Strona 1 z 1

Superman. Action Comics #05: Booster Gold

Post: wt 26.02.2019 13:43
autor: wkp
PROBLEMY Z OJCAMI

1000 zeszyt „Action Comics”, najstarszej superbohaterskiej serii komiksowej, bo ukazującej się od 1938 roku, zbliża się wielkimi krokami (polska premiera przewidziana jest na kwiecień tego roku). Zanim to jednak nastąpi, czytelnicy znad Wisły dostają w swoje ręce najnowszy, piąty tom przygód Superman w wykonaniu Dana Jurgensa, poprzedzający ów numer. Komu podobały się poprzednie części, z tej również będzie bardzo zadowolony, bo to kawał dobrego komiksu, który w świetnym stylu łączy klimaty znane z zeszytówek z Supermanem z lat 90. ze współczesnymi trendami.

Problemy z ojcami. Z tym mierzyć będą musieli się zarówno Superman, jak i Lois Lane. Bo co by było gdyby tata Człowieka ze Stali przeżył zagładę Kryptona? Gdy Superman i Booster Gold wyruszają w podróż w czasie i trafiają na nieistniejącą już planetę tego pierwszego, Jor-El łączy siły z Generałem Zodem by zająć się intruzami. Do akcji włącza się jednak nie tylko rodzina Zoda, ale także i Eradicator…
Tymczasem na Ziemi nie dzieje się wcale lepiej. Ojciec Lois znika, a ponieważ nikt najwyraźniej nie jest w stanie nic zrobić, to ona bierze sprawy w swoje ręce. Pomaga jej Jon, ale co oboje czeka w trakcie tej misji?

Dan Jurgens to zdecydowanie jeden z najważniejszych scenarzystów, jacy pracowali nad przygodami Supermana. To on bowiem doprowadził do ślubu jego i Lois Lane i to spod jego ręki wyszedł wielki event „Śmierć Supermana” oraz następujące po nim „Rządy Supermanów”. Jednakże obok takich postaci, jak Doomsday czy Superman-cyborg, Jurgens stworzył jeszcze jednego istotnego bohatera, którego – tak i dwóch wyżej wymienionych – postanowił przywrócić na łamy „Action Comics”, kiedy po latach wrócił do jego pisania – Booster Golda. I to właśnie robi w tym albumie, jak zwykle znakomicie grając na sentymentach starszych odbiorców pamiętających jego scenariusze z lat 90., a jednocześnie dbając o to, by rzecz była atrakcyjna także dla zupełnie nowych odbiorców.

A trzeba przyznać, że robi to w znakomitym stylu, powracając do własnych wątków, motywów i postaci, wciskając to wszystko w jakże szaloną i widowiskową akcję i w wielkim stylu żegnając się ze swoją przygodą z pisaniem najnowszych przygód Supermana. Co prawda jeszcze w kolejnym tomie (czyli owym wspominanym już 1000 zeszycie) dołoży swoje trzy grosze, ale będzie to już przekazanie pałeczki nowym artystom. Dlatego to właśnie tu Jurgens zabiera nas na szaloną jazdę bez trzymanki, puszczając oko do czytelników zaznajomionych z serią, a całej reszcie serwując spektakularną opowieść akcji, którą czyta się tak, jak ogląda wypełnione po brzegi efektami specjalnymi kinowe blockbustery. A wszystko to podlane sentymentalnymi uczuciami do postaci Człowiek ze Stali i przygotowujące grunt pod nowe przygody.

Czy wszystko, co w jakże przepełnionych pytaniami poprzednich tomach zostało tak intensywnie rozpoczęte, znajduje tu swój finał? Nie będę Wam tego zdradzał, ale jeśli bawiliście się dobrze czytając wcześniejsze części, tym bardziej dobrze będziecie bawić się przy tej. Jurgens utrzymał poziom, wszystko też w intrygujący sposób doprowadził do finału, a całość zyskała tradycyjnie udaną, choć nie wybitną, szatę graficzną, do której scenarzysta – a w latach 90. także rysownik „Superman”, „Action Comics” i innych tytułów – też dołożył co nieco.

Efekt finalny jest jak najbardziej satysfakcjonujący, a ja mam ochotę nie tylko jak najszybciej złapać za „Superman #1000”, ale też i najlepiej jeszcze raz przeczytać supermanową sagę Jurgensa z „Odrodzenia”. Oczywiście przeplatając ją też zeszytami analogicznej serii „Superman”. A Wam polecam nie tylko ten zeszyt, ale wszystkie poprzednie, bo to po prostu kawał świetnego komiksu rozrywkowego, przy którym nie ma nawet szansy na chwilę nudy.