Strona 1 z 1

Superbohaterowie Marvela #22: Mockingbird

Post: sob 10.08.2019 13:04
autor: arcytwory
Jeden z niewielu komiksów z kolekcji, w których debiut jest lepszy od głównej historii...
Znacie Mockingbird/Bobbi Morse? Jeśli nie – jest to agentka specjalna swojego czasu porwana przez Skrulli. Jest to też (była) żona Hawkeye'a. Ale wróćmy do komiksu.
W albumie dostajemy debiut Bobbi jako Mockingbird. Sama postać byłą już w uniwersum obecna wcześniej, ale bez większych sukcesów. Jednak autorzy na tyle ją polubili, że spróbowali jeszcze raz. Z jakim efektem? Sam komiks nie jest zły. Oczywiście jak na 1980 rok. Jak widać, obecność Spider-Mana robi swoje. Nawet udało mi się wciągnąć w fabułę i nie miałabym nic przeciwko kilku stronom więcej. Bobbi i Spidey tworzyli ciekawy team o którym przyjemnie się czytało. Nie można tego samego powiedzieć o Mockingbird i Hawkeye'u...
Głównej historii komiksu mówię jedno wielkie NIE. Poprawka, nie jedno, a kilka NIE. Pierwsze NIE – rysunki. Strasznie mi się one nie podobały. Oczywiście scenarzyści musieli rysować każdej kobiecie gigantyczne cycki, a facetom muskuły na pół strony. Do tego wszyscy mieli identyczne rysy twarzy, a różnica była tylko we włosach. Całe szczęście nie było dwóch osób o tej samej fryzurze, bo byśmy się pogubili!
Drugie NIE – okładki. Tutaj znowu rysownicy postawili na cycki. Ale zrobili to w taki sposób, że nie znając treści komiksu można podejrzewać, że sięga się po ognistego harlekina. Nie żartuję. Serio jest tak źle.
Trzecie NIE – postacie. Chyba autorzy po narysowaniu tych wszystkich cycków stwierdzili, że wprowadzą w komiks trochę feminizmu. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, ze Bobbi jest silną, niezależną kobietą, która wszystkim potrafi zająć się sama, a Clint to półgłówek, który bez pomocy nie przejdzie cało przez ulicę? Jak oni mogli zrobić z niego totalnego debila o wyglądzie typowego złego mięśniaka na posyłki. No błagam!
Ostatnie NIE – fabuła. Żeby już nie przeciągać – za dużo nudnego romansu między bohaterami, za mało akcji.
Żeby nie było, że komiks ma same minusy – jest jeden plus, czyli długość. Całe szczęście historia liczy tylko cztery zeszyty, bo więcej bym nie zniosła.
Jeśli chcecie sięgnąć po „Mockingbird” to mówię, że robicie to na własną odpowiedzialność.