baner

Recenzja

Niskie loty

Krejt recenzuje Niskie loty #1: Tato, ja latam!
Ojciec - potulny, starający się nikomu nie wadzić, stateczny. Syn - żywe srebro, nieposłuszny, non-stop dogadujący zmęczonemu życiem "staremu". Matka - sztuk zero. Klasyczny przykład niekompletnej rodziny. I wszystko byłoby całkowicie normalne, gdyby nie to, że bohaterowie są... wróblami.

"Niskie Loty" to kolejny wydany na naszym rynku komiks greckiego humorysty Arkasa. Twórca ten znany jest właściwie tylko za pośrednictwem swoich tytułów (słynie z tego, że nie przyjmuje propozycji wywiadów). Charakterystyczny styl i uniwersalne poczucie humoru (wyjątkowo sarkastyczne zresztą) zjednały mu rzesze fanów w całej Europie. W Polsce szlaki przecierał "Dożywotniak" (magiczna liczba 622). Po jego sukcesie przyszła pora na coś nowego...

Wyobraźcie sobie klasyczny konflikt pokoleń. Ojciec słucha jazzu i rock&rolla, jego latorośl katuje wszystkich dookoła hip-hopem i techno. Tatuś patrzy na komputer jak na narzędzie Szatana i nie rozumie "tego całego sajenfikszyn, panie", dla syna to chleb powszedni i sposób na życie. A gdyby jeszcze matka uciekła z innym a syn szczerze nienawidził i gnębił ojca? To wszystko jest w "Niskich Lotach" (no, może oprócz tych przykładów z muzyką i komputerami ;)). Tłem akcji jest najbardziej brudne z brudnych, cuchnące i ogólnie nie nadające się do życia nienazwane miasto. Takie współczesne Ankh-Morpork. Bohaterowie to ptaki i inne latadła: wróble (nasi bohaterowie należą do tego gatunku), jaskółki, gołębie, nietoperze... W pierwszym zeszycie mamy też okazję poznać kota-śmiecioholika oraz zadowolonego z bezpiecznego życia w klatce kanarka.

Najmocniejszą stroną komiksu są rozmowy ojca-wróbla z synem-wróbelkiem. Mały nie zmarnuje żadnej okazji żeby dokopać psychicznie swojemu rodzicielowi, kwestionuje jego ojcostwo, bardzo chce zostać adoptowany przez ptaka z innego gatunku i ogólnie wyznaje zasadę "beznadziejne te geny". Ojciec znosi wybryki syna z iście anielską cierpliwością ("Niestety nie mam sumienia cię udusić!"), co powoli, acz sukcesywnie wpędza go w chorobę psychiczną. Nie myślcie jednak, że tylko ojciec ma kłopoty z wróbelkiem. Całe otoczenie narzeka na rozwydrzonego, wygadanego dzieciaka. Osobliwie zabawne były historyjki, kiedy wróbelek przeszkadzał parze gołębi w, ekhm, współżyciu („- Macie dzieci? – Nie, ale jak dasz nam spokój, to jest szansa, że będziemy mieli!”). Wszystko to podane w lekkim, humorystycznym sosiku, ze szczyptą sarkazmu i ironii, i lekką nutą czarnego humoru.

Pora na nieco szczegółów technicznych. O ile „Dożywotniak” był klasycznym zbiorem poziomych pasków, to już „Niskie Loty” to jednostronicowe historyjki (niekiedy ciągnące jeden wątek kilka historii, ułożonych jedna po drugiej). Wszystko jest narysowane charakterystyczną kreską Arkasa w pełnym kolorze. Same kolory dobrane są tak, aby jak najbardziej oddać atmosferę brudnego miasta i są nieco przygnębiające (co kontrastuje nieco z bardzo zabawną treścią). Album wydrukowano na wysokiej jakości kredowym papierze i tylko do klejenia można się nieco przyczepić, gdyż mój egzemplarz już zaczął się rozłazić. Żadnych zarzutów nie mam do tłumaczenia – jest praktycznie bezbłędne.

Przy tak dobrym tytule jednym z nielicznych zgrzytów jest objętość i cena. Album jest szczuplutki jak anorektyczna top-modelka i przelatuje się przez niego stanowczo zbyt szybko. Gdyby jeszcze kosztował o te 2 lub 3 złote mniej, byłoby naprawdę idealnie. Mimo tego tytuł jest godny polecenia. Szef w robocie gnębi nadgodzinami? Denerwujący korek w centrum miasta i trąbiący wściekle kierowcy? Problemy rodzinne? Przeczytaj „Niskie Loty” i rozkoszuj się tym, że inni mają jeszcze gorzej.

Opublikowano:



Niskie loty #1: Tato, ja latam!

Scenariusz: Arkas
Rysunki: Arkas
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2004
Seria: Niskie loty
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Stron: 64
Cena: 14.90 zł
Wydawnictwo: WIP
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-