Bakuman #18
: czw 11.04.2019 6:19
ZMIANY I WALKA
„Bakuman” to nie tylko bodajże najlepszy shounen ukazujący się obecnie na naszym rynku, ale przede wszystkim jedna z najlepszych mang w ogóle. Dlatego im bliżej jestem końca, tym bardziej nie mogę się go doczekać (chcę w końcu mieć już całość w swoich rękach i zabrać się do lektury raz jeszcze!), a jednocześnie coraz bardziej mi żal, że już więcej nie dowiem się o bohaterach i ich świecie. Zanim to jednak nastąpi, czerpię przyjemność z lektury osiemnastego tomiku, a czerpać jest z czego, bo „Bakuman” jak zwykle trzyma rewelacyjny poziom i dostarcza niezapomnianych, wywołujących wiele emocji przeżyć.
W redakcji zachodzą wielkie zmiany. Na rynek ma trafić nowy magazyn, część redaktorów zostaje do niego przeniesionych, a także zmieniony ma zostać naczelny „Shounen Jumpa”. Korzystając z ostatnich dni jego rządów, zarówno Niizuma, jak i Ashirogi postanawiają wystartować ze swoimi nowymi mangami. Zaczyna się kolejne starcie, które może w końcu przynieść młodym mangakom szanse na własne anime…
Czytając „Bakumana” trudno jest nie docenić wielkiego talentu zarówno scenarzysty, jak i rysownika. Zdolności tego drugiego widoczne są na pierwszy rzut oka, z tym pierwszym, Tsugumim Ohbą, rzecz ma się trochę inaczej, bo patrząc na opisy poszczególnych tomów serii można zastanawiać się, co ciekawego jest w poruszanych przez niego tematach. W końcu od początku do końca manga ta traktuje o tworzeniu, a to już przecież osiemnasty tom! Ale zauważcie jedno: już sam fakt, że udało mu się stworzyć prawie dwadzieścia tomów o tym samym jest imponujący. Najważniejsze jednak jest to, że przez cały ten czas Ohba serwuje nam fascynujące opowieści, które wciągają, poruszają i porywają. Rewelacyjne pod każdym względem i nie nudzące ani przez chwilę.
A mogło być inaczej. Mogło być nudnawo, a przy okazji „Bakuman” mógł się dłużyć niemiłosiernie. W końcu każda strona wypełniona jest po brzegi tekstem, bo bohaterowie dużo rozmawiają, dużo omawiają, a akcja często ograniczona jest do siedzenia i tworzenia. Tymczasem fabuła, dialogi i wszystkie te z pozoru leniwe wątki porywają bardziej, niż większość dynamicznych, niszczących całe planety walk typowych dla shounenów. A jaki to ma klimat, jakie napięcie, jakie emocje wyzwala… Śmieszy, smuci, intryguje i tylko szkoda, że znów trzeba czekać na kolejny tom, bo chyba nie znajdzie się czytelnik, który od razu nie chciałby załapać za kolejną część.
A wszystko to absolutnie genialnie zilustrowane. Na pierwszy rzut oka kreska jest prosta i ekspresyjna, czyli taka, jakiej od shounena się oczekuje, niemniej wystarczy jej przyjrzeć się bliżej, by dostrzec mnóstwo szczegółów, realizm i genialne wręcz oddanie poszczególnych detali. Widać w tym też bogatą różnorodność, bo rysownik serwuje nam różne stylistycznie komiksy tworzone przez bohaterów „Bakumana”. Wszystko to składa się na komiks niemal doskonały. Niemal, bo np. wątek romantyczny z początków serii zszedł na dalszy plan i trochę mi żal, że tak się stało. Ale to tylko drobiazgi, cała reszta zachwyca i urzeka, dlatego polecam gorąco. Jeśli lubicie komiksy, niezależnie od gatunkowych preferencji, koniecznie powinniście poznać tę serię.
„Bakuman” to nie tylko bodajże najlepszy shounen ukazujący się obecnie na naszym rynku, ale przede wszystkim jedna z najlepszych mang w ogóle. Dlatego im bliżej jestem końca, tym bardziej nie mogę się go doczekać (chcę w końcu mieć już całość w swoich rękach i zabrać się do lektury raz jeszcze!), a jednocześnie coraz bardziej mi żal, że już więcej nie dowiem się o bohaterach i ich świecie. Zanim to jednak nastąpi, czerpię przyjemność z lektury osiemnastego tomiku, a czerpać jest z czego, bo „Bakuman” jak zwykle trzyma rewelacyjny poziom i dostarcza niezapomnianych, wywołujących wiele emocji przeżyć.
W redakcji zachodzą wielkie zmiany. Na rynek ma trafić nowy magazyn, część redaktorów zostaje do niego przeniesionych, a także zmieniony ma zostać naczelny „Shounen Jumpa”. Korzystając z ostatnich dni jego rządów, zarówno Niizuma, jak i Ashirogi postanawiają wystartować ze swoimi nowymi mangami. Zaczyna się kolejne starcie, które może w końcu przynieść młodym mangakom szanse na własne anime…
Czytając „Bakumana” trudno jest nie docenić wielkiego talentu zarówno scenarzysty, jak i rysownika. Zdolności tego drugiego widoczne są na pierwszy rzut oka, z tym pierwszym, Tsugumim Ohbą, rzecz ma się trochę inaczej, bo patrząc na opisy poszczególnych tomów serii można zastanawiać się, co ciekawego jest w poruszanych przez niego tematach. W końcu od początku do końca manga ta traktuje o tworzeniu, a to już przecież osiemnasty tom! Ale zauważcie jedno: już sam fakt, że udało mu się stworzyć prawie dwadzieścia tomów o tym samym jest imponujący. Najważniejsze jednak jest to, że przez cały ten czas Ohba serwuje nam fascynujące opowieści, które wciągają, poruszają i porywają. Rewelacyjne pod każdym względem i nie nudzące ani przez chwilę.
A mogło być inaczej. Mogło być nudnawo, a przy okazji „Bakuman” mógł się dłużyć niemiłosiernie. W końcu każda strona wypełniona jest po brzegi tekstem, bo bohaterowie dużo rozmawiają, dużo omawiają, a akcja często ograniczona jest do siedzenia i tworzenia. Tymczasem fabuła, dialogi i wszystkie te z pozoru leniwe wątki porywają bardziej, niż większość dynamicznych, niszczących całe planety walk typowych dla shounenów. A jaki to ma klimat, jakie napięcie, jakie emocje wyzwala… Śmieszy, smuci, intryguje i tylko szkoda, że znów trzeba czekać na kolejny tom, bo chyba nie znajdzie się czytelnik, który od razu nie chciałby załapać za kolejną część.
A wszystko to absolutnie genialnie zilustrowane. Na pierwszy rzut oka kreska jest prosta i ekspresyjna, czyli taka, jakiej od shounena się oczekuje, niemniej wystarczy jej przyjrzeć się bliżej, by dostrzec mnóstwo szczegółów, realizm i genialne wręcz oddanie poszczególnych detali. Widać w tym też bogatą różnorodność, bo rysownik serwuje nam różne stylistycznie komiksy tworzone przez bohaterów „Bakumana”. Wszystko to składa się na komiks niemal doskonały. Niemal, bo np. wątek romantyczny z początków serii zszedł na dalszy plan i trochę mi żal, że tak się stało. Ale to tylko drobiazgi, cała reszta zachwyca i urzeka, dlatego polecam gorąco. Jeśli lubicie komiksy, niezależnie od gatunkowych preferencji, koniecznie powinniście poznać tę serię.