baner

Recenzja

Silent Hill: Dying Inside #2

Yoghurt recenzuje Silent Hill: Dying Inside #2
Jest lepiej. Ale nie jest dobrze.
Tak krótko i zwięźle można ocenić drugi zeszyt Silent Hill. Lepiej, bo Templesmitha nie dopuszczono już do ołówka, niedobrze, bo scenariusz wciąż kuleje niczym pirat kuternoga. Wciąż sensu w tym komiksie nie widać, nadal nie wiadomo o co w ogóle chodzi autorom i czyta się owy twór poziewując co chwilę i w ogóle nie skupiając się na treści. Niestety, genialne Silent Hill wciąż nie ma chociażby dobrej adaptacji komiksowej.

Cóż, przynajmniej graficznie druga część wpisuje się w niepokojącą atmosferę miasta milion razy lepiej niż pierwsza. Aadi Salaman być może geniuszem nie jest, ale jego technika zasługuje na chwilę uwagi. Jeśli ten gość posługuje się komputerem, to doskonale to maskuje. Ciemne, akwarelowopodobne grafiki doskonale komponują się z sennym miasteczkiem nawiedzonym przez zło wcielone. Nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale niektóre plansze nieodparcie kojarzyły mi się z kolorowymi pracami Truścińskiego- podobieństwo stylu od razu rzuciło mi się w oczy. A może to tylko moje urojenia?
Dzięki temu komiks wypada nieco lepiej od pierwszej części, jednak problem w tym, że na niektórych kadrach (nie wiem, czy z winy wydawcy, czy samego autora) nie widać zupełnie nic- są po prostu za ciemne, zbyt rozmazane by cokolwiek w nich dostrzec i zorientować się w sytuacji. Zdarzają się też rysownikowi plansze doskonałe, ale spora część zeszytu to zbiór niejasnych, nic nie mówiących plam, do rozszyfrowania których trzeba mieć naprawdę sporą dozę wyobraźni i nawet dymki z wypowiedziami często nie pozwalają się domyślić, co też zostało na danym rysunku przedstawione.

Nad scenariuszem nadal siedzi Scott Ciencin, który stara się stworzyć intrygującą i wciągającą historię. Sorry Scott, ale naprawdę ci nie wychodzi.
Scenarzysta w drugim zeszycie stara się wyjaśnić kim jest ta przeklęta długowłosa dziewczynka (inspiracja Ringiem wcale nie jest widoczna na pierwszy rzut oka, co?) i co też straszliwe, niepojęte ZŁO chce zdziałać w małym miasteczku. Intryga ta jest, powiedzmy sobie szczerze, naciągana. Starałem się to ująć jak najdelikatniej, bo na usta i na klawiaturę cisną się zupełnie inne słowa.
Dość rzec, że fabuła w wypadku Silenta to rzecz według autorów właściwie zbędna, ważne żeby było ciemno i niewyraźnie (udało się), lała się krew (udało się) a całość miała okultystyczną otoczkę (no, załóżmy, że się udało). Nijak ma się to do gier, nad których genialnością piałem już w recenzji pierwszego numeru, ale widać ani twórcom, ani wydawcy to nie przeszkadza, bo „fani i tak to kupią” jest wciąż zasadą nadrzędną przy wypuszczaniu różnorakich adaptacji.

Tym razem do miasteczka przybywa żądna wrażeń grupka osób o wyglądzie typowych „mroczniaków”- skóry, łańcuchy, piercingi i roczne zużycie czarnej kredki do powiek rzędu kilkunastu kilogramów, którymi przewodzi kobitka o niejasnej przeszłości, związanej z miasteczkiem. Z początku niedowierzający w zdobyte taśmy z Silent Hill (nakręcone przez dramatis personae poprzedniej części) przekonują się, że to co widzieli na kasecie to nie fotomontaż, szczególnie gdy ich szeregi zaczynają się gwałtownie przerzedzać.
Po raz kolejny w tej serii mamy do czynienia z niezłym, ba, nawet bardzo dobrym początkiem. I po raz kolejny poziom spada, by pod koniec znów lekko wzlecieć do góry. To stanie się chyba regułą w Silent Hill, i naprawdę denerwuje. Człowiek wydaje niecałe 6 zeta, by zainteresować się czterema, góra pięcioma stronami. Kurde, jak mnie to wkurza, no wkurza mnie nieziemsko!

I dlatego też ocenę wystawiam 3/10. Lepsze od poprzednika, lecz wciąż mało jasne (i w sensie kolorystyki i fabuły), wciąż nie zadowalające poziomem i nawet nie aspirujące do poziomu gier.

Opublikowano:



Silent Hill: Dying  Inside #2

Silent Hill: Dying Inside #2

Scenariusz: Scott Ciencin
Rysunki: Aadi Salman
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2004
Seria: Silent Hill: Dying Inside
Rok wydania oryginału: 2004
Wydawca oryginału: IDW
Tłumaczenie: Krzysztof Papliński
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 52
Cena: 5,90 zł
Wydawnictwo: Axel Springer
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-