baner

Recenzja

Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu

Yaqza, Yaqza recenzuje Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu
Wampiry...któż ich nie kocha- chyba niejeden z nas przyznałby się do niezdrowej fascynacji nieśmiertelnymi istotami, dręczycielami ludzkości spijającymi krew niewinnych („ Nikt nie jest niewinny ”- Sędzia Śmierć), mordującymi i manipulującymi śmiertelnikami dla własnej przyjemności...co prawda mój kolega uważający się ze liczącego sobie 7000 tysięcy wiosen wampira (mówię absolutnie serio) mógłby poczuć się urażony, nie zmienia to jednak faktu iż tak właśnie ci obdarzeni wielgaśnymi i ostrymi jak szpilki kłami spijacze krwi postrzegani są przez ludzi. A teraz drobne streszczenie poprzednich tomów „Księcia Nocy”- długie na tyle tylko, ile miejsca wymaga przedstawienie zarysu fabuły.

Jehan de Rougemont był jednym z tych, którzy wampirów ani się nie bali, ani też nie pozwalali sobie na ich ignorowanie (czyli na widok takiej istoty nie odwracali się na pięcie i nie mówili „znowu mam te plamki przed oczami, to pewnie z przepracowania”)- zwyczajnie pakowali w sakwę osikowy kołek, łapali w rękę krucyfiks , do menażki wlewali wody święconej i ruszali ze święta misją niszczenia zła wszelakiego.
Jehan zawziął się na jednego z najpotężniejszych wampirów (jeśli nie najpotężniejszego w ogóle)- Kergana, a to wszystko dlatego, iż niedobry Kergan pod płaszczykiem przyjacielskiej wizyty wyssał żonkę naszego ulubieńca. Oczywiście nasz dzielny rycerzyk nie mógł puścić płazem takiej zniewagi i po dopilnowaniu formalności pogrzebowych (spalenie zwłok po uprzednim zakołkowaniu) wyrusza na łowy.
...Koniec końców nie bardzo mu te łowy na zdrowie wychodzą i tak oto dusza naszego odzianego w lekko rdzewiejącą zbroję bohatera prześladować będzie kolejne pokolenia rodziny de Rougemont (jak obsesja to na całego). Ostatnim (póki co) z rodziny jest Vincent, który to po wielu trudach i wyrzeczeniach „likwiduje” Kergana (opisywały to trzy pierwsze tomy serii) by samemu wylądować w domu dla nie całkiem zdrowych psychicznie (tom czwarty). Ale to oczywiście nie koniec- wampir żyje i tym razem...Uprzedzając wszelkie pytania- tomu piątego jeszcze nie skonsumowałem, ale szósty można łyknąć bez obaw po lekturze pierwszych czterech.

”Od pewnego czasu jestem związany z tą banda kretynów, którzy chcą spustoszyć i zdominować świat...A są na tyle szaleni, że może im się to udać! Zatem wydaje mi się niezbędne zdobycie ich przychylności! ”

...jak to ujął sam Kergan. Owa „banda kretynów” to wesoła brygada faszystów trzymająca w ryzach Ruhenberg, małą wioskę w Niemczech w której znajduje się zamczysko wampira. Do owej zabitej dechami...miejscowości przybywa Vincent w towarzystwie Leony Lansberg, ostatniej z rodu uzdrowicieli i mediów (bynajmniej nie publicznych) z mocnym przyrzeczeniem rozwiązania sprawy kłopotliwego pozagrobowca (a mieliśmy chyba nawet takiego księcia, o ile mnie pamięć nie myli)...co łatwe nie będzie, wziąwszy pod uwagę, iż ten nawiązał kontakt z nazistami i podejmuje obecnie samego Reichsfuhrera Himmlera który to żywotnie zainteresowany jest nawiązaniem bliższej współpracy z mocami nadprzyrodzonymi (jak widać motyw ten jest dość modny w komiksach- że tu chociażby o „Hellboy’u” wspomnę; zresztą nic dziwnego- powszechnie wiadomo że rzeczywistość potrafi być bardziej atrakcyjna od wszelakiej fikcji, a zamiłowania nazistów do poszukiwania tajemnych technologii były i są szeroko znane).

