowania swojego mentora, Charlesa Xaviera i odkryjcie, co jeszcze na nich czeka!

Odkąd Chris Claremont przejął w roku 1975 pisanie przygód X-Menów, zaczął traktować serię, jak swoje własne dziecko. Nie ma się co dziwić, poświęcił jej wiele lat, stworzył też wiele kultowych postaci (Rouge, Kitty Pride, Phoenix, Emma Frost, Jubilee, całe Shi’ar, Sabertooth czy Gambit to tylko niektóre z nich) i opowieści uważane za najlepsze w dziejach – „Sagę Mrocznej Pheonix”, „Czasy minionej przyszłości” (to od nich zaczęły się przygody mutantów z podróżami w czasie, eksplorowane po dziś dzień) czy „Bóg kocha, człowiek zabija”. Za swoją pracę dostał też niejedno wyróżnienie, w tym dziewięć nagród Eagle. Nic więc dziwnego, że nie chciał rozstawać się z pisaniem dalszych losów X-Menów i uparcie tworzył nawet spin-offy takie, jak „Wolverine”, „Excalibur” czy „New Mutants”. Po piętnastu latach Marvel postanowił przenieść go na boczne tory, ale zanim to nastąpiło powstały opowieści tu zamieszczone.

Jakie są to komiksy? Dość różnorodne i samodzielne. Ekipa twórców serwuje nam typowe dla przełomu lat 80. i 90. opowieści o mutantach pełne akcji i dialogów. Wtrącanych „mądrych tekstów” i dynamicznych walk. Nie brak tu plejady gościnnie występujących gwiazd Marvela, nie brak też epickich i widowiskowych momentów. W skrócie: znajdziecie tu wszystko, czego od podobnych historii oczekujecie, bez konieczności znajomości zawiłych losów bohaterów. Owszem, ta się przydaje, ale zabrane tu zeszyty można śmiało czytać bez tego.

Nie ma się co jednak oszukiwać, że prawdziwą gwiazdą albumu są ilustracje. Co prawda Jim Lee nie jest jedynym artystą za nie odpowiedzialnym, ale na pewno to ona gra tu pierwsze skrzypce. I dobrze, bo obok braci Kubertów jest on najlepszym rysownikiem, jaki pracował nad przygodami X-Menów w tamtych latach. To zresztą m.in. ta seria stała się jego przepustką do wielkiej kariery, ale czy można się temu dziwić? Dynamiczne sekwencje walk, świetny klimat, mnóstwo detali, realizm, doskonałe uchwycenie urody i seksowności kobiecych bohaterek (tego oczekiwali przecież nastoletni czytelnicy), a zarazem równie doskonale oddana brutalność i siła… Ogląda się to wprost rewelacyjnie, także jeśli chodzi o kolor – barwny, ale jednocześnie dość prosty, co dodaje całości klimatu.

Reasumując: naprawdę warto. To kawał świetnego komiksu tak po prostu, ale przede wszystkim piękna sentymentalna podróż dla pokolenia współczesnych trzydziesto-czterdziestolatków, którzy wychowali się na komiksach TM-Semic, za którą jestem Egmontowi bardzo wdzięczny. Takich X-Menów pokochałem, kiedy jako siedmio- czy ośmioletnie dziecko sięgnąłem po pierwszy komiks z tej serii i do takich najchętniej bym wracał. Oby więcej podobnych albumów gościło na naszym rynku. Polecam gorąco.

X-Men. Jim Lee

Post: sob 19.10.2019 10:31
autor: AnonimowyGrzybiarz
Nostalgią między oczy. Recenzja:
http://mnichhistorii.blogspot.com/2019/10/x-men-jim-lee-recenzja.html