baner

Recenzja

Hulk/Wolverine: 6 godzin #1

Yaqza, Yaqza recenzuje Hulk/Wolverine: 6 godzin #1
Co otrzymamy, jeśli upchniemy zielonego olbrzyma, dwóch agresywnych przestępców, chłopca ukąszonego przez jadowitego węża (to jemu pozostało właśnie te tytułowe „6 godzin”) i odludka rodem z Kanady na 28 stronach? Gwoli ścisłości trzeba dodać, iż czterech pierwszych niefortunnie znalazło się na pokładzie małego samolotu pasażerskiego- to chyba przynajmniej w minimalnym stopniu porusza wyobraźnię, hmmm?

Kiedy szukający relaksu i ucieczki od zatęchłej cywilizacji Rosomak wędruje po swoich ulubionych, praktycznie rzecz biorąc pozbawionych szczęśliwym zrządzeniem losu obecności człowieka, okolicach, nad jego głową rozgrywa się afera, mogąca stanowić kanwę niejednego filmu- ktoś jest jedną nogą w grobie, ktoś inny chce bawić się bronią, korygując trasę lotu maszyny, co pomysłem najlepszym nie jest, wziąwszy pod uwagę że ktoś jeszcze inny ciężko znosi stres taką zabawą wywołany i jego reakcja może być nieco zaskakująca dla osoby trzymającej palec na spuście.

Więcej powiedzieć o fabule nie wypada i nie można- by nie zepsuć zabawy.
Scenarzysta w umiejętny sposób przeplata wątki dotyczące poszczególnych bohaterów opowieści, prowadząc je równolegle i płynnie przechodząc z jednej sceny do drugiej, czasami zmieniając tylko postaci, nie ich rozmieszczenie na planszy- zabieg dodający dynamizmu, nie da się ukryć. A temu sprzyja także tykający (na niejednej planszy) zegarek- czas płynie bezlitośnie, a chłopiec ukąszony przez węża ma go co raz mniej...I to daje się odczuć.

Rysunki miłe dla oka, rzec by można „nad wyraz poprawne” (choć przyznam że początkowo nie wywarły na mnie większego wrażenia)-kreska wyrazista i realistyczna - widać że twórca ma własny styl bazujący na pewnym uproszczeniu, i to takim, które nie pozbawia jego rysunków indywidualizmu. Smaczkiem dla wielu będą też na pewno okładki autorstwa samego Simona Bisley’a, rysownika takich komiksów jak chociażby Batman/Judge Dredd: Sąd nad Gotham czy Lobo: Ostatni Czarnian.

Acha- rzecz ważna: Hulk/Wolverine: 6 godzin nie kontynuuje ani nie wykorzystuje w żaden sposób wątków zapoczątkowanych w Wolverine/Hulk Sama Kietha- to dwa kompletnie różne komiksy. 6 godzin nastawiony jest na akcję i dramatyzm sytuacji- to komiks sensacyjny pełną gębą. Nie ma tu miejsca na senne klimaty, zagadkowe wydarzenia i widma dziewczynek uwięzionych w samolotach, ani na specyficzną oprawę graficzną- te dwa tytuły są jak dzień i noc.

Czyta się przyjemnie, a przy ponownej lekturze odnaleźć można dodatkowe smaczki, przeoczone poprzednio. Dzięki temu można też bardziej docenić pracę, jaką scenarzysta włożył w tę opowieść. Zresztą nie tylko on.
Warto sięgnąć.

Opublikowano:



Hulk/Wolverine: 6 godzin #1

Hulk/Wolverine: 6 godzin #1

Scenariusz: Bruce Jones
Rysunki: Scott Kolins
Okładka: Simon Bisley
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2004
Seria: Hulk/Wolverine: 6 godzin
Tytuł oryginału: Hulk/Wolverine: Six hours issue #1
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: Marvel
Tłumaczenie: orkanaugorze
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Stron: 24
Cena: 8 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-