Niestety nasi bohaterowie nie mają lekkiej przeprawy z Kerganem i tuż po wtargnięciu do zamku zostają schwytani przez wiernych sługusów-fanatyków, po czym sam wampir wyjawia im swe plany odnośnie ich przyszłości, zbliżającego się pokazu jego mocy i ofiary której będą mieli okazję być częścią (powiedział to zapewne tylko i wyłącznie po to by ich zestresować przed występem- w końcu publiczność nie będzie byle jaka).
Nie powiem, jak dalej potoczyły się losy naszych bohaterów, napomknę tylko że Swolfs jak zwykle nie pozwolił na zbyt łatwe rozwiązanie intrygi. Biorąc pod uwagę finał komiksu już zastanawiam się co zobaczymy w następnym tomie- możliwości są wprost fantastyczne!
Pozwolę sobie wygłosić (khem, khem...) dłuższy komentarz (czy mikrofon na pewno działa? Raz, raz...) na temat rysunków Swolfsa- jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z tym autorem a waszym marzeniem z dzieciństwa jest ujrzeć rysunek nad którym jego autor siedział zapewne nie tylko kilka dni, ale być może tygodni (...to kupcie „Akirę”, hehe) to rzućcie okiem na twórczość autora „Księcia Nocy”. Swolfs jest niepokonanym mistrzem pejzaży, wszelakich budowli, wnętrz, krajobrazów...to, co wyczynia przechodzi momentami ludzkie pojęcie- niesamowicie szczegółowe rysunki zamków, wzgórz (z najmniejszymi krzaczkami i najdrobniejszymi kamyczkami na drodze), dziedzińców, pojazdów...co tylko chcecie. Co prawda rysunki postaci (znaczy się, humanoidów) nie są już tak efektowne, ale cóż- nie można mieć wszystkiego. Nie zrozumcie mnie źle- nie chodzi o to, że są słabe, zwyczajnie na tle tych wszystkich przebogatych i cudownie realistycznych teł wypadają...trochę gorzej. Szczególnie twarze, które jakoś nigdy mocną stroną Swolfsa nie były...
Ale koniec z narzekaniem- komiks jest bardzo dobry, ma klimacik takiego prawdziwego, klasycznego horroru w typie „Drakuli” („Wampiry bez zębów”, hehe...no dobra, niesmaczny, zalatujący czosnkiem żart) i wszyscy wielbiciele kryjących się przed światłem słonecznym stworów (internautów? Fanów „Diablo”? Strażników parkingowych?) będą na pewno usatysfakcjonowani tym tytułem. Bardzo miłym akcentem są nawiązania do poprzednich tomów- wspomnienia z poprzednich „żywotów” Vincenta atakują go na każdym kroku, a uważny czytelnik ma okazję przypomnieć sobie miejsca i zdarzenia które kiedyś już „odwiedził” w swej wędrówce u boku łowcy wampirów...Ten tom jest akurat nieco (minimalnie) słabszy pod względem scenariusza od poprzednich, ale wziąwszy pod uwagę ich poziom to i tak jest jeszcze pochwała- warto zainwestować kaskę by samemu wniknąć w świat wampirów i polujących na nich łowców (czy też, jak kto woli szaleńców/samobójców/masochistów- niepotrzebne skreślić). Porządna lektura dla fanów horroru.

Opublikowano:



Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu

Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu

Scenariusz: Yves Swolfs
Rysunki: Yves Swolfs
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2003
Seria: Książę Nocy
Tytuł oryginału: Retour a Ruhenberg
Rok wydania oryginału: 2001
Wydawca oryginału: Glenat
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: kartonowa
Format: 21,5 x 29 cm
Stron: 48
Cena: 16,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu Książę Nocy #6: Powrót do Ruhenbergu

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-