Strona 1 z 1

Staruszek Logan #02: Berserk

Post: wt 02.04.2019 6:39
autor: wkp
STARUSZEK LOGAN KONTRA PRZYSZŁOŚĆ

„Staruszek Logan” okazał się nie tylko jednym z najlepszych komiksów Marka Millara, ale przede wszystkim jedną z najlepszych opowieści o mutantach, jakie powstały. A świetnych opowieści z X-Menami była przecież cała masa, od tych klasycznych, jak „Saga Mrocznej Phoenix” czy „Czasy minionej przyszłości” zaczynając, na współczesnych w stylu „Wolverine: Origin” i „Astonishing X-Mena” Whedona skończywszy. Nic więc dziwnego, że na kontynuację czekałem zarówno z niecierpliwością, jak i obawami. Pierwszy tom, pisany jeszcze przez Bendisa, okazał się całkiem niezłą rozrywką i niezła jest też regularna seria tworzona przez Lemire’a. Do poziomu pierwowzoru co prawda żaden ze scenarzystów się nawet nie zbliżył, niemniej to wciąż sympatyczna rozrywka, którą czyta się lekko, szybko i przyjemnie.

Wolverine stracił wszystkich. Zmanipulowany przez wrogów, wymordował X-Menów, a kiedy już w końcu ułożył sobie życie, kolejni przeciwnicy pozbawili życia jego rodzinę i jedynego przyjaciela. Teraz Staruszek Logan trafił do naszego świata i chociaż nie orientuje się najlepiej w sytuacji, a jego pamięć szwankuje, wie jedno: obecne czasy są przeszłością, a to znaczy, że może powstrzymać wydarzenia, które doprowadziły go tu, gdzie jest. Pytanie tylko, do czego będzie musiał się posunąć by osiągnąć swój cel i czy jego realizacja jest w ogóle możliwa…

Wolverine to nie tylko mój ulubiony członek X-Men (po raz pierwszy co prawda pojawił się w serii o Hulku, ale jednak to z działania razem z mutantami i swoich solowych przygód jest najbardziej kojarzony), ale jeden z najbardziej lubianych bohaterów komiksowych w ogóle. Nic w tym dziwnego, pełen tajemnic, potężny wojownik, kierujący się własnym kodeksem, złożony psychologicznie i skonstruowany według wzorców tragicznej postaci musiał się przyjąć. I przyjął. Dlatego, kiedy odszedł z tego świata, musiał pojawić się ktoś na jego miejsce. I pojawił, a właściwie pojawiali: jego kobiecy klon oraz starsza wersja z alternatywnej przyszłości. I losy obu tych postaci śledzimy w naszym kraju w regularnych seriach, pozwólcie jednak, że w tym momencie skupię się na „Staruszku Loganie”.

A zatem jaka jest to seria? Jak każda seria o Wolviem: dynamiczna, pełna akcji, czasem krwawa, czasem depresyjna, ale przede wszystkim rozrywkowa. Nie ma tu takich tajemnic, jakimi raczył nas Millar, niemniej fabuła jest całkiem ciekawa, szybka, łatwa i przyjemna w odbiorze. Jeśli podobają się Wam „Extraordinary X-Men” także pisani przez Lemire’a, nie zawiedziecie się, sięgając po „Staruszka Logana”.

Szkoda jednak, że wraz ze zmianą scenarzysty, opowieść ta nie doczekała się także zmiany rysownika, bo nie jestem fanem kreski Sorrentino. Jego rysunki są może i realistyczne, ale bardziej wyglądają na przerobione zdjęcia, niż oryginalne prace. Cieniowanie bywa dziwne, ale największy problem mam z samym kolorem, przejaskrawionym, często psychodelicznym wręcz. Niektórych ta szata graficzna zachwyci, ale ja osobiście wolałbym już, żeby za całość odpowiadał nawet Ramos (choć Wolvie w jego wykonaniu na kolana nie powala).

Tak czy inaczej jednak „Staruszek Logan” to całkiem udany komiks. Nieźle napisany, przyzwoicie (bo mimo mojego sarkania, Sorrentino potrafi momentami zaserwować też naprawdę dobre ilustracje) narysowany, spodoba się miłośnikom X-Menów i samego Rosomaka. Ja już się wciągnąłem i jestem ciekaw co będzie dalej.