baner

Recenzja

Wilq #8

Karol Wiśniewski recenzuje Wilq #08: Jednogłowy pirat
„Wilq 8” – Empickie historie

     Dziwnym nie jest, iż recenzować „Wilq’a” jest trudno. Większość prób streszczeń i recenzji tylko rozśmiesza czytelnika, nie mniej niż sam komiks. „Ludzie! To tylko rozrywka, lekka lektura, a wy jak zwykle szukacie drugiego dna, Freuda i jakiegoś Niczego” – typowa reakcja odbiorcy. Słuszna zresztą, bo czy krótki opis – „Wilq stawia czoła Trójpalczastej Dłoni z Ciasta”, wiernie oddaje niuanse obcowania z największym i najzabawniejszym komiksowym pieniaczem? Na pewno nie. Jednak próbować trzeba, choćby i po to, żeby ktoś mógł się raz jeszcze pośmiać.
     Numer ósmy sagi kosztuje 9,99 zł i zawiera aż 48 stron komiksu. I to komiksu nie byle jakiego. Z ulgą stwierdzam, że bracia M. wymknęli się niebezpieczeństwu schematyzmu. Jak pamiętamy, pierwsze numery serii były eksplozją popularności Wilqa, przed którymi z powodzeniem testowano go na poligonie „Produktu”. Jednak ostatnie odcinki serialu zaczynały już nużyć, pomimo nowych form edytorskich (kalendarz w części siódmej). Cała zabawa sprowadzała się do tego, iż Wilq klnie, wszystko go wnerwia, a w tle Entombet oraz Alcman wycinają mu różne numery. I w dalszym ciągu tak jest. Lecz na szczęście do ekipy dołączają nowe postacie, które znakomicie odświeżają akcje jak np. Kacha i Bea w siódmej części „Wilq”.
     Nowe twarze to student i jego ojciec oraz pan od wf-u. Oczywiście pojawia się też wiele innych juro-podobnych ludków, jednak te trzy są najbardziej charakterystyczne. W dodatku student i jego tata, pojawiają się w dwóch odcinkach i być może wejdą na stałe do obsady „Wilq”. W nowych bohaterach objawia się talent Minkiewicza do portretu. Satyrycznego, można by dodać, lecz gdy patrzę na postać pana od wf-u, od razu pojawia mi się w głowie – „przecież to mój nauczyciel z liceum”. To samo przy studencie i jego tacie – „rany, zupełnie jak mój kumpel i jego stary”. Nie wspominając już o postaciach epizodycznych – złodzieju samochodów, nauczycielce w klasie, pani z autobusu itd. Czy nie zastanawia fakt, iż te rysunki uznawane za karykatury bądź przejaskrawiane portrety są tak realne? Więc może to my jesteśmy karykaturą?
     Porzucając te filozoficzne „bzdury”, przyjrzyjmy się kolejnym inspiracjom numeru ósmego. W tytułowej nowelce pt. „Jednogłowy Pirat” czuje się wyraźny duch Monty Pythona, który zresztą towarzyszy nam od początku Wilqa. W dłuższej „Rumianej Sprawie” mamy do czynienia z naśladowaniem stylu kryminału, klimatem spod znaku noir. Oczywiście sparodiowanym i sprowadzonym do absurdu. Przez cały numer przewija się też kwestia: Wilq a ogół. Nasz bohater próbuje interwencji na społeczne życzenie a także wychowawczych pogadanek w szkole. Jednak potwierdza się znana już prawda: super-bohaterowie nie mogą znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie. Zwłaszcza jeśli się ma je tak głęboko w poważaniu jak Wilq.
     Pewną nowością jest łączenie opowieści wątkami. Oczywiście wcześniej już pojawiały się cyklicznie te same postacie złoczyńców czy miejsca, lecz nigdy w obrębie jednego albumu. Teraz bracia M świadomie połączyli wybrane nowelki wątkami studenta i jego ojca, mądrościami trenera Piechniczka oraz kwestią braku zapałek w Opolu, przy jednoczesnej groźbie (szansie?) zostania nową stolicą czwartej rzeszy. W dodatku wyjaśnienie tej przebiegłej intrygi pojawi się dopiero w następnym numerze zatytułowanym „Oplau”, co też jest pewnym novum, bo autorzy nigdy w ramach albumów „Wilq” nie dzielili opowieści na części. Widać, że szykuje się bardzo rozbudowana opowieść, wręcz historia o nowej jakości. Być może przyczyną wcześniejszych słabszych numerów „Wilq” (mówię tu o sięganiu po takie resztki jak „Przepowiednia”) i pozorowaniu końca serii w numerze siódmym, było zaangażowanie autorów w prace nad odświeżeniem formuły serialu.
      Pod względem graficznym nic nas nie zaskoczy. Styl w jakim narysowany jest „Wilq” już dawno się ustabilizował i miejmy nadzieję, że nigdy się nie zmieni. Jakoś nie wyobrażam sobie przygód naszych uroczych super-bohaterów w kolorze albo w stylu realistycznym. To dobry chwyt na jednorazową okładkę albo tapetę, lecz nie na pełnometrażowy komiks o „Wilq”. W warstwie słownej, też bez większych zmian. Jak zwykle poznajemy nowe przekleństwa oraz odzywki, a nasi herosi wciąż z wdziękiem używają obcych wyrazów w złym znaczeniu. Na porządku dziennym są nowe odkrycia językowe („Empicki znaczy historycznie kolosalny, Mikołaju”). Tu i ówdzie pada też jakiś neologizm, w czym przoduje tym razem Entombet. Ciągle też bracia M. umiejscawiają akcję w faktycznie istniejących miejscach w Opolu. Myśląc o tym przypomniała mi się obiegowa opinia o „Lalce” B. Prusa, iż na jej podstawie można by zwiedzić ówczesną Warszawę. Ciekawe, czy tę mądrość za kilkanaście lat będą powtarzały wszystkie nauczycielki na języku polskim omawiając na literaturze współczesnej „Wilq’a”? Zresztą czy „Realistyczny portret Opola w „Wilq” – topografia miejsc” nie byłby świetnym tematem na pracę przynajmniej licencjacką?
      I tak jesteśmy po głównym – bardzo mięsnym – daniu. Na dokładkę otrzymujemy wywiad, który powrócił po długiej przerwie. Tym razem Wilq opisuje wrażenia z seansu „Władcy Pierścieni”. Następnie czeka nas stała porcja zawsze świeżych dowcipów rysunkowych. Trzymając się terminologii kulinarnych zostaje nam deser – kolejna cześć „Wyprawy na Ciemną Stronę Słońca”. Jednak z deserem jest różnie, jedni go lubią, drudzy nie bardzo. Lektura „Wyprawy..” z pewnością wciąga, lecz ekscytuje w niej głównie oczekiwanie na ciąg dalszy. Myślę, że gdy już poznamy zakończenie historii, niestety uleci ono szybko z naszej świadomości.
     W odróżnieniu od starszego i bardziej gderliwego brata.

Opublikowano:



Wilq #08: Jednogłowy pirat

Wilq #08: Jednogłowy pirat

Scenariusz: Tomasz Minkiewicz, Bartosz Minkiewicz
Rysunki: Tomasz Minkiewicz, Bartosz Minkiewicz
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2005
Seria: Wilq
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 40
Cena: 9,99 zł
Wydawnictwo: BM Vision
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Wilq

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-